W średniowieczu i czasach późniejszych funkcjonowały na terenie powiatu (bez gm. Jedwabno) trzy sądy - w Pasymiu, Wielbarku i Szczytnie.
Pierwszymi sędziami w Prusach w czasach Zakonu Krzyżackiego byli sołtysi. Nadając zasadźcy (założycielowi) wsi na prawie chełmińskim prawo władzy nad podległymi mu poddanymi, Zakon nadawał mu jednocześnie władzę sądowniczą. Naturalnie w pewnym ograniczonym zakresie. Sprawy o ciężkie przestępstwa podlegały sądom grodzkim.
Najpoważniejszym złamaniem prawa, które mogli sądzić sołtysi, było kłusownictwo. W akcie nadania poświęcony został temu przestępstwu osobny rozdział. Brzmiał on: "Jeżeli ktoś z wiernych poddanych wie coś na temat kłusownictwa, powinien o tym zameldować w odpowiednim sądzie. Złapani za kłusownictwo jako przestępcy będą pozbawieni pola, a także cieleśnie karani".
Zwierzyna leśna należała do władcy. Kara za kłusownictwo była wyjątkowo surowa. Przestępca, obity kijami i pozbawiony jedynego źródła utrzymania, jakim było pole, znajdował się w rozpaczliwej sytuacji. Czy miał wynieść się ze wsi wraz z rodziną, zależało już tylko od dobrej woli sołtysa.
Areszt w chlewiku
Sołtysowi zależało na jak najszybszym osądzaniu przestępstwa, gdyż 1/3 zasądzonej za drobniejsze przewinienia kary pieniężnej trafiała do jego kieszeni. Oskarżonego trzymano zazwyczaj z chlewie lub w oborze i trzeba go było karmić, a to wpływało na przyspieszenie postępowania sądowego. Z reguły każdą sprawę karną osądzano już w dniu złapania winnego.
Jurysdykcji sołtysich sądów nie podlegali Prusowie. Uznawani za element szczególnie niebezpieczny, osądzani byli przez wójta krzyżackiego zamku w Szczytnie.
Rejestr przestępstw nie liczył wielu punktów. Sołtys sądził za kłusownictwo, złodziejstwo, bójki i zwady sąsiedzkie, a także za nieuczęszczanie na nabożeństwo w kościele. Sam proces był krótki i nieskomplikowany. Wystarczyły zeznania świadków i dowód rzeczowy.
Sąd w Pasymiu
Inaczej funkcjonowały sądy w miastach. W jedynym w średniowieczu grodzie na Górnych Mazurach, w Pasymiu, sąd powstał wraz z nadaniem wsi Heinrichswalde w roku 1386 praw miejskich przez elbląskiego komtura von Passenheima, od nazwiska którego powstała nazwa miejscowości.
Sąd Grodzki w Pasymiu miał duże uprawnienia - do skazania na karę śmierci włącznie. Zazwyczaj obciążające oskarżonego zeznania wymuszano torturami. Oprócz pieniężnych grzywien, na które skazywano za drobne przestępstwa, zasądzano też na zakucie w dyby lub publiczną chłostę. Kary pozbawienia wolności nie stosowano, tylko przed rozprawą trzymano posądzanego w areszcie. Miasto nie miało środków na dozór i utrzymywanie więźniów.
Proces czarownicy
Od czasu do czasu w Sądzie Grodzkim toczyły się procesy, które dziś wydają się nam dziwne. Wystarczyło znaleźć dwóch świadków którzy zeznali, że sąsiadka złym okiem spojrzała na krowę i odebrała jej mleko lub za pomocą czarów sprowadziła chorobę na męża i dzieci. Największą sensację wywoływały kobiety zadające się z diabłem. Sąd zwykle dawał wiarę zeznaniom świadków i skazywał je na karę śmierci przez spalenie na stosie. Ogień miał oczyścić duszę grzesznicy.
Okrutne prawo
Nikt nie zawracał sobie głowy procedurami sądowymi, polegającymi na udowodnieniu oskarżonemu winy.
Celem ówczesnego prawa nie było jedynie ukaranie za popełnione przestępstwa. Surowość i bezwzględność wyroku miały odstraszać innych od wchodzenia w konflikt z Temidą.
Zeznania świadków lub wymuszone torturami przyznanie się do winy, wystarczyło sądowi do wydania werdyktu. Przedawnienie winy nie istniało. Dopiero w 1740 roku oficjalnie zniesiono tortury. W prowincjonalnych sądach zakaz ten ignorowano jeszcze przez długie lata.
Sąd Grodzki w Pasymiu istniał aż do 1723 roku. W ramach reformy dla oszczędności połączono sąd z magistratem w jeden urząd kolegialny. Składał się on z burmistrza, sędziego i 6 ławników. Ten twór przetrwał aż do reform w 1818 roku. Wtedy znów powołano Sąd Grodzki. Mieścił się on w ratuszu. W roku 1904 sąd przeniesiono do nowego, pięknego, wzniesionego z czerwonej cegły gmachu przy ówczesnej Allensteinerstrasse. Budynek przetrwał dwie wojny i dziś mieści się w nim Dom Dziecka.
(cdn.)
Zbigniew Janczewski
2005.06.15