Statystyki przerażają. Co drugi dzień na terenie powiatu szczycieńskiego wybucha pożar. Przyczyną zazwyczaj jest beztroska właścicieli nieruchomości. Strażacy bezskutecznie apelują o kontrolę urządzeń grzewczych i przewodów kominowych.

Bolesne skutki bezmyślności

POŻAR CO DRUGI DZIEŃ

Nie ma tygodnia, aby na terenie powiatu szczycieńskiego nie odnotowano kilku pożarów. Powoli wszyscy się już do tego przyzwyczajają, a tylko niewielu wyciąga wnioski. Ci, których spotkało nieszczęście, jeśli uszli z życiem, dostają bolesną nauczkę na przyszłość.

W tym roku do 28 stycznia straż pożarna wyjeżdżała do pożarów aż 13 razy. Najczęstszą przyczyną pojawienia się ognia było zapalenie się sadzy.

Sadza zalega w wewnętrznych ścianach komina jako produkt niepełnego spalania. Zawiera bardzo dużo węgla i dlatego łatwo się zapala. Czynnikiem sprzyjającym jej powstawaniu są niskie temperatury. Wówczas częściej dokładamy do pieca. To podnosi temperaturę komina.

- Jeśli komin jest w dobrym stanie technicznym, zapalenie się sadzy wywoła najwyżej strach u domowników. W starych domach, a takich wciąż mamy wiele, paląca się sadza może osiągnąć temperaturę nawet 900 stopni. Taka sytuacja powoduje, że komin pęka, a pożar rozprzestrzenia się na palną konstrukcję poddasza domu – mówi młodszy brygadier Jacek Matejko ze szczycieńskiej KP PSP.

Podobnych zdarzeń można by uniknąć, gdyby ludzie regularnie czyścili kominy.

- Przepisy prawa budowlanego nakładają na właścicieli nieruchomości kategoryczny obowiązek kontroli instalacji gazowych oraz przewodów kominowych – mówi Andrzej Puszko, naczelnik wydziału budownictwa w Starostwie Powiatowym w Szczytnie.

Do każdego domu powinien przyjść konserwator i kominiarz po to, aby dokładnie sprawdzić instalację gazową, przewody instalacyjne kominowe i spalinowe. Po takiej wizycie sporządzają oni protokół z przeprowadzonego badania Raz na kwartał powinny być kontrolowane przewody kominowe w domach ogrzewanych paliwem stałym, np. węglem, dwa razy w roku – tam, gdzie źródłem ciepła jest gaz. Oprócz tego raz do roku należy sprawdzać przewody wentylacyjne.

CZAD - CICHY ZABÓJCA

Beztroska właścicieli nieruchomości może skutkować także zaczadzeniem. W ubiegłym roku straż odnotowała kilka takich przypadków, w których poszkodowani trafili do szpitala.

Przyczyną wydobywania się czadu w mieszkaniu są niesprawne urządzenia grzewcze i zła wentylacja.

Spaliny wydostające się z piecyka gazowego zamiast trafiać do komina, rozchodzą się po mieszkaniu.

Brak przy tym dopływu świeżego powietrza powoduje wytwarzanie się tlenku węgla, popularnie nazywanego czadem.

- Jest on szczególnie niebezpieczny, bo nieuchwytny przez ludzkie zmysły. Jest bezwonny, bezbarwny. Dlatego mówi się o nim cichy zabójca – mówi mł. brygadier Matejko.

ZŁUDNA OSZCZĘDNOŚĆ

W dawnych czasach, za PRL-u, kontrole kominów były powszechne.

- Jak kominiarz szedł na wioskę, czy miasto, to wszyscy korzystali z jego usług – wspomina Andrzej Wilczek, szef jedynego zakładu kominiarskiego w Szczytnie. - Dziś na sprawdzenie kominów decyduje się 10, najwyżej 20% mieszkańców. Reszta odmawia, tłumacząc, że jest demokracja i mogą robić co im się podoba.

Pan Andrzej w dawnych czasach zatrudniał pięciu kominiarzy, dziś wystarczy mu jeden. Za wizytę, polegającą na sprawdzeniu i przeczyszczeniu komina bierze 30 zł.

- To chyba niewiele w porównaniu z zagrożeniem, które możemy zażegnać – ocenia szef zakładu kominiarskiego. - Dopiero jak spotka nas nieszczęście idziemy po rozum do głowy, ale jest już za późno - dodaje.

Nawet ci, którzy mieli ubezpieczone mieszkanie, w przypadku zlekceważenia obowiązków, nie mają co liczyć na odszkodowanie. Właściciele domów muszą mieć bowiem aktualne badania przewodów kominowych. To pierwsza rzecz, o którą pytają ich firmy ubezpieczeniowe, gdy zgłaszają się po odszkodowanie.

- Brak wyobraźni ludzi może ich drogo kosztować. Są rzeczy, na których nie warto oszczędzać – podsumowuje Andrzej Puszko.

TEST

W miniony piątek zrobiliśmy mały test. Zapytaliśmy właścicieli kilkunastu domów jednorodzinnych, czy mają aktualne zaświadczenie od kominiarza. Zdecydowana większość szczerze przyznała, że nie.

Jedni zapewniają, że sami dają sobie radę.

- Kupiłem drucianą szczotkę za 15 zł w sklepie metalowym i sam wyczyściłem komin. Jestem do przodu 15 zł – chwali się pan w średnim wieku z ul. Kochanowskiego.

Inni obwiniają … kominiarzy.

- Powinni chodzić od domu do domu, tak jak kiedyś – postuluje starsza pani z ulicy Kopernika.

- Gdy był u mnie na jesieni, widząc go moi sąsiedzi także poprosili go do siebie – mówi pan Andrzej, mieszkaniec tej samej ulicy.

Z kolei od starszego pana z ulicy Kętrzyńskiego usłyszeliśmy, że nie korzysta z usług kominiarskich, ze względu na … brak czasu.

Andrzej Olszewski, kl