Szczytno nazywane jest bramą Mazur, czyli krainy tysąšca jezior. Samo zresztą leży pośród dwóch malowniczo położonych akwenów. Niestety, niewiele z tego wynika. Cóż bowiem z bogactwa wody, kiedy wejść i zanurzyć się jej odmętach nie wolno? Klasa czystości bowiem nie ta.
- Na ironię losu zakrawa fakt, że w naszym mieście można zażyć kąpieli jedynie w krytym basenie, kiedy dokoła tyle wody! - skarży się "Kurkowi" niedoszły klient miejskiej plaży.
Według naszego rozmówcy korzystanie ze sztucznej pływalni dobre jest zimą, kiedy jeziora są zamarznięte, ale latem to głupota. Chodzi bowiem o to, aby obcować z wodą i przyroda, by pluskać się pod gołym niebem, a nie w jakimś zamknięciu, pod dachem.
Po czym pokazuje "Kurkowi" zdjęcia wykonane nad jeziorem w Szczycionku, dokąd odbywają się istne pielgrzymki szczycieńskich dzieci i młodzieży, szukającej tutaj nie tylko ochłody, ale i miejsca do bardziej swobodnych swawoli - fot. 1.
POMNIKI
W Szczytnie, mimo że leży nad jeziorami, kompletnie brak jest wodnych akcentów. W jednym z miast pojezierza mazurskiego znajduje się pomnik... ryby, konkretnie króla sielaw. Jeśli zjawi się tam jakiś turysta, od razu wie, z czym ma do czynienia. U nas pod ratuszem można zobaczyć tylko popiersie Sienkiewicza. Naprzeciw ulokował się miniaturowy park Klenczona. Mówi o tym wielki głaz strzegacy wejścia, ale pomnik artysty stoi zupełnie gdzie indziej - pod Miejskim Domem Kultury obok pomnika-południka.
Tutaj taka uwaga.
W obecnej dobie, kiedy urządzenia do satelitarnej nawigacji typu GPS są już mocno rozpowszechnione, a najlepsze z nich podają długość i szerokość geograficzną z dokładnością do 10 m, może warto byłoby pokusić się o dokładną lokalizację 21o południka. Ot, choćby po to, aby zaspokoić ciekawość - gdzie on tak naprawdę przebiega.
Wracajac zaś do muzyki i postaci Klenczona, a dokładnie parku jego imienia, trzeba zauważyć, że ostatnio pojawiły się tam wykonane z brązu nazwy alejek, wmurowane w bruk. Mniemałem, że główna będzie właśnie imienia Krzysztofa, ale byłem w błędzie. Jest tam aleja Czesława Niemena, Jurka Popławskiego i Heleny Majdaniec. To wszystko.
Trochę się boję o trwałość tabliczek - czy miejscowi i turysci ich nie zadepcza? Bawiąc kiedyś za Odrą, w Berlinie widziałem podobne, ale skryte pod taflą grubego szkła, które, jak wiadomo, jest dużo trwalsze i odporniejsze na ścieranie (zadeptywanie) niż brąz.
FONTANNY
Zaatakowała nas kolejna fala afrykańskich upałów. W telewizji radzą, aby włączyć w mieszkaniach klimatyzację. Ba, tylko kto ją w takim Szczytnie posiada! Widziałem przy ul. 1 Maja sklep, u którego wejścia umieszczono napis - "zamykać drzwi - pomieszczenie klimatyzowane". Hm, może tam by się skryć, ale ile można siedzieć w sklepie, tzn. jak długo pozwolą na to zasoby portfela...
Może zatem poszukać ochłody nad brzegami małego jeziora? Tam lekka bryza powiewa znad wód i faktycznie - trochę lżej człowiekowi. Generalnie jednak park nadjeziorny jest pustawy. Nad osuszonym basenikiem siedzą na ławeczce tylko dwie kobiety, a po dnie suchego zbiornika biega mały bobasek, którym się one opiekują.
- Szkoda, że niecka w ogóle nie jest wykorzystana. Basen bez wody to przecież nonsens - "Kurek" zwraca się do jednej z pań.
- Faktycznie, ale kiedyś była tu woda, a nawet tryskała fontanna. Wówczas było pięknie i chętnie przychodziłam tu z wnuczkiem. Dziś - szkoda słów - odpowiada.
No i złość ogarnia człowieka, kiedy widzi coś takiego - całkiem przyzwoity basen, ale pusty, choć dookoła wody w bród - fot. 2.
Od słowa do słowa i wywiązuje się rozmowa. Pani wspomina, że kiedyś, oj dawno temu, była taka kawiarenka "Muszelka". Przed nią zaś jakiś czas pyszniła się fontanna. Najpierw taka zwykła, potem ją zmodernizowano, ale nieudanie. Po remoncie zmieniła się w koszmarek w niezwykle kiczowatym stylu - pływały w niej sztuczne kaczuszki, a strugi wody unosiły pingpongowe piłeczki. Z upływem czasu mechanizmy się popsuły i było po fontannie.
SZKŁO I PAPROCHY
Mało kto wie, że w Szczytnie była jeszcze inna, całkiem efektowna fontanna na osiedlu Leyka. Tuż przed blokiem nr 25.
- Jak dzieciarnia rozkręciła kurek, to strugi wody biły aż na wysokość drugiego piętra - wspomina Kamil, dziś dwudziestoletni młodzieniec.
Kiedy był berbeciem, jemu i jego rówieśnikom zarzucano, że sypali do zbiornika paprochy i szkło.
- Nie była to prawda, szkło pochodziło z rozbitych butelek po piwie, które pili nad fontanną starsi, ale niestety i tę fontannę wkrótce zasypano - mówi Kamil.
Zbiornik wodny zlikwidowano, a w miejscu, gdzie kiedyś tryskała woda, posadzono wierzbę - fot. 3.
* * *
Wychodzi na to, że ostatnią czynną fonatnną w Szczytnie była ta w basenie nad małym jeziorem. W okresie swojej świetności wyglądała bardzo efektownie. Po całym obwodzie basenu przeprowadzono perforowane rury, z których woda biła strugami od skrajów do środka wodnego zbiornika. Wokół rozbłyskiwała tęcza, a rozproszone i szybujące w powietrzu kropelki wody niosły ochłodę.
Na jej reaktywację nie ma jednak szans.
Inspektor Krystyna Lis z Urzędu Miasta mówi, że próbowano ów skrawek ziemi (park z basenem) komuś wydzierżawić, ale bezskutecznie. Skwer nadal jest miejski, ale basenu ani fontanny się nie urządzi bo...
- Już niedługo, tuż obok, powstanie zadziwiająca fontanna o niebywałej wysokości - obiecuje pani inspektor.
Chodzi o to, że oba nasze jeziora mają być zrekultywowane, a ich woda oczyszczona przez dość skomplikowane urządzenie, które będzie przepompowywać wodę denną nad wodę wierzchnią. Ubocznym tego efektem stanie się wysoka na kilkanaście metrów fontanna, bijąca ze środka małego jeziora.
Obietnica przedstawia się dość efektownie, jeszcze efektowniej to, że wody w jeziorach staną się czyste. Szkopuł w tym, że w inwestycję mają być zaangażowane środki unijne, których na razie brak.
Tymczasem basen nad małym jeziorem marnieje, a czerwone brukowe płytki, którymi wyłożono jego krawędzie, są systematycznie rozkradane - fot. 4.
Obiekt podzieli zapewne los oczka wodnego i fontanny z osiedla Leyka - zostanie zasypany i po kłopocie. Miasto wyzbędzie się kolejnego obiektu nad którym musiałoby sprawować opiekę.
Kto zaś zapragnąłby widzieć fontannę i przebywać w jej otoczeniu, musi wyjechać z miasta - najbliżej do Mrągowa.
Ciekawe, że tam jakoś potrafią dbać o to i owo, w tym i o fontanny.
PRZYSTANKOWA RUINA
Na dość ruchliwej trasie Szczytno - Rozogi jest wiele przystanków autobusowych, ale jeden z nich wyglada dość osobliwie.
Chodzi o ten położony zaraz za stacyjką Jeruty, który ulokował się na rozstajach dróg.
Niegdyś zadaszony, bodaj od dwóch albo trzech miesięcy przeobraził się w obiekt odkryty - przystanek pod chmurką.
Z jakiejś przyczyny zawalił się dach i jak legł na ziemię, tak leży do dzisiaj.
Dziwią się starsi, dziwią się dzieci, że szmat czasu upłynął, a tu na tym przystanku czas jakby się zatrzymał - fot. 5.
Nikt nie chce zabrać się do jego odbudowy. Ani przewoźnik, ani służby gminne, no i mamy dzięki temu kolejną osobliwość w powiecie.
2006.07.26