Elżbieta Kasznia, wybitna pieśniarka kurpiowska, artystka ludowa, laureatka wielu prestiżowych nagród w rozmowie z „Kurkiem” opowiada o swoich ostatnich sukcesach na festiwalu w Kazimierzu, początkach fascynacji pieśniami kurpiowskimi oraz dlaczego chce zakończyć współpracę z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Rozogach po odejściu dyrektor Karoliny Lewandowskiej – Zając.

Bunt kurpiowskiej pieśniarki
Elżbieta Kasznia (z lewej) nie wyobraża sobie swojej dalszej współpracy z rozoskim GOK-iem po odejściu dyrektor Karoliny Lewandowskiej – Zając (z prawej)

- Po tym, jak z pracą w Gminnym Ośrodku Kultury w Rozogach pożegnała się dyrektor Karolina Lewandowska – Zając, zapowiedziała pani, że nie będzie już prowadzić tam zajęć z młodzieżą. To dla gminy duża strata.

- Może nie dla wszystkich. Z tego, co wiem, niektórzy się cieszą. Ja w ogóle nie znałam pani Karoliny. Przyszłam do GOK-u, zapytać, czy ktoś jedzie na festiwal w Węgorzewie. Tak się zaczęło. Ona znalazła mi pierwszych uczniów. Napisała też projekt, w ramach którego uczyłam pieśni leśnych. Zbieraliśmy się po kilka osób, później dochodziły kolejne. Uzbieraliśmy grupę ok. 30 osób. Dzieci jest ok. 20.

- Czy po tych wypowiedziach wójt się z panią spotkał? Czy namawiał, by zmieniła pani zdanie?

- Nie. Ja wcześniej, jeszcze przed zapowiedzią odejścia z GOK-u, byłam u niego. Mówiłam, że jak przyszła pani Karolina, to w GOK-u zaczęło się wreszcie coś dziać. Wcześniej o 16.00 był już zamknięty. Było wcześniej tylu dyrektorów, a mnie przez dwadzieścia lat w Rozogach nawet nie zaproszono, bym tu śpiewała.

- Dlaczego?

- Widocznie inni chcieli się promować. Nic na to nie mogłam poradzić. Szkoda mi działającego w GOK zespołu, bo pewnie przestanie istnieć.

- Może następny dyrektor będzie kontynuował to, co pani Karolina rozpoczęła?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.