Słowa, które Krzysztof Mańkowski skierował do radnych podczas ostatniej sesji, wciąż budzą żywe emocje. Chodzi o wypowiedź włodarza, kiedy zastanawiał się, czy jego adwersarze będą mieli „cojones” („jaja”) i złożą wniosek o referendum w sprawie odwołania burmistrza. - Takie słowa, zwłaszcza w obecności zaproszonych przez niego gości, nie powinny paść. Ich użycie było mało dyplomatyczne – ocenia przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Łachacz.

Burmistrzu, czy to wypada?
Nieotrzymanie wotum zaufania i absolutorium najwyraźniej wyprowadziło burmistrza Mańkowskiego z równowagi

JAJA Z NIESMAKIEM

Kurz po ostatniej, bardzo burzliwej sesji Rady Miejskiej, jeszcze nie opadł. Majowe posiedzenie z pewnością przejdzie do historii szczycieńskiego samorządu, bo po raz pierwszy od 1990 r. zdarzyło się, że urzędujący burmistrz nie tylko nie otrzymał od radnych wotum zaufania, ale i absolutorium. Zapamiętana zostanie też reakcja na to samego włodarza. Wyraźnie zdenerwowany Mańkowski po głosowaniu w sprawie wotum najpierw demonstracyjnie opuścił salę obrad, udając się swojego gabinetu, a po powrocie wkroczył na mównicę i zwrócił się do swoich adwersarzy: - Mam nadzieję, że będziecie mieli „cojones” („jaja”), żeby pójść dalej i za dwa tygodnie zgłosicie wniosek o referendum.

Słowa te padły w obecności przysłuchujących się obradom gości, w tym przedstawicieli środowiska sportowego, którzy optowali za przebudową stadionu przy ul. Śląskiej.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.