Szczycieńscy samorządowcy są zaszokowani wynikiem przetargu na zarządzanie zasobem nieruchomości komunalnych. Zadanie to, wykonywane do tej pory przez miejscowe TBS, przez najbliższe trzy lata realizować będzie firma z Łodzi.

Jak już informowaliśmy w poprzednim "Kurku" przetarg na administrowanie mieniem komunalnym wygrała spółka GESTOR z Łodzi przedstawiając korzystniejszą ofertę od szczycieńskiego TBS-u. Faktem tym są zdumieni miejscy radni. Czy ich reakcja jest szczera?

Jak do tego doszło

We wrześniu ubr. Urząd Miejski w Szczytnie ogłosił przetarg na zarządzanie zasobem nieruchomości komunalnych przez najbliższe trzy lata. Wynik nie przyniósł rozstrzygnięcia, bo jedyna oferta wpłynęła od dotychczas wykonującego to zadanie szczycieńskiego TBS-u. Do drugiego przetargu (5 grudnia), stanęły już trzy firmy i chociaż TBS przedstawił najkorzystniejszą ofertę (825 tys. zł), to znów przetarg unieważniono z powodu niepełnej dokumentacji złożonej przez firmy z Łodzi i Krakowa. Ta pierwsza oferowała swe usługi za 3,4 mln zł, druga - za 1,2 mln zł.

Miasto po raz kolejny więc ogłosiło przetarg, tym razem w trybie negocjacji, zapraszając do udziału firmy, które wcześniej wykazywały zainteresowanie tematem.

Nadeszły dwie oferty. Po ich otwarciu 24 lutego okazało się, że łódzka spółka GESTOR znacznie obniżyła cenę za swoje usługi - do 739,5 tys. zł, a TBS... podniósł - do 875 tys. zł.

Komisja przetargowa stwierdziła ważność obu ofert, a ponieważ jedynym kryterium, jakim mogła się kierować, była cena, zwycięzcą przetargu została firma z Łodzi.

Lament radnych

Blady strach padł na pracowników TBS-u. Ze wstępnych kalkulacji dyrektora Kryczało wynika, że ok. jedna trzecia 55-osobowej załogi będzie musiała pożegnać się z pracą. Sygnały dotarły do radnych czego wyraz dali podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w dniu 28 lutego.

Pierwszy w obronie zagrożonego zakładu stanął poprzedni burmistrz. Henryk Żuchowski sugerując nieprawidłowości w postępowaniu komisji przetargowej, poprzez ujawnianie na każdym etapie przetargu ceny ofert, przez co pokrzywdzonym został TBS. Oburzony też był radny Sławomir Ignatowski.

- Formalnie może i wszystko było w porządku, ale jakiś wariat układał warunki przetargu - mówił radny. Według niego obcy podmiot będzie zainteresowany tylko "ściąganiem forsy", a nie dbaniem o stan lokali komunalnych.

- Branie pod uwagę tylko ceny było wielkim uproszczeniem - protestowała też radna Ewa Czerw.

Zła taktyka

- Nie było innego wyjścia, bo tak stanowią przepisy - odpowiada naczelnik wydziału gospodarki miejskiej Ilona Bańkowska.

Z kolei burmistrz Bielinowicz wytyka władzom TBS-u, że obrały złą taktykę podnosząc cenę, zamiast ją obniżyć tak jak konkurent. Ten miał prawo znać wcześniejsze oferty TBS-u, bo zgodnie z obowiązującymi przepisami są one otwierane publicznie.

- Mogliśmy zaproponować niższą cenę, ale dziś można już tylko żałować - przyznaje rację burmistrzowi dyrektor TBS-u Alfred Kryczało.

Nieciekawy zapach

Henryk Żuchowski wytyka swemu następcy, że wynik przetargu można było przewidzieć wcześniej i trzeba było przed taką ewentualnością odpowiednio się zabezpieczyć.

- Proszę państwa, nad tym przetargiem unosi się nieciekawy zapach - mówił do radnych podczas sesji były burmistrz.

Bielinowicz odpowiada, że specyfikacja została opracowana za rządów Żuchowskiego. Dodaje jednak od razu, że była ona przygotowana zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych.

Czy rzeczywiście zatem był sposób na to, by TBS mógł dalej, bez ryzyka wykonywać swoje zadania?

Okazuje się, że szansa była. Wystarczyło tylko wystąpić do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zgodę na powierzenie TBS-owi zarządzania mieniem bez przetargu. W ten sposób, skutecznie i z korzyścią dla TBS-u, postąpiono trzy lata temu. Gwarancji, że prezes ponownie wyraziłby zgodę, praktycznie nie ma, ale nic nie stało na przeszkodzie, by przynajmniej spróbować.

- Sugerowałem takie rozwiązanie, przed ogłoszeniem przetargu, ówczesnemu burmistrzowi Żuchowskiemu. On jednak nie za bardzo się do tego palił - mówi dyrektor Kryczało. - Byliśmy u niego w niełaskach.

- Można było wystąpić do Urzędu Zamówień Publicznych, ale nie dostaliśmy takiego polecenia - potwierdza naczelnik Bańkowska.

Protest

TBS się jednak nie poddaje. Na ręce burmistrza, dyrektor Kryczało złożył protest. Nie chce nam zdradzić, jakie przywołuje w nim argumenty. Twierdzi tylko, że komisja przetargowa popełniła błędy proceduralne, a złożone przez uczestników przetargu oferty nie spełniały wymaganych warunków. Prawidłowość przebiegu procedury przetargowej ma zbadać także komisja rewizyjna Rady Miejskiej.

Z ostatniej chwili

W poniedziałek (3 marca) burmistrz Bielinowicz poinformował nas, że protest TBS-u uznał za zasadny. Przetarg został unieważniony.

Andrzej Olszewski

2003.03.05