Batalia o fundusze na sportowe doskonalenie dzieci i młodzieży rozgorzała na dobre. Przedstawiciele klubów stracili cierpliwość i postanowili zdecydowanie upomnieć się o przejrzyste zasady dzielenia funduszy na szkolenie młodych sportowców. Ich postulaty spotkały się z chłodnym przyjęciem decydentów.

Burza w miejskim sporcie

Nasz drogi MOS

Powołany przez burmistrza Zespół Doradczy miał do 28 lutego rozpatrzyć oferty klubów, stowarzyszeń i organizacji pozarządowych. W jego skład wchodzą radni: Beata Boczar - przewodnicząca, Jerzy Kosakowski, Jerzy Cimoszyński, Danuta Stefanowicz, Ryszard Gidziński, przedstawiciele organizacji pozarządowych - Irena Piechowicz i Arkadiusz Niewiński oraz naczelnik wydziału oświaty i sportu Robert Dobroński.

W budżecie miasta na wydatki związane ze sportem zarezerwowano łącznie 638 tys. zł. Na szkolenie dzieci i młodzieży przeznaczono z tej puli 110 tys. Zdaniem przedstawicieli klubów już sam podział wyjściowej kwoty jest niesprawiedliwy, bo zbyt wiele pieniędzy wydaje się na administrowanie MOS-em i pensje dla jego kierownictwa (ponad 356 tys. zł) oraz na utrzymanie powstającej przy Gimnazjum nr 2 hali sportowej (142 tys.). Wątek ten powracał wielokrotnie podczas spotkania działaczy z Zespołem Doradczym 2 marca.

Przedstawicielom klubów nie podoba się również to, że przy decydowaniu o podziale środków nikt nie zasięga ich opinii i nie pyta o plany szkoleniowe.

- Zaniepokoiły nas plotki, że decyzje dotyczące podziału środków już zapadły, tymczasem my chcemy jawności. Interesują nas jasne kryteria ich przyznawania - zaczął Grzegorz Iwańczyk z klubu "Zefir". Wtórował mu Mirosław Kowalski trenujący piłkarzy "Redy" Szczytno.

- Chcemy, żebyście nas zapraszali na zebrania, zasięgali naszej opinii. Tymczasem my musimy się wpraszać na te spotkania - mówił wzburzony.

Zdobyć Oscara

Wiele kontrowersji już od lat wzbudza podział środków między przedstawicieli różnych dyscyplin. Najwięcej pieniędzy od lat trafia do szczycieńskiego MKS-u szkolącego młodych piłkarzy. Działacze innych klubów chcieli wiedzieć, co o tym decyduje. Nie mają przy tym wątpliwości, że w Radzie Miejskiej działa silne lobby na rzecz piłki nożnej. Wiele gorzkich słów na temat tej sytuacji wypowiedział trener Bukowiecki.

- Od ośmiu lat moi podopieczni zdobywają medale Mistrzostw Polski, a tymczasem z roku na rok dostajemy coraz mniej pieniędzy. Nikt nie docenia naszej pracy. Zabieracie nam wiarę w siebie. Co jeszcze musimy zrobić, żeby ktoś wreszcie zaczął nas szanować? Czy mamy zdobyć Oscara? - dopytywał się szkoleniowiec. Z kolei Piotr Zembrzuski zwracał uwagę na niepotrzebne rozdzielanie środków na imprezy i na szkolenie.

- Aby wykorzystać otrzymane fundusze, jestem zmuszony organizować imprezy "na siłę", żeby tylko wydać te pieniądze, bo inaczej nie dostanę ich w następnym roku - mówił. Rację przyznała mu radna Danuta Stefanowicz, która zasugerowała, żeby na szkolenie przeznaczyć więcej niż na imprezy. Ta propozycja nie spodobała się radnemu Cimoszyńskiemu.

- Powinniście pokazywać ludziom swoje dyscypliny, bo ci, którzy nie interesują się sportem narzekają, że w mieście nic się nie dzieje - mówił radny.

Określić kryteria

Po kilkunastominutowej naradzie za zamkniętymi drzwiami Zespół Doradczy zaproponował, żeby przedstawiciele klubów opracowali swój sposób podziału pieniędzy na szkolenie i kryteria ich przyznawania. Podczas konsultacji, które odbyły się w piątek (4 marca) w siedzibie Stowarzyszenia Pro Publico Bono zaakceptowano propozycję Ireneusza Bukowieckiego. Przewiduje ona m.in., że 5% z puli przeznaczonej na szkolenie ma dostać każdy klub trenujący młodzież, o ile złoży stosowny wniosek. O tym, czy ustalenia te wejdą w życie, zdecydują kolejne narady. Działacze nie wierzą jednak w ich pozytywny skutek, bo, ich zdaniem, znów najwięcej pieniędzy dostanie MKS.

Ewa Kułakowska

2005.03.09