Grupa radnych miejskich ma wątpliwości związane z dotowaniem przez szczycieński samorząd świetlicy dla dzieci prowadzonej przez Stowarzyszenie Humanitarne „Dar Serca”. Ich zastrzeżenia budzi to, że choć środki formalnie przeznaczane są na placówkę socjoterapeutyczną, to w praktyce żadne specjalistyczne zajęcia się tam nie odbywają, bo brakuje wymaganej liczby specjalistów do ich prowadzenia. Burmistrz Górska zapewnia, że wszystko jest w porządku i oskarża radnych o napaść na świetlicę.
ŚRODOWISKOWA CZY SOCJOTERAPEUTYCZNA?
Działające w Szczytnie od kilkunastu lat Stowarzyszenie Humanitarne „Dar Serca” od dawna już prowadzi świetlicę dla dzieci z trudnych rodzin. Organizuje im też wypoczynek letni oraz coroczny przegląd młodych talentów „Ja też coś potrafię”. Wszystkie te inicjatywy są dotowane przez samorząd miejski. Na prowadzenie świetlicy w minionym roku stowarzyszenie otrzymało 76 tys. złotych. Prawie dwa miesiące temu zmieniła ona swoją siedzibę, przenosząc się z dawnego schroniska młodzieżowego na ul. Pasymskiej do budynku opuszczonego przez MOS na ul. Śląskiej.
Od pewnego czasu kontrowersje budzi charakter tej placówki. W ofercie rozsyłanej przez „Dar Serca” do szkół czytamy, że jest to świetlica środowiskowa, która m.in. zapewnia organizowanie dzieciom czasu wolnego, pomoc w nauce oraz odrabianiu prac domowych, rozwijanie zainteresowań, zajęcia plastyczne, muzyczne, kulinarne itp. Z kolei miasto przeznacza dotację na świetlicę socjoterapeutyczną. – W świetle przepisów to dwie różne placówki – przekonuje szczycieńska radna Agnieszka Kosakowska, z zawodu pedagog. Jak wyjaśnia, świetlica socjoterapeutyczna ma charakter specjalistyczny i zgodnie z ustawowymi wymogami powinna zatrudniać co najmniej dwóch socjoterapeutów. W tej prowadzonej przez „Dar Serca” pracuje tylko jeden. Oprócz tego powinna też zapewniać m.in. zajęcia logopedyczne, korekcyjne, terapeutyczne i kompensacyjne oraz realizować indywidualne programy.
NIEZAPOWIEDZIANA WIZYTA
Kosakowska monituje w tej sprawie u władz miasta już od grudnia. Wobec braku satysfakcjonujących odpowiedzi ze strony burmistrz i podległych jej urzędników, wraz z trojgiem innych radnych – Anną Rybińską, Arkadiuszem Marczakiem i Robertem Siudakiem pod koniec marca udała się z niezapowiedzianą wizytą do świetlicy.