Ma 26 lat. Jest jednym z dziesięciu tegorocznych neoprezbiterów - absolwentów Warmińskiego Seminarium Duchownego „Hosjanum” w Olsztynie. Urodził się w Szczytnie. Jest absolwentem Szkoły Podstawowej nr 4 przy ul. Lanca (dziś Gimnazjum nr 2). Świadectwo dojrzałości otrzymał w Technikum Rolniczym Zespołu Szkół nr 2 przy ul. Polskiej. Ojciec jest rencistą wojskowym, mama emerytowaną księgową. Brat, starszy o trzy lata jest inżynierem budowlanym, kieruje produkcją w zakładzie betoniarskim PEACH w Korpelach, żonaty. Cała rodzina oczekuje pojawienia się niebawem … córeczki, wnuczki i bratanicy w jednej osobie.
Na początek porozmawiajmy o pracy magisterskiej. Jaki był jej temat?
Ks. Paweł: - Pracę broniłem na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego. Jej tytuł to „Metaforyczne określenia chrzcielne w Korpus Paulinum”, czyli w listach św. Pawła. Chciałem, by moja praca była przesłaniem dla współczesnych rodziców o istocie sakramentu Chrztu Świętego. Rodzice zbyt często bardzo powierzchownie traktują ten pierwszy sakrament w życiu ich dziecka.
Zapytam młodego kapłana o jego wzór kapłaństwa.
- To oczywiście św. Paweł - apostoł narodów! Głosił bardzo praktyczne zasady chrześcijańskie, aktualne do dziś.
Św. Paweł to charakter dynamiczny i często kontrowersyjny. Tak też może o sobie powiedzieć ks. Paweł?
- Raczej utożsamiam się ze św. Pawłem. Chciałbym być taki jak On.
Od 1990 r. w parafii św. Brata Alberta jest ksiądz już piątym wyświęconym kapłanem. To obfitość tajemnicy powołań?
- Tu nie ma reguł. Na pewno w odkryciu mojego powołania mają swój udział ksiądz proboszcz i księża ze Szczytna - wówczas jeszcze jako ministranci i klerycy.
A jak było z księdza ministranturą?
- Zacząłem ją będąc w szóstej klasie szkoły podstawowej, czyli wtedy gdy większość chłopców kończy swoją służbę przy ołtarzu. Decyzję podjąłem sam, bez pomocy rodziców ani kolegów.
Potem była decyzja o wstąpieniu do seminarium. Jak przyjęli ją rodzice i brat?
- Mama się ucieszyła, a tata był bardzo sceptyczny. Miał wątpliwości, czy jest to dobry wybór. Natomiast mój brat przyjął ją po bratersku - to twoje prawo. Czas mojego pobytu w seminarium był również bardzo przeżywany przez całą rodzinę. Razem ze mną wrastali w życie seminaryjne.
Bywały kryzysy powołania?
- O tak. Z wieloma wątpliwościami trzeba było się uporać. Radą i pomocą służyli koledzy z roku przeżywający podobne dylematy, a przełożeni stale przypominali nam o zbliżającym się momencie podjęcia decyzji na całe życie. Gdy przyszedł czas powiedzenia Panu Bogu - TAK, nastąpiło wielkie uspokojenie.
26 czerwca minął pierwszy miesiąc kapłaństwa. Jaki był ten czas?
- To był miesiąc miodowy neoprezbitera. Cały czerwiec urlopowy. Byłem zapraszany do odprawiania w wielu parafiach mszy św. poprymicyjnych. Zaznałem tam wiele dobroci i serdeczności. Bardzo dużo rozmów z różnymi ludźmi, ciekawymi spotkania z młodym kapłanem.
Kończy się miesiąc miodowy, zbliża się czas pierwszej pracy.
- Dekretem ks. arcybiskupa zostałem skierowany jako wikariusz do parafii katedralnej w Olsztynie. Ksiądz proboszcz przydzielił mi zadanie opieki nad grupą 40 ministrantów i Wspólnotą Krwi Chrystusa. Będą prowadził niedzielne msze św. dla dzieci i wszelkie „dzieła dziecięce” w parafii, oraz 14 godzin katechezy w II Liceum Ogólnokształcącym.
Poznaliśmy zainteresowania biblijne księdza, są nimi dzieła i postać św. Pawła. Czym jeszcze ksiądz się interesuje?
- Ogólnie sportem, a szczególnie tenisem i lekkoatletyką. Tenis zacząłem uprawiać na kortach seminaryjnych. W lekkoatletyce interesują mnie wszelkie konkurencje biegowe.
Rozmawiał:
Paweł Bielinowicz/Fot. archiwum