Łączenie klas w szczycieńskich podstawówkach powoduje, że nauczyciele wychowania fizycznego muszą się nieźle nagimnastykować, aby zrealizować choćby minimum z podstawy programowej. Żeby uniknąć tłoku w salach gimnastycznych, dzieci wychodzą na spacery albo do małych salek przeznaczonych do ćwiczeń korekcyjnych. - Boli nas to, że pracujemy w takich warunkach – skarży się pragnący zachować anonimowość nauczyciel wychowania fizycznego.

Ciasno na WF-ie

SKUTKI OSZCZĘDZANIA

To, że w szczycieńskich szkołach z roku na rok ubywa uczniów, nie oznacza wcale, że warunki do prowadzenia zajęć się poprawiły. Wprowadzane oszczędności, a zwłaszcza łączenie klas na zajęciach wychowania fizycznego, ma swoje negatywne skutki. O problemie zrobiło się głośno już ponad rok temu, kiedy przewodnicząca Rady Miejskiej i nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 3 Beata Boczar podczas jednej z komisji sygnalizowała, że w jej placówce na jednej godzinie lekcyjnej w sali ćwiczą w sumie trzy grupy liczące ogółem 70 uczniów. Obawy związane z bezpieczeństwem dzieci wyrażał wówczas na łamach „Kurka” warmińsko-mazurski wicekurator oświaty Marek Szter. - Mam wątpliwości, czy po pierwsze nauczyciele są w stanie zapewnić bezpieczeństwo, po drugie – czy mogą w takich warunkach realizować podstawę programową – mówił wicekurator.

NIEPOKOJĄCE DANE

Czy od tego czasu sytuacja się poprawiła? Zdaniem radnej i nauczycielki wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 6 Anny Rybińskiej – nie. Jak mówi, na zajęciach nadal jest tłok, a do tego dochodzi do sytuacji wręcz kuriozalnych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.