- „Zawisza Bydgoszcz to klub, który już nie istnieje, występując obecnie w IV lidze” - „wypalił” swego czasu w telewizji Andrzej Zydorowicz. Ten lapsus znanego sprawozdawcy sportowego dziwnie pasuje do sytuacji dogorywającego od paru miesięcy szczycieńskiego MKS-u.

Co dalej, MKS-ie

ŹLE OD ZAWSZE

Kiedy było dobrze w MKS-ie? Chyba tylko przez krótki czas po jego utworzeniu w 1997 r., gdy pojawił się sponsor, figurujący także w pełnej nazwie klubu. Po pierwszym spadku drużyny seniorów z IV ligi w roku 2001 MKS w zasadzie nie zdołał wstać na nogi. Już parę lat temu zaczęto mówić o konieczności jego rozwiązania i powołaniu nowego tworu. Pewne nadzieje wiązano z ponownym awansem do IV ligi w 2006 r. Niestety, już u progu nowego sezonu z MKS-em pożegnał się główny twórca sukcesu trener Tadeusz Justka, a potem było coraz gorzej. Zespół seniorów dwukrotnie cudem nie spadał do klasy okręgowej. W miarę przyzwoity był sezon poprzedni (z nowym zarządem dającym pewne nadzieje), ale obecne rozgrywki to powrót do koszmaru. Niesnaski w zarządzie i brak komunikacji w klubie na pewno nie tworzyły dobrej atmosfery wokół drużyny. Jesienią, mimo wywalczonego awansu, w klasie wojewódzkiej nie zagrali juniorzy. Powód – brak pieniędzy. Sygnałem, że w MKS-ie dzieje się coś naprawdę bardzo niedobrego, był fakt oddania walkowerem meczu seniorów w Elblągu. Okazało się, że na wyjazdy nie ma już środków finansowych. Ba, zabrakło także funduszy na opłacanie arbitrów prowadzących mecze w Szczytnie. Piłkarze jeździli na spotkania prywatnymi samochodami, a na pokrycie kosztów sędziowania „organizowano” (nie zawsze na czas) pieniądze. Podobny problem miały również zespoły młodzieżowe, występujące w lidze okręgowej. Nowe władze, które nie tak dawno kierowały pretensje do poprzedniego prezesa Zbigniewa Magnuszewskiego o złe gospodarowanie klubowymi pieniędzmi, same nie potrafiły ich odpowiednio wydawać. Miasto wstrzymało wypłatę ostatniej transzy dla klubu. Zaczęto mówić o konieczności zdymisjonowania obecnego prezesa Jacka Piórkowskiego (to na niego przede wszystkim była zrzucana wina). Odbyły się dwa zebrania, na których jednak zabrakło konkretów dotyczących przyszłości piłki w Szczytnie. Smutnym podsumowaniem rundy jesiennej był walkower w pucharowym meczu z MKS-em Korsze (piszemy o tym oddzielnie).

MKS 2010 ZAMIAST MKS-U

- Trzeba rozwiązać ten klub i powołać nową komórkę – twierdzi Waldemar Pogorzelski z „grupy inicjatywnej”, dotychczas związany z drużynami młodzieżowymi MKS-u.

Ma nadzieję, że klub będzie nadal nazywał się MKS, ewentualnie tylko z jakimś dodatkiem, np. „2010”. - Jeżeli zarząd klubu nie ureguluje długów, na walnym zgromadzeniu za parę tygodni prawdopodobnie rozwiążemy stowarzyszenie i powołamy nowe. Dobrze by było, gdyby do zarządu wszedł ktoś z miasta.

- To byłoby niezdrowe i chyba wbrew prawu – komentuje tę ostatnią propozycję burmistrz Danuta Górska, zapewniając, że środki na szkolenie młodzieży w mieście będą na poziomie z bieżącego roku. - Jest mi przykro i smutno, że tak się stało. Mam nadzieję, że w jakiś sposób to się odrodzi.

NAJBARDZIEJ CIERPIĄ ZAWODNICY

O głos w sprawie funkcjonowania klubu i przyszłości piłki w Szczytnie poprosiliśmy także kapitana MKS-u Pawła Pietrzaka. Według niego złe czasy dla drużyny nastały z chwilą odejścia prezesa Magnuszewskiego

- Najbardziej zawiódł mnie nowy zarząd. Niby inteligentni, wykształceni ludzie... – stwierdza zawodnik szczycieńskiego klubu, zauważając, że winny jest nie tylko prezes Piórkowski.

- Najbardziej cierpią zawodnicy. Nikt, łącznie ze mną, nie robi postępów od dłuższego czasu.

Dla kontrastu przypomina sytuację, gdy zawodnicy trenowali prawie jak zawodowcy. Dotyczy to okresu, kiedy MKS w ładnym stylu wywalczył awans do IV ligi. Przyznaje, że piłkarze liczyli na pewne profity z gry w wyższej klasie. Nic z tego nie wyszło.

- Nie ma przyjemności z treningów, gra się bardziej z obowiązku – zwierza się „Kurkowi”. Stwierdza, że jedyne wyjście to wycofanie się z rozgrywek i zawiązanie czegoś nowego. - W perspektywie kilku lat może to okazać się zbawienne dla piłki w tym mieście.

Jako warunek dobrego funkcjonowania nowego klubu podaje konieczność „ujawnienia się” osoby z umiejętnościami menedżerskimi, posiadającej inicjatywę, potrafiącej coś stworzyć.

CUDU RACZEJ NIE BĘDZIE

Większość rozmów i komentarzy dotyczących klubu opierała się ostatnio na mało produktywnym krytykowaniu poczynań prezesa Piórkowskiego czy zarządu.

- Niektórzy będą źli, że rozwaliliśmy MKS, ale innego wyjścia nie ma – uważa Waldemar Pogorzelski. - Chyba że ktoś wyłoży z 60 tysięcy, wtedy niech klub funkcjonuje dalej.

W cud znalezienia brakujących pieniędzy i szybkie wyprostowanie rozmaitych spraw w klubie mało kto wierzy. Wiele wskazuje na to, że zespół seniorów zostanie wycofany z IV-ligowych rozgrywek. W przyszłym sezonie nowa drużyna rozpoczynałaby od klasy A. Ci działacze, którzy chcieliby decydować o obliczu szczycieńskiej piłki w przyszłości, zamierzają ocalić od parumiesięcznej „luki w życiorysie” grupy młodzieżowe. Miałyby one wiosną kontynuować swoje rozgrywki. W tym celu członkowie „grupy inicjatywnej” planują udać się na rozmowy w Warmińsko-Mazurskim ZPN. Działacze „nowego” MKS-u chcieliby korzystać z doświadczenia – na zasadzie doradztwa - byłych prezesów szczycieńskiego klubu. - Ja się nie wtrącam w sprawy MKS-u, bo nie jestem związany z tym klubem – ucina rozmowę na ten temat poprzedni prezes szczycieńskiego klubu Zbigniew Magnuszewski. - Sentyment zamilkł z chwilą posądzenia mnie o zdefraudowanie klubowych pieniędzy.

LEPSZE JUTRO?

Nie tak dawno odrodziła się Pogoń Szczecin, która po „brazylijskich” eksperymentach swojego właściciela, musiała zaczynać od najniższych klas rozgrywkowych. Dziś puka do bram ekstraklasy. Czy w Szczytnie, mieście bądź co bądź ze sporymi piłkarskimi tradycjami, podobne powstanie z popiołów jest możliwe?

(gp), (o)