Co robią architekci to na ogół powszechnie wiadomo. Po prostu projektują. Na ogół obiekty budowlane. Ale nie tylko. Znam wielu kolegów o takim samym jak ja wykształceniu, którzy w życiu zawodowym zajęli się zupełnie czym innym.
Ciekawe, że akurat ten rodzaj studiów, czyli artystyczno-inżynierskie, prowokuje do poszukiwań twórczych poza wyuczonym zawodem. Oczywiście najbardziej znanymi przedstawicielami architektów pracującymi w branżach odległych od podstawowego zawodu byli w Polsce panowie Marian Spychalski, który w randze marszałka piastował wysokie peerelowskie godności państwowe, oraz niezapomniany Jan Suzin - jeden z pierwszych, niejako kultowych telewizyjnych spikerów. Dzisiaj zamierzam napisać o jeszcze kilku podobnych „odstępcach”.
Co do marszałka Spychalskiego, to drobna, osobista dygresja. Kiedy w roku 1969, jako świeżo upieczony dyplomant rozpocząłem staż w warszawskim biurze projektów, zatrudniono mnie w charakterze asystenta zasłużonego, jeszcze przedwojennego architekta, pana Zygmunta Stępińskiego. Inżynier Stępiński był kolegą z lat studenckich wspomnianego marszałka, który w owym czasie pełnił funkcję Przewodniczącego Rady Państwa PRL. Przypominam sobie, że z racji owej znajomości mój szef nie musiał liczyć się z nikim i niczym. Jego projekty nie podlegały ocenie żadnych komisji, a obowiązujące normy miał raczej głęboko… (jako kulturalny felietonista nie napiszę gdzie). Był absolutnie nietykalny, co akurat w moim wypadku stanowiło cechę pozytywną, bowiem i ja, jako asystent, mogłem sobie pod okiem szefa projektować dość swobodnie i z fantazją.
Wymieniając znanych ludzi z tamtych lat należałoby napisać kilka słów o Zbigniewie Lengrenie, niezapomnianym twórcy profesora Filutka. Rysowniku, satyryku i estradowcu. Pan Lengren ukończył wprawdzie studia plastyczne na uniwersytecie w Toruniu, ale przez kilka lat studiował architekturę. Jego syn Tomek, którego znałem był moim rówieśnikiem. Był, bo zmarł sześć lat temu. Obaj, w tym samym roku, zdawaliśmy na Wydział Architektury PW. Mnie udało się, natomiast jemu nie. Tylko że Tomek równolegle zdawał na Akademię Sztuk Pięknych, na wydział architektury wnętrz i tam dostał się bez kłopotów. Studia ukończył, ale i tak został w dorosłym życiu aktorem („Trzeba zabić tę miłość”), a także uznanym reżyserem („Brygada majstra Mortala”).