... w głowie i rowie. Wielokrotnie nasze „Kręciołowe” grono na stalowych rumakach pomykało do Mrągowa na Piknik Country.

Country...
Na zdjęciu z lewej – do Mrągowa rowerem, by stanąć do fotki z traperem. Z prawej - „Kręcioły” z zespołem, Piknik Country, 2002 r.

Muzyka o pracy, miłości, przygodach i kowbojach po prostu grała w naszych głowach. Zgodnie z jej rytmem oraz z wpisanymi w duszę drogowskazami i nasza droga w 2001 r. wiodła przez Romany, Nowe Kiejkuty, Orzyny, Rańsk, Rybno, Grabowo, Karwie wprost do Mrągowa. Tam doświadczyliśmy różnorodnych rozrywek, bowiem miasto we władanie przejęli kowboje. Szybko zostaliśmy pochłonięci przez zgromadzony na rynku tłum i atmosfera wielkiego Pikniku udzieliła się i nam rowerzystom. Po doświadczeniach związanych z uczestnictwem w obchodach Dni i Nocy Szczytna, z zaciekawieniem obserwowaliśmy poczynania mrągowskich organizatorów. Osobiście zazdrościłam im pomysłu na fantastyczne gadżety w postaci kowbojskich kapeluszy i barwnych okolicznościowych flag. Postanowiłam jedną z nich nabyć i przytwierdzić do swojego stalowego rumaka, ale nagle zrobił się mały problem. Całą kasę „przepuściłam” i gdy prosiłam o finansowe wsparcie kolegów, wszyscy kieszenie wywracali i zgodnie twierdzili, że pieniążki roztrwonili. Niepocieszona wskoczyłam na rower i za peletonem pognałam w stronę rogatek miasta. Początkowo droga powrotna zapowiadała się spokojnie i bezpiecznie. Jednak w pewnym momencie przemieniła się w uczestnictwo w wielkiej paradzie. Mijały nas ryczące rumaki, samochody z pasażerami wystawiającymi ręce, a nawet nogi za okno. Pozdrawiali nas klaksonami, przy nas palili gumę, krzyczeli... Jednym słowem zrobiło się niebezpiecznie, country mocno zagrało w mojej głowie i... wylądowałam w rowie. Powodem mojego manewru nie była jednak wywrotka. Na poboczu leżała zgubiona chorągiewka. Szybko ją podniosłam, do kierownicy przyczepiłam i oznajmiając, że „znalezione nie kradzione”, ruszyłam szczęśliwa za „Kręciołowym” peletonem. Mój manewr był kontrolowany. Niestety jeden z naszych kolarzy za sprawą silnego podmuchu pędzącego pojazdu faktycznie wylądował w rowie. Nie ucierpiał, ale natychmiast podjęliśmy decyzję, by uciekać z szosy, bo zrobiło się niebezpiecznie. Flaga, którą w fantastyczny sposób „zdobyłam” zdobi „Kręciołową” kronikę.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.