Mieszkańcy Jedwabna i okolicznych wsi skarżą się na funkcjonowanie tamtejszej oczyszczalni ścieków. Powodem ich niezadowolenia jest rozchodzący się w powietrzu fetor i podejrzany wygląd wody opuszczającej obiekt.
ZGUBNA TECHNOLOGIA
Oczyszczalnia w Jedwabnie została oddana do użytku w połowie poprzedniej dekady. Zastosowany w niej system filtrowania nieczystości płynnych należał wówczas do najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych. Wkrótce jednak okazało się, że nowoczesność obiektu stała się paradoksalnie jego największą wadą. W oczyszczalni doszło do awarii, która nie została naprawiona do dziś.
- Padło serce systemu oczyszczania: koła natleniające. W ich miejsce wstawiono strumienice, podobne do tych, jakie działają w Nowym Gizewie - opowiada Waldemar Rawa, do 1998 roku pracownik oczyszczalni w Jedwabnie. Tłumaczy, że przyczyną awarii był brak wiat chroniących basen z kołami przed niską temperaturą.
Rozwiązanie, które miało być tymczasowe, przetrwało do tej pory. Powodem są pieniądze: same koła stanowiły piątą część kosztów wybudowania całego obiektu.
- Od czasu ich wymiany na strumienice parametry oczyszczonej wody nie są już tak dobre jak wcześniej - przyznaje Waldemar Rawa.
Z SZAMBAMI BYŁO LEPIEJ
Na funkcjonowanie oczyszczalni skarży się wielu mieszkańców Jedwabna. Najbardziej dają im się we znaki przykre zapachy, wyczuwalne nawet w odległości kilku kilometrów od obiektu.
- Najgorzej jest latem. Czasami naprawdę nie ma czym w Jedwabnie oddychać - narzeka radny Szczepan Worobiej.
Jeszcze więcej powodów do niezadowolenia mają ludzie z pobliskiej Szuci. Przez środek wsi przepływa kanał, do którego trafiają oczyszczone ścieki. Tuż za Jedwabnem woda w nim do złudzenia przypomina tę, która płynęła w podszczycieńskim Kanale Domowym, zanim uruchomiono nowoczesną oczyszczalnię w Nowym Gizewie - jest mętna i cuchnąca.
- Kiedyś z tego kanału piły krowy. Teraz zarasta i śmierdzi - mówi sołtys Szuci Marianna Barańska. Dodaje, że nieczystości płynące z oczyszczalni trafiają do rzeki Omulew. Sama wieś została podłączona do gminnej sieci kanalizacyjnej cztery lata temu. Według mieszkańców, system rur i przepompowni wykonano wadliwie. Ścieki cofają się, a ludzie zmuszeni są do wdychania przykrych zapachów.
- Czasami tak śmierdzi, jakbyśmy w ubikacji siedzieli. Wcześniej, jak mieliśmy jeszcze szamba, było dużo lepiej - skarży się mieszkanka Szuci Jadwiga Miecznikowska.
CO NAJPIERW
Modernizacja oczyszczalni ścieków została wpisana do wieloletniego planu inwestycyjnego gminy. Zadanie będzie zrealizowane jednak dopiero po wykonaniu innej inwestycji: podłączeniu do kanalizacji wsi Burdąg, Małszewo i Waplewo. Wójt Włodzimierz Budny uważa, że z obecną siecią oczyszczalnia sobie radzi. Tłumaczy, że skargi mieszkańców dotyczą wyłącznie zapachów, a te pojawiają się wskutek nielegalnego pompowania do kanalizacji zawartości przydomowych szamb.
- Mamy wiele takich przypadków, walczymy z tym, ale wszystkich winnych tego procederu nie jesteśmy w stanie ukarać - mówi wójt. Zaprzecza również, jakoby ścieki trafiały do Omulwi, a z oczyszczalni wydostawała się woda zagrażająca środowisku.
- Raz na kwartał bada ją sanepid. Dotychczas nie było powodu do alarmu - zapewnia Włodzimierz Budny. Jednocześnie zarzuca opozycjonistom z rady szukanie problemu tam, gdzie go nie ma.
Takie wyjaśnienia dziwią Szczepana Worobieja, który uważa, że oczyszczalnia powinna być zmodernizowana przed podłączeniem do kanalizacji kolejnych wsi.
- Ten problem podnoszą od kilku lat mieszkańcy gminy, a nie kilku opozycyjnych radnych - odpowiada Szczepan Worobiej.
Wojciech Kułakowski
2007.04.25