Ozdobą naszych domów są często obrazy. Malowane farbami, szkicowane ołówkiem, a także wyszywane muliną. Igła w ręce zwinnej hafciarki może stworzyć cuda. W Wielbarku zdolnych pań nie brak, a największy urodzaj talentów obsypał rodzinę Hirschów.
Z MATKI NA CÓRKĘ
Małgorzacie Hirsch, mieszkance Wielbarka, nie jest obcy żaden z podstawowych rodzajów haftu - ani najczęściej spotykany płaski, ani angielski, ani richelien. Od dłuższego czasu wyszywa jednak haftem krzyżykowym. Zamiłowanie do robót ręcznych wyniosła z domu rodzinnego.
- Narzędziem mojej mamy było szydełko, ciotki druty, ja wybrałam igłę - mówi pani Małgorzata.
Tym sprzętem wyczarowuje przeróżne wzory już od 20 lat. Pani Małgorzata potrafi wykonać dwiescie krzyżyków w ciagu godziny! Igła biegnąca po płótnie z tak zawrotną prędkością tworzy całe obrazy. Robótki hafciarki nie są długo ozdobą domu. Wyruszają w świat, nawet do Czech, Niemiec, czy Grecji. Prace pani Małgorzaty można było podziwiać m.in. na Jarmarku Mazurskim w Szczytnie oraz podczas święta Nadlesnictwa w Wielbarku. Hafciarka ciągle zdobywa nowe doświadczenia. Uczestniczyła w kursie haftu artystycznego organizowanym przez Urząd Pracy. Uczyła się na nim wykonywania gobelinu. Jak widać, nie poprzestaje na jednym.
Wykonywanie robótek to nie tylko pasja pani Małgorzaty, ale też innych członków jej rodziny. Mąż hafciarki, Mirosław wyszywał wspólnie z siostrami. Przyznaje, że jako młody chłopak siadywał wraz z nimi do robótek. Wyszywali serwetki, obrusy a oprócz tego...
- Jednego razu zrobiliśmy również dywan. Na koc naszywaliśmy kawałki materiałów, wszystko, co tylko było... nawet sztruks. Przez długie lata zdobił nasz dom - wspomina pan Mirosław.
Potem jego kompanem wyszywania stała się małżonka.
- Bywało, że razem robiliśmy obrusy. Dziś jednak jestem za bardzo zajęty pracą - ubolewa pan Mirosław.
Talent po rodzicach odziedziczyły ich dzieci, które też mają się czym poszczycić.
URODZAJ TALENTÓW
Dzieci państwa Hirschów nie marnują swych zdolności. Najstarsza córka Aleksandra, studentka germanistyki w Szczytnie, podobnie jak mama, wyszywa doskonale.
- Robię między innymi kartki, łapki do garnków, obrazki. Ofiarowuję je potem znajomym jako prezenty. Uważają, że są nietypowe i piękne - mówi Aleksandra.
Paulina, młodsza córka, jest uczennicą Państwowego Liceum Plastycznego w Olsztynie. Plastyczny talent zaczął się u niej objawiać już w gimnazjum. Hafciarską pasją zaraziła się jeszcze wcześniej.
- Zaczęłam wyszywać bardzo wcześnie, odkąd tylko umiałam utrzymać igłę w ręku - mówi Paulina.
Teraz jej narzędziem pracy jest nie tylko igła, ale także pędzel, dłuto, aparat fotograficzny, ołówek i wiele innych. Oprócz tego jest też uzdolniona matematycznie i... kulinarnie.
- Córka wraz z koleżanką piecze bułki. I nieźle im to wychodzi - chwali mama.
Arkadiusz, dziesięcioletni syn państwa Hirschów także próbuje swych sił w wyszywaniu.
- Bardziej pociąga mnie jednak rysowanie oraz matematyka - wyznaje chłopiec.
DLA KONESERÓW
W wielbarskim GOK-u prężnie działa kółko hafciarskie. Panie wymieniają się wzorami i nowo nabytymi umiejętnościami. Przede wszystkim spotkania pełnią funkcję towarzyską.
Hobby jest dość drogie. Mulina, nici czy włóczki nie zachęcają ceną, a trzeba liczyć się również z trudem włożonym w wykonanie prac. Nie każdy może pozwolić sobie na kupno większego obrazu wyszytego krzyżykiem. Niektóre z nich warte są nawet 700 złotych. Jeżeli już zdecydujemy się na haftowanie, można skorzystać z gotowych kanw, czyli płótna pokrytego namalowanym wzorem, który będziemy wyszywać. Te polskie nie są jednak tak dobrej jakości jak zagraniczne.
Dlaczego warto haftować?
- Haftowanie uczy cierpliwości, którą wyrabia się wraz z latami. Praktyka czyni mistrza - zachęca pani Małgorzata.
Wyszywać może każdy, jeżeli tylko ma chęci.
Dorota Mikołajewska
2006.09.06