Za kilka dni obchodzimy okrągłą, siedemdziesiątą rocznicę zwycięstwa w bitwie pod Monte Cassino, zwanej także bitwą o Rzym. Przełamanie niemieckich linii obrony nastąpiło w dniu 18 maja 1944 roku. Rozważania historyczne nie są moją najmocniejszą stroną. To specjalność autora sąsiedniej strony w „Kurku” - Sławomira Ambroziaka. Ja zatem napisać chcę kilka słów o piosence, która na zawsze pozostała w pamięci rodaków jako wspomnienie owej bitwy. Mam na myśli słynny utwór „Czerwone maki pod Monte Cassino”.
Pieśń owa powstała w nocy z 17 na 18 maja, czyli kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. Żołnierz 2. Korpusu Feliks Konarski, popularny przed wojną śpiewak operetkowy i kompozytor piosenek (pseudonim artystyczny Ref-Ren) napisał naprędce słowa piosenki o czerwonych makach, zainspirowany prowadzonymi tuż obok walkami. Po napisaniu tekstu Konarski obudził innego żołnierza 2. Korpusu – Alfreda Schütza, który przed wojną był znanym kompozytorem i dyrygentem. Ten w kilka godzin skomponował popularną do dzisiaj melodię.
Premierowe wykonanie odbyło się tuż po bitwie, w kwaterze generała Władysława Andersa w Campobasso, podczas akademii ku czci zwycięstwa. Z towarzyszeniem czternastoosobowej orkiestry kompozytora, „Czerwone maki” zaśpiewał żołnierz korpusu Gwidon Borucki. Przedwojenny aktor, muzyk i piosenkarz. Towarzyszyła mu żona, artystka rewiowa o pseudonimie Renata Bogdańska. Pani Renata kilka lat później wyszła za mąż za generała Andersa (została jego drugą żoną) i odtąd znamy ją jako Irenę Anders.