Zły stan techniczny drogi łączącej Sędańsk ze Szczytnem powoduje, że mieszkańcy wsi mają wielkie kłopoty z dotarciem do miejsc pracy. Dzień w dzień tłuką
się po wybojach, co wprowadza ich w stan najwyższej irytacji.
Choć miejscowość Sędańsk leży tuż pod stolicą powiatu, do pokonania jest dystans raptem czterech kilometrów, to jazda samochodem po tym odcinku zajmuje kilkanaście minut. Poza tym trzęsie wówczas niemiłosiernie, bo w drodze wybój tkwi za wybojem.
- Prawie cała wieś dojeżdża do Szczytna do pracy - informuje nas pan Dariusz, który pracuje w przedsiębiorstwie branży budowlanej w Korpelach. Dodaje, że codzienna jazda po drodze pokrytej licznymi koleinami sprawia, że samochód po trzech, czterech miesiącach nadaje się tylko do naprawy. Trzeba wymieniać całe zawieszenie. Inni mieszkańcy wsi dodają zgodnie, że na wiejskich spotkaniach przedwyborczych, wójt Sławomir Wojciechowski obiecywał im naprawę drogi, jeśli tylko wybiorą go ponownie na włodarza gminy.
- Wszyscy głosowaliśmy na niego, ale niestety, obietnica nie została zrealizowana - słychać zawiedzione głosy.
Mieszkańcom Sędańska nie chodzi już nawet o to, aby droga miała nawierzchnię asfaltową, choć zazdrośnie wspominają o nowo powstającej bitumicznej szosie łączącej inne gminne miejscowości - Romany z Lemanami. Im wystarczyłby odcinek wyłożony tylko tłuczniem, bo wtedy nawierzchnia byłaby w miarę równa i bez kolein. Zły stan drogi niepokoi także miejscowe gospodynie. Pani Krystyna mówi, że we wsi liczącej ok. 25 rodzin (latem liczba mieszkańców znacznie wzrasta za sprawą letników) nie ma nawet sklepu, bo nie można dowieźć zaopatrzenia. Jak zatem prowadzić gospodarstwo domowe w takich warunkach? Poza tym fatalny stan drogi odbija się także na dzieciach. Dojeżdżają one do szkół autobusem tłukącym się po wybojach, skutkiem czego, nim rozpoczną naukę, są już umordowane jazdą w okropnych warunkach.
OKIEM WŁADZ
Wójt gminy Szczytno, Sławomir Wojciechowski, tłumaczy „Kurkowi”, że istotnie na wiejskim spotkaniu mówił o drodze łączącej Sędańsk ze Szczytnem, ale nie obiecywał jej generalnego remontu, a jedynie to, że dołoży wszelkich starań, aby była przejezdna. Jak podkreśla, jest to zasadnicza różnica, dodając że deklaracja ta odnosi się do wszystkich innych nieutwardzonych szlaków komunikacyjnych w gminie. W sumie na remont czeka ponad 150 km nieutrwadzonych dróg, a tego wszystkiego nie da się załatwić od razu. Obecnie trwają prace remontowe na drogach w okolicach Lipowca, gdzie do poszczególnych gospodarstw nie mogą dojechać specjalistyczne samochody transportujące mleko. Choć wysypano już ogromne ilości żwiru i tłucznia, skutki są mizerne, bo wszystko tonie w błocie.
- Z tego powodu, aby nie wykonywać roboty na darmo, na drogę Sędańsk - Szczytno gminne służby także wysypią żwir, ale gdy wiosna zapanuje na dobre - obiecuje wójt Sławomir Wojciechowski i prosi mieszkańców wsi o cierpliwość.
Aby jednak nie pozostawiać ich samym sobie, u schyłku minionego tygodnia wysłano na szlak równiarkę.
- Dzięki pracy maszyny powinna nastąpić znacząca poprawa stanu nawierzchni, choć z drugiej strony nie należy spodziewać się cudów - uprzedza wójt. Wyjaśnia nam, że droga Sędańsk - Szczytno, co dodatkowo komplikuje sprawę jej remontu, jest częściowo pod zarządem gminy, częściowo zaś administrowana przez powiat. Prowadzone są rozmowy z jego władzami, ale na ich rezultat trzeba jeszcze poczekać.
SKARANIE BOSKIE
- Wbrew oczekiwaniom, po przejeździe równiarki nie nastąpiła żadna poprawa - irytuje się pan Andrzej, który mieszka we wsi od ponad 20 lat i pracuje w branży drogowej. Jego zdaniem nie bez winy jest sołtys, który zbyt słabo zabiegał o remont drogi i teraz mieszkańcy wsi zbierają tego owoce.
Wywołany do tablicy Reinhold Jonik, sołtys Sędańska potwierdza, że droga jest w fatalnym stanie.
- To skaranie boskie, jak ona wygląda – żali się sołtys. Zapewnia, że wiele razy naciskał na wójta i że w swych wysiłkach nie poprzestanie.
Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt