Jak zwykle od ponad 30 lat spędzałam i tegoroczne lato w Dłużku. Zawsze zachwycał mnie fakt, że życie tej wsi jest ustabilizowane, wciąż tak samo wolne od pędzących przemian gdzieś tam „w świecie.” Ta pozorna monotonia dawała letnikom poczucie bezpieczeństwa i mocno wpływała na urok miejsca.
W tym roku zauważyłam jednak, z lekkim niepokojem, że wieś się zmienia!
Popytałam to tu to tam i … dowiedziałam się, że w tym czarownym zakątku przetrwał relikt dawnych gomułkowsko-gierkowskich czasów: czyn społeczny!
Ale może po kolei…
Tyle się ostatnio narzeka w mediach na to, że Polacy wyjeżdżają z kraju, że uciekają itd.
A tu, proszę, właśnie w Dłużku dzieją się rzeczy z gruntu odwrotne. Do wsi z daleka (z Niemiec i Australii) przybyły dwie polskie rodziny, którym znudziło się już zagraniczne życie i na tak zwane stare lata postanowili wrócić do korzeni.
Oni ukochali sobie to miejsce, o którym wspomnienia towarzyszyły im przez dziesiątki lat w obcych krajach. Ci ludzie oprócz mnóstwa bagażu przywieźli ze sobą chęć i ochotę.
Przywieźli entuzjazm i miłość do tego skrawka mazurskiej ziemi. I właśnie dzięki ich zaangażowaniu i umiejętności przekonywania zaszły w Dłużku istotne zmiany. I tu zbliżam się do wspomnianych wcześniej czynów społecznych.
Z inicjatywy nowych mieszkańców naszej wsi rodziny Bera i rodziny Kiwickich, przy fizycznym wsparciu braci Trajgiel, mentorskiej motywacji pana Aleksandra Mroza, materialnym poparciu pani Małgorzaty Matuszewskiej z Urzędu Gmniny w Jedwabnie, która załatwiła budulec, udało się w ramach czynu społecznego wyrównać i utwardzić drogę wzdłuż jeziora Dłużek. Droga bywała często po prostu nieprzejezdna.
Druga akcja społeczna to ukłon w stronę starszych mieszkańców wsi.
Od wielu lat nasi seniorzy domagali się zbudowania bezpiecznego dojścia do działek położonych na wysokim brzegu jeziora. Bezskutecznie. Do czasu. Siła czynu społecznego jest wielka. Sam duch jednak by tym razem nie wystarczył. Inicjatorzy musieli poszukać sponsora, który przejąłby na siebie znaczne koszty tego przedsięwzięcia. I tak pragniemy gorąco podziękować panu radnemu Szczepanowi Worobiejowi, który z wielką determinacją poparł „oddolną” inicjatywę i zafundował drewno potrzebne do budowy balustrady ułatwiającej wspinaczkę po stromym zboczu. W ostatnich dniach lata pan Piotr Bera zawezwał nas, letników, do kolejnego czynu.
Tym razem zadaniem było zbieranie śmieci wzdłuż drogi prowadzącej brzegiem jeziora Dłużek.
Wyobraźcie sobie: w ciągu godziny zebraliśmy 9 wielkich worków. A skąd te śmieci tam się biorą, to już temat na osobny artykuł. Myślę, że nie mniej ciekawy. Bo jeśli chodzi o świadomość społeczną w kwestii dbania o środowisko jesteśmy, delikatnie mówiąc, zacofani.
Nasza zaprzyjaźniona urzędniczka z Urzedu Gminy, pani Małgorzata Matuszewska, i tym razem pomogła nam załatwiając transport zebranych odpadów.
Dziś mamy czystą drogę. Nie widać butelek, papierów, zapomnianych skarpetek i niedojedzonego prowiantu.
Tak jest dziś. Ale jak będzie w przyszłym roku? Chyba czeka nas następny czyn.
Ale czegóż się nie robi dla Dłużka?!
Dobrze, że oprócz tych, co narzekają, są wśród nas i tacy, którym się chce chcieć i chce się robić.
Joanna Skorupska