Dokładnie pięć lat temu, w jednym z moich pierwszych felietonów dla „Kurka”, wspomniałem nieistniejącą już wówczas kultową, warszawską knajpę „Kameralna”. Było to takie trochę wspomnienie Smarkula.
Tutaj drobna dygresja. Wspominając niejakiego Smarkula nawiązuję do słynnej inscenizacji telewizyjnej i filmowej dramatu „Chłopcy” Stanisława Grochowiaka. Rzecz dzieje się w domu starców, w grupie zaprzyjaźnionych staruszków. Najmłodszego z nich przezywano Smarkul i mimo że był także dość leciwym dziadkiem, to koledzy traktowali Smarkula jak chłopca na posyłki.
Moje wspomnienia z dawnej „Kameralnej” są niejako z perspektywy Smarkula, bowiem w latach pięćdziesiątych, kiedy bywały tam ówczesne sławy, ja byłem jeszcze uczniakiem. A bywali w „Kameralnej” lat pięćdziesiątych i wymieniony Grochowiak i Roman Polański, a także Hłasko, Tyrmand, Komeda i inni luminarze z kręgów ówczesnej bohemy. Kiedy ja sam zacząłem - dziesięć lat później - uczęszczać do „Kamery”, ów garnitur sław nieco przerzedził się, bowiem powstało kilka innych atrakcyjnych knajp i część dotychczasowych stałych bywalców zagnieździło się choćby w SPATiFie, albo w kawiarnio - restauracjach przy wydawnictwach „Czytelnik” (koło Sejmu), lub PIW przy ulicy Foksal. Także w wybranych nocnych lokalach jak „Manekin” (później „Largactil”), czy „Świętoszek” na Warszawskiej Starówce. Niektórzy jednak, mimo upływu lat, pozostali wierni dawnej „Kamerze” i od nich to ja smarkul sporo nasłuchałem się o owych czasach - niby już minionych, ale wciąż jeszcze bardzo bliskich.
Ta słynna, opiewana w literaturze restauracja została założona przez Związek Inwalidów Wojennych w roku 1947 przy ulicy Foksal 16. Jest to budynek stojący na rogu z ulicą Kopernika. Na górze, czyli na wysokim parterze był bar oraz sala restauracyjna. Pod nimi znajdował się dancingowy klub nocny. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku restauracja zaczęła podupadać i ostatecznie lokal zamknięto na początku lat dziewięćdziesiątych.
Stały bywalec „Kameralnej” Marek Hłasko tak pisał na emigracji (wyjechał z Polski w roku 1959):
- „Przekleństwo Słowianina ciąży na mojej duszy, bo zdaje się, że nie będę potrafił długo wytrzymać bez Warszawy. Kiedy tu wrócę, uderzę czołem o krawężnik przed KAMERALNĄ”.
Za życia nie wrócił. Zmarł w roku 1969 w Niemczech. Natomiast jego prochy sprowadzono do Polski w roku 1975 i pochowano na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
I oto, po pięciu latach, kiedy opisywałem „Kameralną” w „Kurku Mazurskim”, sytuacja diametralnie się zmieniła. Jak nie było, to nie było… - a teraz mamy aż dwie „Kameralne”. I obie uważają się za kontynuatorki tradycji kultowego lokalu