O tym, że lato odeszło, już wiemy. W minioną środę aura uraczyła nas jesienną burzą, a mieszkańcy miasta, słysząc pomruk grzmotów i odczuwając lekkie wstrząsy, już zaczęli się obawiać, czy to aby nie wtórne trzęsienie ziemi, które zapowiadali sejsmolodzy. Szczęściem tylko parę razy zagrzmiało, błysnęło i dość na tym - żywioł rychło się skończył. Tylko nie przestawało padać, wszak to już jesień. Po nieparzystej stronie ul. Chrobrego kasztany pogubiły liście. Dziwne, bo drzewa rosnące po przeciwnej stronie wciąż są jeszcze zielone.
KWITNĄCA JABŁOŃ
A jeśli już o zieleń chodzi, to rośnie w Szczytnie jabłonka wczesnej odmiany, podobna do papierówki, zwana popularnie klosem. I nie dość, że jest ciągle cała zielona, to jeszcze miejscami kwitnie. O tym zjawisku niespotykanym, jak na obecną porę roku, "Kurek" dowiedział się z rozmowy telefonicznej z panią Małgorzatą Böttcher, mieszkajacą przy ul. Buczka 8.
Nie zwlekajac, "Kurek" postanowił udać się we wskazane miejsce. Zajechawszy, co nie odbyło się bez nie małych trudów, o czym za chwilę, mógł podziwiać obsypana kwieciem gałązkę, która okryła się pięcioma lub sześcioma biało-różowymi kielichami. Dokładnie kwiatów zliczyć nie można, bo te wybujały dość wysoko. Aby wykonać zdjęcie - fot. 2, "kurkowy" reporter musiał wspiąć się na drabinę.
Pani Małgorzata Böttcher wprowadziła się na ul. Buczka 8 dwa lata temu, kiedy jabłonka była już duża i nie wiadomo, czy wcześniej zdarzały się jej takie powtórne, a zadziwiające kwitnienia u schyłku września.
DOJAZD
Już po rozmowie telefonicznej przyszła chwila refleksji - a gdzież, u licha, jest ulica Buczka? Aby zasięgnąć języka, "Kurek" udał się na postój taxi (w pobliżu dworca PKS), bo kto lepiej zna miasto niż taksówkarze. Co tam usłyszał? Ano pierwszy nagabnięty taksówkarz skierował nas na "osiedle Piastów". Tam, błądząc dobrych kilka, jeśli nie kilkanaście minut, w końcu usłyszałem od mieszkańców, że w najbliższej okolicy takiej ulicy na pewno tu nie ma. Wróciwszy, ale już na drugi postój, ten usytuowany przy ul. Odrodzenia, wreszcie otrzymałem właściwą informację, że ulica Buczka leży na osiedlu Kochanowskiego.
Choć nie jest to ulica ślepa, w obecnej chwili dojazd do niej możliwy jest tylko od jednej strony, od ul. Długiej. Wjazd z przeciwnej strony, od ul. Wyszyńskiego jest niemożliwy, bo ta jest zamknięta z powodu remontu.
ORYGINALNE OZNAKOWANIE
Penetrując dokładniej te okolice, "Kurek" natknął się na dość ciekawe oznakowanie ulicy i przyległych do niej niektórych domów. Oto przykład z miejsca, gdzie ul. Buczka krzyżuje się z ul. Wyszyńskiego - fot. 1.
Choć na przydrożnej tabliczce stoi biało na niebieskim, że to ul. Wyszyńskiego, co innego widzimy na domu nr 10. Ze starannie wykonanego napisu, czegoś w rodzaju metaloplastyki, wynika, że stoi on zupełnie gdzie indziej, a mianowicie przy ul. Nowotki.
ASPEKTY ZANIEDBANIA
Miejsce to cechuje się jeszcze i innymi niespodziankami. U wlotu ul. Buczka do ul. Wyszyńskiego czyha bowiem na potencjalnego automobilistę nagły spad, czy też próg na pół metra wysoki, a w żaden sposób nie oznakowany. Brakuje taśmy ostrzegawczej, czy choćby zwykłego znaku drogowego zakazującego wjazdu, który uchroniłby kierowcę od niemałych tarapatów. Ale chwilkę, bo zamiast krytykować, najpierw rozejrzyjmy się dokładnie dookoła. I co? Ano odpowiedni znak niby jest, tyle... że kuriozalnie został ukryty pod barakowozem - fot. 3.
Tam też, na zderzaku barakowozu wisi ostrzegawcza taśma, no ale kto by tam fatygował się z jej rozwinięciem i zawieszeniem. Na zdjęciu widać też, jak wielki jest ów niespodziewany spad. Tylko potężne ciężarówki, zaangażowane przy remoncie drogi mogą bezpiecznie zjechać nim w dół.
Brak właściwego oznakowania, choć w innym miejscu, przyczynił się do poważnego wypadku. Stało się to na osiedlu Leyka w ciągu sklepów usytuowanych obok filii miejskiej biblioteki - fot. 4.
Na zdjęciu widać wąski przesmyk, którym podążają ludzie udający się na zakupy. Stąpają oni po luźno ułożonych płytkach chodnikowych. A ponieważ nic nie ograniczało (ani nie ogranicza) przejścia w tym miejscu, żadna taśma, czy cokolwiek w tym rodzaju, owym szlakiem wędrowała do sklepu pani Alina Grabowska. Jedna z płytek, gdy dała na nią kolejny krok, obsunęła się, wskutek czego pani Alina straciła równowagę i upadła. Asekurując się w trakcie wywrotki ręką, uderzyła nią o twardy beton i złamała w okolicy nadgarstka. Na chwilę nawet straciła przytomność, ale w dojściu do siebie pomogła jej córka. Teraz z bolącą i unieruchomioną prawą ręką niewiele może zdziałać - fot. 5.
- Taka oto przygoda spotkała mnie w wieku 55 lat. A stało się to wskutek czyjejś niefrasobliwości - skarży się "Kurkowi" mieszkanka Szczytna.
Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że do wypadku doszło w piątek 24 września około godz. 10.00. Wizytowałem to miejsce tydzień później i nie zauważyłem, aby cokolwiek na plus tutaj się zmieniło. Rodzi się zatem pytanie, czy jeden wypadek to za mało?
REZOLUTNA ROKSANA
W sobotę, półtora tygodnia temu wybuchł mały pożar w ciągu usługowo-handlowym położonym przy ul. Sienkiewicza, tuż przy rondzie. Nic strasznego się nie wydarzyło, ot po prostu zapaliły się śmieci i kawałek płyty w pomieszczeniu piwnicznym. Buchnęło tylko nieco dymu i jeszcze mniej ognia - fot. 6.
Strażacy szybko uporali się z żywiołem, gasząc ogień w zarodku. Nikt nie ucierpiał, straty miały jedynie wymiar symboliczny, a wszystko to dlatego, że ktoś błyskawicznie powiadomił straż.
"Kurek" znalazł tę osobę. I tu uwaga, bo nie uczynił tego nikt z dorosłych, a mała dziewczynka - Roksana Miłek z klasy IV"b" SP nr 2 - fot. 7.
Znalazła się obok pożaru całkiem przypadkowo, jak zresztą i inni przechodnie, ale tylko ona pobiegła czym prędzej do najbliższego automatu i zatelefonowała do straży.
- Miałaś na to akurat pieniążki, czy też może korzystałaś z karty? - zapytałem dziewczynkę zaskoczony jej godną pochwały postawą. Głupim pytaniem podłożyłem się nielicho, wychodząc na starego durnia.
- A to nie wie pan, że do straży, pogotowia czy na policję dzwoni się za darmo?
Oto, co znaczy rezolutność w tak młodym wieku!
2004.10.06