Wśród lekarzy znane jest powiedzenie – „każdy lekarz ma swoje ulubione choroby”. Osoby niezwiązane z medycyną mogą się dziwić, jak można lubić choroby, które przecież oznaczają ból i cierpienie.
Oczywiście powiedzenie to jest skrótem myślowym i wskazuje na fakt, że są choroby, których leczenie daje lekarzowi radość i satysfakcję, a są również takie, które wprost przeciwnie - stanowią mordęgę i dla pacjenta, i dla lekarza. Dla mnie osobiście przykładem tej pierwszej jest chociażby zawał serca, natomiast drugiej - choroby stawów. Pracując w przychodni zawsze mam wielką satysfakcję, gdy uda mi się pomóc pacjentowi z zawałem serca. Właściwe postawienie diagnozy, zastosowanie wstępnego leczenia, szybkie wezwanie karetki jest bardzo ważne w przypadku zawału. W dużej mierze od lekarza pierwszego kontaktu zależy, czy pacjent w ciągu godziny od zgłoszenia się do placówki służby zdrowia znajdzie się w oddz. kardiologii, gdzie można wykonać zabieg udrożnienia tętnic wieńcowych. Gdy to się uda, satysfakcja jest ogromna. Później nieraz zdarzają mi się sytuacje, gdy w sklepie lub na ulicy, ktoś nieznajomy podchodzi do mnie, uśmiecha i mówi: Doktorze - pamięta Pan- cztery lata temu uratował mi Pan życie. To są miłe sytuacje. Każdy lekarz ich potrzebuje. Gdy brakuje takich drobnych sukcesów lekarze wpadają w depresję i zniechęcenie, jak psy ratownicze, które przeszukując gruzowisko lub miejsce zejścia lawiny przez długi czas nie znajdują nikogo żywego.
Nie chcę powiedzieć, że zawały wśród pacjentów zdarzają się zbyt rzadko, jest ich zdecydowanie za dużo i byłoby najlepiej, gdyby nie było wcale, ale praktyka pracy w przychodni wygląda tak, że z ostrym zawałem spotykamy się raz lub dwa razy w miesiącu, natomiast każdego dnia przychodzi do nas od kilkunastu do trzydziestu kilku osób, które skarżą się na bóle stawów. I wtedy lekarze słyszą to zdanie: – Doktorze wszystko mnie boli. Lekarze nieraz mówią, że ręce im opadają, gdy to słyszą. No cóż, gdy boli serce, lub żołądek lekarz raczej wie, co robić, ale gdy boli wszystko…? Niektórzy lekarze nazywają taki stan – oczywiście z uśmiechem, bo nie jest to oficjalna nazwa – „zespołem bolącego człowieka”.
Choroba zwyrodnieniowa stawów może dawać takie objawy – ból całego ciała. Jest to najczęstsza choroba wśród naszych pacjentów. Podręcznik z chorób wewnętrznych dla lekarzy – „Interna Szczeklika” podaje, że u wszystkich osób powyżej 55. roku życia występują zmiany w chrząstkach stawowych charakterystyczne dla choroby zwyrodnieniowej stawów. U osób powyżej 40. roku życia ponad połowa ma już zmiany zwyrodnieniowe w stawach. Są to oczywiście średnie dane dotyczące ludności Polski, natomiast w klimacie Szczytna jest chyba jeszcze gorzej. Ja sam, gdy robię przysiady podczas porannej gimnastyki i słyszę trzeszczenia w kolanach mam podejrzenie graniczące z pewnością, że należę do tej połowy czterdziestolatków, która niestety też ma zwyrodnienie stawów. Gdy zaczyna boleć, pacjenci ustawiają się w kolejce do lekarza i kiedy w końcu udaje im się dostać do gabinetu, siadają na krześle i mówią: – Doktorze, boli mnie. Gdy choroba trwa dłuższy czas a leczenie nie daje spodziewanych efektów, często słyszę od pacjentów zdanie: – Mam już dość, proszę mi dać skierowanie do dobrego specjalisty. Druki skierowań, którymi dysponujemy nie zawierają wersji „do dobrego specjalisty”, wypisuję więc pacjentowi zwykłe skierowanie i informuję, że specjalistę może sobie wybrać sam. Nie jest to jednak łatwe, gdyż sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak, że w Poradni Reumatologicznej w Olsztynie, w Szpitalu Miejskim pacjenci są rejestrowani na sierpień. Zanim „Kurek” ukaże się w druku, kolejka zapewne wydłuży się do września.
Zanim jednak zaczniemy wszyscy narzekać na służbę zdrowia w naszym kraju oraz NFZ, chciałbym przekazać czytelnikom „Kurka” dobrą informację. Wszyscy pacjenci z chorobą zwyrodnieniową stawów mogą być leczeni według najlepszych światowych standardów bez konieczności czekania w długiej kolejce do specjalisty. Współczesna medycyna jest zorganizowana w ten sposób, że najlepsze metody leczenia, wynikające z doświadczenia najlepszych specjalistów na całym świecie, poparte badaniami naukowymi oraz autorytetem profesorów są co roku publikowane w formie aktualnych zaleceń dla lekarzy – standardów postępowania w leczeniu danej choroby. Te zalecenia trafiają później do podręczników medycznych, z których uczą się lekarze. Dlatego też nawet lekarz rodzinny w powiatowym mieście, albo w wiejskim ośrodku zdrowia może zajrzeć do tych zaleceń i zastosować najlepsze leczenie.
Brzmi to pięknie, w praktyce jednak pojawiają się problemy. I tutaj z pewnością zaskoczę wielu czytelników stwierdzeniem, że problem leży w tym, że pacjenci nie zawsze chcą się leczyć zgodnie z najlepszymi zaleceniami. Popatrzmy więc jak powinna być leczona choroba zwyrodnieniowa stawów. W najnowszym wydaniu podręcznika „Interna Szczeklika” na stronie 1876 (wszystkich stron jest 2504), jest omówione leczenie tej choroby. Na pierwszym miejscu znajduje się DIETA!!! To nie jest żart, jeśli ktoś chce sprawdzić, zapraszam do swego gabinetu, pokażę podręcznik. Nauczyłem się, że gdy próbuję zalecać pacjentom właściwą metodę leczenia ci reagują zdziwieniem, niektórzy irytacją, a inni wręcz złością. Mówią: - Doktorze to mi nie pomoże, proszę mi dać konkretne leki. O leczeniu farmakologicznym również mówi podręcznik, napiszę o tym w następnym artykule, ale musimy mieć świadomość, że tabletki nas nie wyleczą, jeśli pominiemy tę pierwszą metodę leczenia, czyli właściwą dietę.
Dieta rzeczywiście jest bardzo ważna w rozwoju chorób stawów. Każdy kilogram nadwagi obciąża nasze stawy, ale ważniejszy jest inny aspekt choroby. Zwyrodnienie stawów jest chorobą degeneracyjną. Degeneracja chrząstek stawowych związana jest z tym, że jemy zbyt dużo, a równocześnie jest to żywność uboga w składniki odżywcze takie jak witaminy i minerały. Organizm nie jest w stanie zmetabolizować wszystkich cukrów, tłuszczów, barwników i konserwantów i dochodzi do jego przewlekłego „zanieczyszczenia” Skutkuje to degeneracją różnych tkanek, między innymi stawów. „Oczyszczenie” organizmu poprzez stosowanie właściwej diety jest bardzo ważne. W dawnych czasach ludzie pościli. Był to czas nie tylko duchowego oczyszczenia, ale również jak najbardziej fizycznego. Z tej dobrej tradycji w obecnym czasie najbardziej znany pozostał tłusty czwartek.
Włodzimierz Tarasiuk
– lekarz, specjalista chorób wewnętrznych. Pracuje jako lekarz rodzinny w Przychodni Vita-med. Pełni też dyżury w Szpitalu na Oddziale Wewnętrznym.