Jakiś czas temu czytałem artykuł poświęcony wyrażeniu „źle mi”.
Autor, który był językoznawcą pokazywał, że za pomocą tych krótkich dwóch słów, składających się w sumie z pięciu liter można wyrazić cały wachlarz problemów psychicznych, fizycznych i emocjonalnych. Człowiek może użyć tego wyrażenia, gdy jest chory i coś go boli, gdy ma problemy w pracy lub w domu, czy też wtedy, gdy ma kaca, zarówno tego po alkoholu, jak też moralnego po niewłaściwym zachowaniu. Równocześnie autor artykułu wskazywał, że jest to wyrażenie występujące tylko w języku polskim i nie da się go przetłumaczyć dosłownie na inny język. Po prostu inne języki, przynajmniej te europejskie, nie pozwalają na konstrukcję słowną tak bardzo wieloznaczną, są o wiele bardziej precyzyjne i wymagają konkretnego określenia jaki problem mamy na myśli. Nie jestem znawcą języków obcych, nie mogłem więc zweryfikować twierdzeń autora artykułu, ale pamiętam, że przeczytałem go z ogromnym zainteresowaniem.
W swoim gabinecie bardzo często spotykam pacjentów, którzy mówią do mnie: „doktorze źle mi”. Myślę wówczas, że problemy tłumaczy z tym wyrażeniem są błahostką w porównaniu z wyzwaniem, przed jakim staje lekarz, który musi pomóc osobie, której jest źle. W dzisiejszych czasach jest bardzo wielu ludzi, którzy czują się źle. Tak naprawdę bardzo niewiele osób odczuwa pełen komfort psychiczny, zadowolenie z życia, pełnię energii i optymizmu. Gdy ludziom brakuje tego wszystkiego, wielu z nich zaczyna szukać pomocy w gabinecie lekarskim. Mamy bezpłatną służbę zdrowia, więc wiele osób decyduje się pójść do lekarza, aby wyjaśnić dlaczego czują się źle, i czy nie jest to przypadkiem wynikiem jakiejś choroby. Niestety często po takiej wizycie czują się jeszcze gorzej z powodu tego, jak zostali potraktowani przez lekarza.