Wigilia to czas szczęścia, radości, suto zastawionych stołów, spotkań w gronie najbliższych. Nie dla wszystkich jednak jest to w pełni wymarzony okres. Szczególny charakter tych dni odczuwają zwłaszcza ci, którzy muszą spędzać je z dala od domu i rodziny. Osamotnieni, mimo iż wokół będzie wielu ludzi. W tak wyjątkowej sytuacji będą m.in. wychowankowie domów dziecka. Pozbawieni części dzieciństwa nie z własnej woli, ale często z winy oraz braku wyobraźni dorosłych.
W szczycieńskiej placówce przebywa 33 podopiecznych w wieku od 3 do 19 lat. Ta Wigilia dla części dzieci będzie pierwszą w nowym miejscu. Jednak większość spędzi ją tam po raz kolejny.
- W tym roku na święta do swoich domów wyjedzie 10. dzieci. W związku z tym kolacja wigilijna odbędzie się u nas kilka dni wcześniej - mówi dyrektor szczycieńskiego domu dziecka Janusz Barcikowski.
Pracownicy placówki robią wszystko, by wieczór wigilijny przypominał te spędzane w prawdziwych rodzinach.
- Jest bardzo uroczyście, przygotowujemy jasełka. Uczymy się tekstów na pamięć. Po występie dzielimy się opłatkiem i rozpakowujemy prezenty - opowiada nieśmiało 9-letnia Dorotka.
Potrawy na stół świąteczny przygotowują wraz z paniami kucharkami starsze dzieci.
- Wszystkie dania są typowo tradycyjne. Mamy m.in. ryby, barszcz czerwony, makaron z makiem, sałatki itp. Poza tym jest dużo owoców i ciast - mówi Damian, który od 9 lat przebywa w domu dziecka i jest to jego kolejna Wigilia w tym miejscu.
Na świąteczną kolację przybywają przedstawiciele starostwa, ksiądz i zaprzyjaźnieni goście z Niemiec. Wśród nich jest pani Krystyna Podolski. Kobieta organizuje w polskim kościele w Hamburgu zbiórkę prezentów dla dzieci ze Szczytna. Każda rodzina zainteresowana tym, aby pomóc dziecku otrzymuje jego dane i zbiera dla niego indywidualnie prezenty.
- W zeszłym roku prezenty były większe od naszej choinki - mówi z iskierkami w oczach Dorotka.
Corocznie dzieci otrzymują od zachodnich sąsiadów piękne podarunki, wśród nich zabawki, rowery. Latem wyjeżdżają do nich na wakacje.
Szczycieński dom dziecka wspierają również lokalni sponsorzy, którzy nieodpłatnie zaopatrują kuchnię w ryby. Fundują ciasta nie tylko na święta, ale również i na niedziele.
- Próbujemy zapewnić dzieciom jak najlepsze warunki. Chcemy, aby interesująco spędziły te szczególne dni. Jeżeli będzie sprzyjała pogoda, zorganizujemy im kulig - zapowiada dyrektor Barcikowski.
Chociaż pracownicy bardzo się starają, aby dzieci były szczęśliwe, to nikt i nic nie zastąpi najmłodszym prawdziwej, ciepłej, rodzinnej atmosfery. Miłości rodziców. Jeszcze kilka lat temu dzieci miały lepszy kontakt z rodzicami. Teraz tylko nieliczne wyjeżdżają na święta.
- Być może jest to skutek pogarszającej się sytuacji materialnej - zastanawia się dyrektor.
Anna Jakobsze
2004.12.22