Kiedy w roku 1950 zamieszkałem w nowo powstałej warszawskiej kamienicy przy ulicy Nowy Świat, to koło domu, przy rogu Nowego Światu z Ordynacką mieliśmy postój taksówek. Z tym, że na stosownym, okrągłym niebieskim znaku ulicznym widniał biały napis: POSTÓJ DOROŻEK SAMOCHODOWYCH. Fajna nazwa. Powszechnie zrozumiała. Słowo taksówka dopiero zaczynało funkcjonować w polskim języku, a co to zacz dorożka wiedział każdy obywatel.
Po Warszawie lat pięćdziesiątych poruszały się dość już liczne taksówki. W mniejszych miastach także bywały, ale raczej sporadycznie. Kiedy jeździłem jako kilkuletni brzdąc na wakacje do babci w Suwałkach, to ze stacji kolejowej wieziono nas do domu dorożką. Obowiązkowo. Autem to nie był żaden honor - po prostu wstyd i tyle. A wszystko to działo się zaledwie sześćdziesiąt lat temu.