Czytając w ostatnim „Kurku” felieton Andrzeja Symonowicza, stwierdziłem iż to nie może być koniec zwierzęcego tematu. Mój - bez mała pięcioletni - pies Misiek też choruje. Jest pod opieką młodej, wykształconej i bardzo zaangażowanej lekarz weterynarii, pani Joanny, wspieranej przez swój zespół oraz naprawdę świetnych specjalistów uniwersyteckich. Jednak możliwości weterynarii i stan chorego zwierzęcia wyznaczają nieubłaganą granicę. Misiek ma potężnie przerośnięte serce, przewlekłe migotanie przedsionków i niedomykające się zastawki. Cały zespół chorobowy nie daje mu szans na dożycie psiego sędziwego wieku. Każde większe nasilenie emocji (w tym wywołane hukiem) może go zabić. By nie nastąpiło to szybko, muszę na czas Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku wyprowadzić się ze Szczytna. Wynajmiemy z żoną jakiś domek i w ciszy przeżyjemy z psem (mam nadzieję) okres głupawki niestety wielu mieszkańców miasta.
Problem (bo jest to problem) używania środków pirotechnicznych powraca z regularną częstotliwością i z taką samą się oddala po okresie świąteczno-noworocznym. Co roku słyszymy o ofiarach petard rzucanych pod nogi przechodniów, a nawet wrzucanych w kaptury kurtek. Petard, które na całe życie krzywdzą często niewinnych, przypadkowych ludzi. Tak, o tym się mówi i pisze. W dalekim tle pozostają urazy (wskutek nagłego, o dużym natężeniu huku) ludzi ze schorzeniami kardiologicznymi czy neurologicznymi.
Irlandia, Włochy, Niemcy to kraje, które ograniczyły już możliwość rozrywek pirotechnicznych. W różnym zakresie i z różnym skutkiem. Wojewoda zachodniopomorski od kilku lat wydaje rozporządzenie zakazujące używania środków pirotechnicznych od 17 grudnia do 2 stycznia. Zakaz nie obwiązuje 31 grudnia i 1 stycznia. Coś tam ograniczał też wojewoda dolnośląski. Jestem za wprowadzaniem zakazów, bo dają podstawę prawną do ograniczania zjawiska i interwencji odpowiednich służb. Wiem, że znikomej interwencji. Dlatego, nawiązując do akcji Stowarzyszenia Empatia, namawiam mieszkańców do rezygnacji z fajerwerków.
Arkadiusz Niewiński