Ci, którzy instrumentarium ludowe kojarzą wyłącznie z pastuszymi fujarkami lub swojskimi skrzypkami, powinni czym prędzej obejrzeć nową wystawę w Muzeum Mazurskim. Można na niej podziwiać całe bogactwo i zróżnicowanie instrumentów muzycznych używanych w Polsce.
SZYDŁOWIECKIE ZBIORY
Eksponaty prezentowane w Szczytnie pochodzą ze zbiorów Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Jako jedyne w Polsce specjalizuje się ono w gromadzeniu instrumentów z różnych regionów kraju. W jego zbiorach znajdują się zarówno zabytkowe oryginały, jak i kunsztownie wykonane rekonstrukcje. Na otwartej 20 stycznia wystawie w Muzeum Mazurskim można obejrzeć m.in. proste, drewniane kołatki, które z instrumentami muzycznymi w dzisiejszym tego słowa znaczeniu nie miały wiele wspólnego. Dawniej były używane podczas polowań, wykorzystywano je także w trakcie obrzędów religijnych (tę funkcję pełnią zresztą do dziś). Wśród eksponatów znalazły się też ręcznie wykonane skrzypce, bez których nie sposób sobie wyobrazić kapel ludowych oraz gliniane okaryny i drewniane piszczałki. Zwiedzający wystawę z dużym zainteresowaniem przyglądali się ogromnym, kilkumetrowym trombitom i bazunom. Dawniej używali ich do sygnalizacji flisacy. Dopiero później te prototypy okrętowych syren zostały włączone do instrumentarium ludowego. Na ekspozycji nie zabrakło również kojarzonych głównie z folklorem miejskim różnych rodzajów harmonii. Ci, którzy pamiętają opis słynnego koncertu Jankiela z "Pana Tadeusza", mieli okazję zobaczyć z bliska cymbały wileńskie.
NIEPOSKROMIONY BURCZYBAS
Podczas wernisażu nie tylko oglądano instrumenty, ale też próbowano na nich grać. Okazało się jednak, że dobywanie dźwięków z niektórych eksponatów nie jest wcale prostą sprawą. Niemało trudu sprawił niewprawnym muzykantom burczybas, którego bodaj najważniejszą częścią jest ... koński ogon i aby usłyszeć choćby nutę, trzeba za niego pociągnąć, oczywiście w odpowiedni sposób. Najmłodsi zwiedzający chcieli koniecznie spróbować swoich sił w grze na lirze korbowej, a nieco starsi dmuchali zapamiętale w kunsztownie wykonane dudy żywieckie.
EGZOTYCZNE NAZWY
Dzięki prezentowanym na wystawie eksponatom można się przekonać, jak zróżnicowany jest nasz rodzimy folklor. Świadczą o tym chociażby nazwy zgromadzonych w muzeum instrumentów. Trzeba przyznać, że niektóre brzmią dość egzotycznie. Niewielu mieszkańców naszego regionu słyszało pewnie o suce biłgorajskiej, złóbcokach popularnych na Podhalu, gajdach istebniańskich czy sierszeńkach dwupęcherzowych z terenów byłego woj. gorzowskiego. Nazewnictwo sprawiło też sporo kłopotów organizatorom wystawy, którzy przygotowali opis poszczególnych eksponatów po polsku i niemiecku.
- Tłumaczenie zajęło nam kilka dni - wyznała kustosz Muzeum Mazurskiego Monika Ostaszewska-Symonowicz, której w pracach pomagał odbywający staż w muzeum młody wolontariusz z Niemiec Martin Adam.
Nie zabrakło też akcentu lokalnego. Na wystawie zaprezentowano kolekcję skrzypiec mazurskich wykonanych przez Kazimierza Danowskiego według opisu etnografa Adama Chętnika. Dzięki replikom można prześledzić ewolucję tego popularnego instrumentu, który początkowo składał się z kawałka gontu oraz jednej struny z końskiego włosia. Pan Kazimierz książki z opisem skrzypiec sprowadzał aż z Biblioteki Narodowej.
(łuk)
2006.01.25