W bloku przy ul. Sobieszczańskiego 7 spaliny z węglowych piecyków ogrzewających poszczególne mieszkania oraz przykre zapachy z łazienek i wc przenikają do sąsiednich lokali. Wszechobecna wilgoć i zagrzybienie dopełniają obrazu fatalnych warunków bytowych.

Dym, wilgoć i pleśń

Rodzina pani Wiesławy Kozłowskiej składająca się z 6 osób mieszka w trzech pokojach. Ściany pokryte są pleśnią i aby jako tako wyglądały, trzeba je traktować środkami grzybobójczymi i odnawiać dwa razy do roku.

- Skąd brać potem pieniądze na czynsz – irytuje się pani Wiesława. Ma ok. 600 zł renty, a mimo to, do ubiegłego roku opłacała czynsz regularnie. Na zagrzybienie skarży się od dawna. W 2006 r. udało się jej sprowadzić do mieszkania inspekcję sanitarną. W wyniku kontroli stwierdzono, że: (...) we wszystkich pomieszczeniach ściany w górnych narożnikach są zagrzybione, ponadto w przedpokoju na suficie widoczne są duże mokre plamy (…). Stałe przebywanie w pomieszczeniach zagrzybionych może powodować (…) m. in. bóle głowy, chroniczne schorzenia górnych dróg oddechowych, zaburzenia układu pokarmowego.

W związku z tym ówczesny Powiatowy Inspektor Sanitarny, Ryszard Kasprzak, wnioskował o podjęcie działań mających na celu zapewnienie rodzinie pani Kozłowskiej nieszkodliwych dla zdrowia warunków mieszkaniowych.

- Do dzisiaj prawie nic nie zrobiono – żali się kobieta. Poprawa warunków lokalowych ograniczyła się praktycznie do wmontowania we frontowe ściany bloku plastikowych wywietrzników. W opinii mieszkańców zamiast wyciągać nieświeże powietrze z mieszkań, wdmuchują one ziąb z zewnątrz i to cała ich rola.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.