Zakończenie II wojny światowej położyło kres działalności Andersów w Szczytnie.

Okres prosperity

W drugiej połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku, rodzinne konsorcjum Andersów rozrosło się do tak sporych rozmiarów, że stało się znane nie tylko w regionie, ale i w całym państwie. Drewno do produkcji ściągano aż z Lasów Taborskich, położonych pomiędzy Ostródą i Olsztynem. Mniej więcej w tym samym czasie Richard Anders postanowił pozostać w naszym mieście, dzieląc część swojego majątku pomiędzy dwóch synów. Starszy - Heinz, zarządzał majątkiem położonym w Szczytnie i w okolicach, natomiast młodszy pozostał w Rucianem.

Dzieje fabryki mebli (cz. II)

Największy okres prosperity rodzinnej firmy przypada na drugą dekadę XX wieku. To właśnie w tym czasie wpłynęło wiele zamówień na masową produkcję drzewną, która była ściśle powiązana z odbudową zrujnowanego na skutek rosyjskich bombardowań Szczytna w 1914 roku.

W 1927 roku w skład kompleksu fabrycznego położonego przy dzisiejszej ulicy Chrobrego wchodził m.in. jedyny murowany budynek. Znajdował się on w środkowej części zakładu, w którym mieściły się hale produkcyjne oraz pomieszczenia biurowe. W tym samym budynku umieszczono również cztery komory suszarnicze, obok których mieściły się pomieszczenia, przeznaczone na pasowanie oraz montowanie elementów stolarki budowlanej. Wzdłuż wspomnianej hali produkcyjnej, były usytuowane w dwóch równych rzędach niewielkie drewniane baraki, z których część została przeznaczona do sezonowania tarcicy. W miejsce wspomnianego wcześniej, murowanego budynku - który spłonął w 1970 roku - powstała istniejąca do dziś trzykondygnacyjna hala.

Nowoczesna fabryka

Pod koniec lat dwudziestych XX wieku Heinz Anders postanowił powiększyć zakład. W 1930 roku dobudowano dodatkową halę produkcyjną o drewnianej konstrukcji i łącznej kubaturze 26 tysięcy metrów sześciennych. Fabryka Andersa była wówczas najnowocześniejsza w tej części Prus Wschodnich. Mimo tego, że w mieście korzystano już z energii elektrycznej, zakład Andersa posiadał własne źródło zasilania. Wszystkie maszyny i obrabiarki do drewna korzystały z energii elektrycznej wytwarzanej przez generator, który był podłączony do lokomobili. Urządzenie dawało nie tylko prąd, ale również i ogrzewało hale produkcyjne. Maszynownia znajdowała się w zabudowaniach dzisiejszej kotłowni fabrycznej. Lokomobila jeszcze po wojnie służyła miastu przez kilka dobrych lat. Dzięki Kazimierzowi Żugajowi, który ją usprawnił w 1945 roku - popłynął w powojennym Szczytnie po raz pierwszy prąd.

W budynku maszynowni znajdowała się również suszarnia tarcicy. Do jej dwóch komór wchodziło jednocześnie sześć wózków surowca.

Heinz Anders przyczynił się w dużym stopniu do rozwoju miejscowej gospodarki. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać w Szczytnie liczne zakłady rzemieślnicze, zajmujące się obróbką drewna, począwszy od typowej stolarki budowlanej, a skończywszy na galanterii drzewnej. Do Szczytna, w poszukiwaniu zatrudnienia w tym ciężkim okresie, zaczęły ściągać rzesze ludzi. Wpływ na to miała niewątpliwie pomoc humanitarna i gospodarcza ze strony dwóch miast partnerskich: Wiednia i Berlina, które zobowiązały się pomóc w odbudowie naszego grodu, zniszczonego wskutek działań I wojny światowej.

Z szacunkiem do robotników

W początkowej fazie istnienia zakładu przecierano w nim głównie dłużycę zwożoną z okolicznych lasów. W latach późniejszych zmieniono część profilu produkcyjnego i przestawiono się głównie na stolarkę budowlaną. W latach dwudziestych XX wieku produkowano głównie drzwi, okna, parkiet oraz różnego rodzaju ramy i listwy. W tym samym czasie zakład Andersa należał do największych i zatrudniał około 200 osób. W 1930 roku całość hal produkcyjnych w połączeniu z już istniejącymi budynkami tworzyła średniej wielkości zakład produkcyjny, zatrudniający łącznie 350 osób pracujących w systemie zmianowym.

Zarówno Richard Anders, jak i jego syn Heinz, wykazywali się niezwykłą dbałością o podwładnych. Jednakowo traktowali swoich pracowników wszystkich szczebli - począwszy od zwykłego robotnika, a skończywszy na kadrze kierowniczej. Potrafili docenić ich fachowość i znajomość tematu, dzięki czemu wszyscy mieli równe szanse na awans i szacunek ze strony szefa. Znane są przypadki, gdy Heinz Anders osobiście interesował się sytuacją rodzinną szeregowego robotnika i, w miarę możliwości, zawsze pomagał swoim podwładnych w niedoli.

Śmierć nestora rodu

Rok 1934 roku rozpoczął się dla rodziny Anders żałobą. 19 stycznia zmarł nestor rodu - Richard Anders. Jeszcze za życia na miejsce pochówku wybrał sobie nie nasze miasto, lecz Ruciane. Jego grób zachował się tam do dziś i z należytą dbałością jest systematycznie pielęgnowany. Na cmentarzu w Rucianem, w centralnym miejscu znajduje się ogromny, wysoki na około 2 metry granitowy głaz z wyrytym napisem "Familie Anders". Poniżej, na metalowej tablicy widnieje: "Kommerzienrat Richard Anders geb. 22.III.1856, gest. 19.I.1934".

W 1934 roku całość majątku przejął już formalnie Heinz Anders. Wówczas był to człowiek ustabilizowany życiowo, mający własną rodzinę - żonę, córkę i dwóch synów, z których jeden (który odziedziczył imię po dziadku) jest znanym dziś w Niemczech publicystą i pisarzem. Napisał m.in. osiem książek, z których jedna została poświęcona ojcu - "Mein Lieblingssohn" ("Ulubiony syn").

Wojenne zamówienia

Wraz z drugą połową 1939 roku nastąpiła następna faza rozwoju firmy i zmieniono profil produkcji. Fabryka Andersa otrzymała zamówienia wojenne i rozpoczęto masową produkcję drewnianych skrzynek do amunicji i wojskowych baraków, które były na miejscu montowane w segmentach, a następnie demontowane i wywożone na front. Z czasem produkcja systematycznie wzrastała i zakład zaczął funkcjonować na pełnych trzech zmianach. W tym samym czasie najwięcej tarcicy przesyłano z Polski. Dominowała liściasta, a rozpoznawano jej pochodzenie po tzw. "cechówkach polskich", które były w kolorze czerwonym.

Praca jeńców

Anders, wraz z rozpoczęciem produkcji na potrzeby wojska, otrzymał również tanią siłę roboczą. Składała się ona głównie z jeńców polskich i francuskich, do których z czasem dołączyli również i Włosi. Według szacunkowych danych, w procesie produkcyjnym było zatrudnionych około 500 jeńców. Mieszkali w ogrodzonych barakach, które znajdowały się w okolicach dzisiejszych nieużytków położonych pomiędzy dworcem kolejowym a kaszarnią.

Sowieckie kule

Wraz z początkiem 1945 roku rozpoczęła się ewakuacja miejscowej ludności. Heinz Anders już jesienią 1944 roku, widząc nieuchronną klęskę wojsk niemieckich, wysłał małżonkę wraz z dziećmi do Rzeszy, pozostając w naszym mieście do połowy stycznia 1945 roku.

Półtora miesiąca wcześniej, na rogatkach Słupska, Heinz został zatrzymany przez patrol NKWD na rutynową kontrolę. Według relacji naocznych świadków, jeden z oficerów radzieckich stwierdził, iż nie ma robotniczych, lecz burżuazyjne dłonie (takie były wówczas metody oględzin stosowane przez Sowietów). Z premedytacją został postrzelony w brzuch dwoma strzałami z nagana, aby dłużej konać w okropnych mękach.

Niestety, miejsce jego pochówku nie jest znane. Podobno zwłoki zbeszczeszczono i zakopano za oborą.

(cdn.)

Robert Arbatowski

2005.03.30