Jarmark Mazurski stał się już sztandarową letnią imprezą plenerową w Szczytnie. W tym roku zjechało na niego prawie pięćdziesięciu wystawców z regionu Warmii i Mazur oraz sąsiedniej Kurpiowszczyzny. Na stoiskach można było do woli oglądać, kupować oraz ... smakować, bo oprócz rękodzieł, wyrobów z drewna, wikliny i bursztynu nie brakowało także swojskiego jadła.

Dziewiąty jarmark

Jarmark Mazurski (10 sierpnia) odbył się już po raz dziewiąty. Niektórzy wystawcy rozkładali swoje stoiska od bardzo wczesnych godzin rannych, wielu z nich uczestniczyło w imprezie po raz kolejny. Podobnie jak w latach ubiegłych, na turystów i mieszkańców Szczytna czekało wiele atrakcji. Stoiska z wyrobami z wikliny, drewna, wosku, obrazy, malowidła na szkle, hafty, rzeźby, odzież z lnu czy ozdoby z bursztynu przyciągały nie tylko wzrok odwiedzających dziedziniec, ale też skłaniały ich do zakupów. O tym, że impreza cieszy się coraz większym powodzeniem, świadczy wzrastająca liczba twórców ludowych biorących w niej udział. W tym roku zjechało ich do Szczytna prawie pięćdziesięciu. Byli wśród nich wystawcy m.in. z Węgorzewa, Lidzbarka Warmińskiego i Kętrzyna oraz mieszkańcy sąsiedniej Kurpiowszczyzny. Dla wielu z nich podobne jarmarki to jedyna okazja do prezentowania swoich prac.

- Kiedyś współpracowaliśmy z galeriami, ale obecnie jest ich już coraz mniej, więc postanowiliśmy działać na własną rękę, biorąc m.in. udział w podobnych imprezach- opowiada Magda Biedrzycka, która wraz z mężem Dariuszem prowadzi pracownię plastyczną w Węgorzewie. Do Szczytna przyjechali po raz drugi. Specjalizują się w tworzeniu aniołów - malują je na drewnie i rzeźbią. Podkreślają, że obecnie w regionie podobnych jarmarków jest coraz więcej.

- Boimy się nawet, że trochę znudzą się ludziom - mówią twórcy z Węgorzewa. Stałym bywalcem szczycieńskiej imprezy jest Zdzisław Bziukiewicz, bursztyniarz z miejscowości Wach w gminie Kadzidło. Na jego stoisku można też było nabyć frywolitki wykonywane przez żonę Laurę. Twórca zdradził „Kurkowi”, że niemal każdy weekend spędza na organizowanych w różnych miejscowościach jarmarkach. Ze zbytem swoich dzieł nie ma problemu - ostatnio pomaga mu w tym założona przez niego strona internetowa.

Jarmarkowi towarzyszyły również pokazy odchodzących powoli do lamusa różnych dziedzin rzemiosła wiejskiego - tkactwa, pszczelarstwa czy wykonywania kwiatów z bibuły. Na złaknionych doznań kulinarnych czekały stoiska ze swojskim jadłem, na których można było skosztować chleba razowego ze smalcem, miodu, pierogów oraz piwa kozicowego. Na dziedzińcu promowały się również regionalne izby muzealne znajdujące się w Olszynach, Sąpłatach, Wesołowie i Rozogach. Właściciel muzeum w Olszynach, sołtys wsi Zygmunt Rząp przywiózł nawet ze sobą kuchnię polową, serwującą bigos. Imprezie towarzyszyły rownież występy szczycieńskich zespołów ludowych.

(łuk)