W minioną środę przejeżdżając obok przystanku autobusowego komunikacji miejskiej w Kamionku zauważyłem tam niezwykłą postać - dziwoludka opartego o słup energetyczny. Stworek miał podniesioną do góry rękę, jakby chciał koniecznie zatrzymać autobus i udać się gdzieś, w nie wiadomo jak daleką podróż - fot. 1.
Niestety, nieborak został całkowicie zignorowany, tak przez pasażerów, jak i kierowcę autobusu, co widać na kolejnym zdjęciu - fot. 2. Pasażerowie wysiedli, pojazd odjechał, a dziwoludek pozostał na przystanku.
Następnego dnia, co zdziwiło mnie wielce, już nie jeden przebywał na przystanku, a trzy. Tyle że w pozycji horyzontalnej - fot. 3.
To z kolei zmyliło pewnego kierowcę, który przejeżdżając obok (a było to wieczorem), sądził, iż na poboczu drogi leżą jakieś osoby. Zatrzymał wóz, aby udzielić "poszkodowanym" pierwszej pomocy, szczęściem okazało się, że nie są to żywe istoty.
Owe dziwoludki, kiedy przebywały na przystanku już drugi dzień, na poważnie zaintrygowały "Kurka". Pierwsze nieoficjalne doniesienia mówiły o tym, iż to dzieciarnia wywlokła z pobliskich działek strachy na wróble i postawiła je na przystanku. Jednak dokładniejsze oględziny dziwnych postaci, ich staranne wykonanie, rodzaj szatek, w jakie były obleczone i inne detale wskazywały na to, iż nie są to strachy, a kukiełki, tyle, że dość sporych rozmiarów.
Wkrótce sprawa została wyjaśniona. A stało się to w chwili, kiedy przejeżdżałem obok byłej hali sportowej w Kamionku, ongiś także siedziby GOK-u. Od lat nieczynna, z powybijanymi oknami, ostatnio też i wyrwanymi drzwiami stała się obiektem penetracji dzieci z okolic, tak tych bliższych, jak i dalszych - fot. 4.
Na zdjęciu widzimy porzucone rowerki, którymi przyjechała tu trójka dzieci, aby przeżyć przygodę poszukiwaczy skarbów. Tymczasem spenetrowana dogłębnie hala (z powyrywaną miejscami podłogą) nie kryła już żadnych mniej, lub bardziej tajemniczych przedmiotów. Ale dwa dni wcześniej inni młodociani "odkrywcy" wdarli się do niewielkiego magazynku, w którym dziwnym zrządzeniem losu przez lata całe uchowała się część jego zawartości, tj. kilka kukiełek. Trzy z nich postawili potem tuż przy przystanku autobusowym.
KRÓLOWA ŚNIEGU
W marcu 1998 r. w Szymanach odbyła się premiera sztuki "Królowa śniegu", którą pod auspicjami szczycieńskiego GOK-u przygotowała wraz z dziećmi Anna Bogusz. Na potrzeby gminnego dziecięcego teatrzyku praktycznie sama wykonała 25 lalek sporej wielkości, tj. dorównujących wysokością wzrostowi przeciętnego 6, 7-latka. Nie raz jeden wystawiano tą sztukę dla dzieci, także m.in. w hali sportowej w Kamionku. Dwa lata później, w 2000 r., życie kulturalne w szczycieńskiej gminie zamarło. Bez większych ceregieli i łez zamknięto GOK, podziękowano jego załodze, bo już nie była potrzebna, zaś lalki zamknięto w magazynku i słuch o nich zaginął. Kiedy w 2001 roku Anna Bogusz dopytywała się o ich los, usiłując je odzyskać, powiedziano jej, że lalki spalono w kamionkowskiej kotłowni. Żal był wielki.
- Kukiełki były praktycznie moje, nie gminne. Sama je wykonałam, sama uszyłam szatki z materiału kupionego za własne pieniądze - mówi po latach Anna Bogusz. - I gdy chciałam je odzyskać, stwierdzono, że skończyły w piecu.
Cóż, teraz wiemy, że przynajmniej część z nich ocalała. Ile lalek rzeczywiście spoczywało w magazynku w chwili jego spenetrowania - nie wiadomo. Dzieci, które wcześniej myszkowały w hali twierdzą, że było ich więcej, bo oprócz tych trzech wywleczonych na przystanek, widziały jeszcze walające się w pobliskich chaszczach głowy i inne ich części.
ŻYWE OGRODZENIA
Nieomal każdy nowo wznoszony budynek w Szczytnie otaczają (nawet nim zostanie on ukończony) potężne, ceglane lub betonowe płoty, przypominające przeciwartyleryjskie zapory. Na wojnę się raczej nie zanosi, więc jeśli wszelkie posesje muszą koniecznie być obwarowane zaporą nie do przejścia, to czy nie warto pomyśleć o lekkich i żywych ogrodzeniach, czyli żywopłotach? Wszak tego rodzaju płot, ale dobrze utrzymany, będzie całkowicie odporny na penetrację najbardziej ciekawskich nawet oczu, a przedostać się fizycznie przez taką przeszkodę też jest niezmiernie trudno, bodaj trudniej niż przez tak uwielbiane murki wykonane ze szpetnych prefabrykatów betonowych.
Są w Szczytnie pierwsze jaskółki w tym względzie. Już dzisiaj możemy znaleźć kilka godnych pochwały przykładów w kwestii płotów innego rodzaju. Pierwszy to osiedle Leyka - fot. 5.
Tam spółdzielnia mieszkaniowa "Odrodzenie" po części zrezygnowała z tradycyjnych drewnianych płotków i posadziła żywopłoty. Rzecz jednak w tym, że nie wystarczą (w obecnej dobie) takie płotki same w sobie, sztuka bowiem w tym, aby je odpowiednio przystrzyc. Na fot. 5 po lewej stronie widzimy coś takiego - formę kulistą, która wygląda daleko atrakcyjnej od prostopadłościennej.
Są także i u nas posesje prywatne, gdzie widać próby uczynienia z żywopłotów czegoś więcej, niż tylko zapory dla intruzów. Oto przykład z ul. Poznańskiej 13, z posesji pana Jana Adamczyka - fot. 6.
I inny, z przeciwnego krańca Szczytna, z ul. Leśnej 1 - fot. 7.
Tutaj długi odcinek żywopłotu został przystrzyżony przez właściciela posesji Krzysztofa Janowskiego na wzór oblankowanego muru obronnego z czasów średniowiecza. Prosty pomysł, a całość (łącznie z okoloną żywopłotem bramą wejściową) wygląda bardzo efektownie.
2003.08.27