Pracownicy Przedszkola im. Kubusia Puchatka i rodzice posyłający do niego swoje pociechy, odetchnęli z ulgą. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie zostanie ono na razie zamknięte.

Egzekucja odroczona

Sześciolatki w szkołach

Uchwała o zamiarze likwidacji Miejskiego Przedszkola nr 9 przy ulicy Polnej miała zapaść na najbliższej sesji Rady Miejskiej. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowali rodzice dzieci i pracownicy placówki, obawiający się utraty miejsc pracy. Burmistrz Paweł Bielinowicz tłumaczył zamiary miasta względami ekonomicznymi, powoływał się przy tym na pogłębiający się niż demograficzny.

- W tym roku szkolnym do sześciu szczycieńskich przedszkoli uczęszcza 415 dzieci, a miejsc jest 500 - mówił "Kurkowi" burmistrz. Już jesienią odbyły się próbne zapisy sześciolatków do oddziałów zerówkowych, mających powstać w podstawówkach. Wolę posłania do nich dzieci wyraziło 50% rodziców. Najmłodsi pozostawaliby w szkołach przez 5 godzin dziennie pod opieką swoich dotychczasowych wychowawczyń przedszkolnych. Dwa oddziały zerówkowe miały powstać przy SP 3 i SP 6 oraz jeden przy SP 2.

Przestarzały obiekt

Głównym argumentem przemawiającym za likwidacją przedszkola na Polnej był, zdaniem burmistrza, zły stan techniczny budynku.

- Obiekt jest przestarzały i nie spełnia najważniejszych norm. Były w nim prowadzone doraźne modernizacje, ale przydałby się remont generalny, który kosztowałby ok. 200 tys. zł - uzasadniał burmistrz.

Zamierzenia władz miasta pozostają w sprzeczności z dyrektywami Unii Europejskiej, która zaleca, by do 2010 r. 90% maluchów chodziło do przedszkoli. W Szczytnie wskaźnik ten jest trzykrotnie niższy i trudno byłoby się spodziewać, że likwidacja placówki na Polnej go poprawi. Jednak według burmistrza posunięcie to pozwoliłoby uporządkować istniejącą bazę i doinwestować pozostałe przedszkola. Paweł Bielinowicz zapewniał także pracowników, że po zamknięciu ich dotychczasowego zakładu pracy, znajdą zatrudnienie w innych placówkach oświatowych na terenie Szczytna.

Skuteczny protest

Wszystkie te argumenty i zapewnienia nie przekonały rodziców, którzy zdecydowanie przeciwstawili się planom miejskich władz.

- To jedyne przedszkole w tej okolicy. Gdyby je zamknięto, moje dziecko musiałoby chodzić aż na Pasymską - mówi matka jednego z przedszkolaków, Hanna Kaczyńska. Nie podobają się jej również pomysły przeniesienia wszystkich sześciolatków do szkół podstawowych.

- W szkołach, mimo niżu, wciąż jest ciasno, a oprócz tego najmłodsi nie mieliby tam tak dobrej opieki, jak w przedszkolu - argumentuje. Dodaje też, że rodzice sporo zainwestowali w remonty przeprowadzane w budynku.

- Szkoda byłoby to wszystko zaprzepaścić - uważa Hanna Kaczyńska, która w tej sprawie interweniowała u radnej Beaty Boczar.

Miejskie władze miały rozmawiać o losach przedszkola z jego pracownikami i rodzicami dzieci na spotkaniu 9 lutego. Wizyta lokalnych włodarzy w placówce przybrała jednak dość nieoczekiwany obrót. Komisja, na czele z burmistrzem i naczelnikiem Wydziału Oświaty Robertem Dobrońskim, obejrzała dokładnie budynek, po czym zakomunikowała dyrektorce Bożenie Paradowskiej, że... odstępuje od zamiaru zamknięcia przedszkola. Rodzice przybyli na spotkanie chcieli wiedzieć, co wpłynęło na takie rozstrzygnięcie.

- Przeważył argument o tym, że to jedyne przedszkole w tym rejonie miasta - odpowiedziała im dyrektor Paradowska, która nie kryła radości z powodu podjętej przez radnych decyzji. - Możemy spokojnie prowadzić zapisy dzieci na następny rok szkolny - cieszyła się szefowa placówki. Z kolei burmistrz przyznaje, że o dalszym funkcjonowaniu przedszkola zadecydowały protesty rodziców. O tym, na jak długo decyzja pozostanie w zawieszeniu, przekonamy się zapewne nieprędko. Trudno bowiem liczyć na to, że władze wrócą do sprawy w przyszłym roku, w którym odbędą się wybory samorządowe.

Do Miejskiego Przedszkola nr 9 uczęszcza obecnie 100 dzieci. Pracuje w nim sześć nauczycielek, pięć osób z obsługi oraz dwie zajmujące się administracją.

(łuk)

2005.02.16