Dodatek wydawany przy współpracy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
ŚLADAMI GAŁCZYŃSKIEGO
Pobyt w miejscach, gdzie natchnienie znalazł wybitny piewca mazurskiej przyrody i nam dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń. O namacalny kontakt z naturą zadbało Nadleśnictwo Maskulińskie, tworząc w 2003 r. wiodącą wokół Prania przyrodniczą ścieżkę dydaktyczną - "Śladami Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego". Warto wkroczyć w zaczarowany świat i uchwycić ulotność chwili. Warto zabrać ze sobą tomik poezji i za mistrzem deklamować: "gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie, czy ma lat pięćdziesiąt czy dziewięć, patrzy w las jak w śmieszny rysunek i przeciera oślepłe oczy. Dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy i na serce kładzie mech jak opatrunek..."
MIEJSCE, KTÓRE POLECAM...
KLEMENS DZIERŻANOWSKI, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych
W głowie mam całą mapę tras pokonanych rowerem i niezliczoną plejadę miejsc, które odwiedziłem. Jednak największe wrażenie wywarła na mnie wyprawa do Popielna połączona z oglądaniem zwierzyńca Polskiej Akademii Nauk. Wówczas zobaczyłem stado tarpanów, żubronia, czyli krzyżówkę żubra z krową, różnorodną hodowlę jeleniowatych oraz stado bydła rasy czerwonej. Do dzisiaj mam w pamięci widok żubronia wyłaniającego się z deszczowego mroku. Z wrażenia nie otworzyłem lampy w aparacie i na fotografii pozostały tylko kontury błyszczących ślepi "bestii".
Leżące 16 km od Rucianego Nidy nad jeziorem Śniardwy Popielno ma swój specyficzny klimat. Choć byłem tam tylko dwa razy, to zwierzyniec PAN oraz łopoczące na wietrze żagle jachtów śmigających po jeziorze utkwiły w mej pamięci na zawsze.
(GS-K)
(90 km)
ZIELONY GAŁCZYŃSKI
"(...) Lato jakże cię ubłagać?
Prośbą jaką? Łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
W walizce zieleń i ptaki?"
Takimi słowami poeta Konstanty Ildefons Gałczyński próbował nakłonić najpiękniejszą porę roku do pozostania. Niestety, nawet cudowne strofy "Kroniki olsztyńskiej" nie są w stanie zmienić odwiecznych praw natury. Lato, tak jak każda pora roku, ma swój kres - wybierzmy się na jego pożegnanie do Leśniczówki Pranie.
ŚLADAMI POETY
Do ulubionego zakątka poety wiedzie wiele dróg. Rowerzyści zwykle w Spychowie jadą ulicą Myśliwską, wprost w leśne ostępy. Ze Spychowa do Prania jest tylko 10 km, więc warto trwale oznakować prowadzacą przez las trasę, by potencjalny turysta mógł, jadąc szlakiem, wsłuchać się w bicie olbrzymiego serca przyrody. A gdy staniemy w Praniu - przed leśniczówką przemienioną w muzeum i będziemy spacerować po rozległym obejściu, za piewcą mazurskiej przyrody będziemy deklamować: "Tęcza mosty rozsiewa. Jak Wenus pachnie szałwia. Ptak siada na ramieniu. Komar płacze w promieniu... Żal będzie stąd odjeżdżać"... Przekonamy się też, że ślad zmarłego w 1953 roku poety, zgodnie z jego prośbą zawartą w "Pieśniach", został ocalony od zapomnienia.
Wycieczkę tę polecam osobom, które nie szukają sensacji, a jedynie wyciszenia i duchowego zespolenia z wrażliwoscią poety. Nadał on świeżość i nowy wyraz prostym, zrozumiałym dla każdego człowieka uczuciom, takim jak: miłość, tkliwość i sentyment do najbliższego otoczenia, do rodzinnego kraju i sztuki. Ożywił szarą, zwyczajną codzienność blaskiem własnej, niezwykle bogatej wyobraźni. Wydobył liryzm i czarodziejskie piękno z ubogich rekwizytów powszedniego życia.
Ukrytą wśród Puszczy Piskiej ostoję spokoju polecił Gałczyńskiemu jeden z jego przyjaciół. Zjawiwszy się tam raz, poeta wielokrotnie, wraz z żoną Natalią, powracał. Chętnie korzystał z gościnności ówczesnego leśniczego i jego matki. To w Praniu napisał min. "Pieśni", "Kronikę olsztyńską", "Wita Stwosza", "Niobe", to tu "ręka sama składała mu się do pisania". Pokochał urokliwy zakątek, z żalem stąd odjeżdżał. Jesienią 1953 r. był tam po raz ostatni, zmarł miesiąc później.
ŚCIEŻKA NAD NIDZKIM
Dziś Pranie to nie tylko muzeum, ale ulubione miejsce spotkań malarzy oraz artystów prezentujących swoją twórczość na scenie plenerowego amfiteatru podczas niezapomnianych koncertów. Specyficzny klimat tego zakštka pielęgnuje i pogłębia kustosz tegoż muzeum, Wojciech Kass, który wraz z żoną Jagienką mieszka w Praniu.
Pobyt w miejscach, gdzie natchnienie znalazł wybitny piewca mazurskiej przyrody i nam dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń. O namacalny kontakt z naturą zadbało Nadleśnictwo Maskulińskie, tworząc w 2003 r. wiodącą wokół Prania przyrodniczą ścieżkę dydaktyczną - "Śladami Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego". Biegnąca brzegiem jeziora Nidzkiego oraz przez leśne ostępy trasa liczy 1,4 km. Przeciętny piechur pokona ją w 40 minut. Osoby o zbliżonej do Gałczyńskiego wrażliwości mogą znaleźć tam natchnienie. Więc warto wkroczyć w zaczarowany świat i uchwycić ulotność chwili. Warto na spacer zabrać ze sobą tomik poezji i za mistrzem deklamować: "gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie, czy ma lat pięćdziesiąt czy dziewięć, patrzy w las jak w śmieszny rysunek i przeciera oślepłe oczy. Dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy i na serce kładzie mech jak opatrunek..."
Ścieżka dydaktyczna oznakowana jest tablicami z wizerunkiem stóp wskazujących kierunek marszu. Na trasie ustawiono szereg bogato ilustrowanych plansz, utworzono też biegnący w głąb jeziora widokowy pomościk. Można z niego podziwiać kolorowe żagle śmigających po akwenie jachtów. Wizytę w Praniu kończymy zakupem pamiątkowej zielonej gęsi i leśną drogą wydostajemy się na szosę, by ruszyć w stronę Zgonu.
Z WIZYTĄ W ZGONIE
W tej miejscowości warto zwiedzić Plenerową Galerię Rzeźby artysty rzeźbiarza Adama Szubskiego. Twórca na stałe mieszka w Warszawie, a od blisko 30 lat jest związany ze Zgonem. Każdego roku, gdy tylko puszczają lody wraz z żoną zjawia się w swoim ukochanym miejscu, by pracować i prezentować to, co już powstało. Artysta początkowo tworzył w metalu. Z żelaza, miedzi czy też mosiądzu wyczarowywał niezapomniane figury, scenki rodzajowe oraz różne niezapomniane kompozycje. Obecnie z pasją tworzy "Oblicza", czyli odlewa z gipsu portrety różnych osób. Prace prezentował na licznych wystawach. Stanowią też one stałą, ciągle powiększaną plenerową galerię wokół posesji, obok drewnianych zabytkowych chat. Jedną z nich wraz z całym wyposażeniem minionej epoki udostępnia do zwiedzania, zaś w drugiej wraz z żoną mieszka latem. Do galerii pana Szubskiego ciągle zaglądają turyści i liczne grono przyjaciół. Pan Adam zawsze z wielką cierpliwością oprowadza gości, zdradzając jednocześnie tajniki swojej twórczości. Życzliwość artysty owocuje wspaniałymi i trwałymi przyjaźniami. Pani Małgorzata Babuchowska, która wraz z mężem od wielu lat przyjaźni się z panem Szubskim i jego małżonką, ze śmiechem wspomina początek znajomości z rzeźbiarzem. Otóż wiele lat temu płynęła "Batorym" do Stanów Zjednoczonych. Na statku poznała artystę, który na pływającej jednostce miał swoją wystawę. Gdy statek dobił do portu okazało się, że artysta nie ma jak zabrać się z całym swoim wystawowym mieniem wiezionym na dalszą prezentację do jednego z amerykańskich miast. Pani Małgorzata, dysponująca dużym i wygodnym samochodem bez wahania pomogła artyście. Takie zachowanie zaowocowało wspaniałą przyjaźnią.
Gdy pożegnamy przemiłego rzeźbiarza, kierujemy rowery na wygodną żwirówkę, która doprowadzi nas przez Koczek do Spychowa. Gdy dotrzemy do Szczytna, ze zdziwieniem odkryjemy, że nasza podróż do Zielonego Gałczyńskiego połączona z wizytą u artysty Adama Szubskiego trwała cały dzień i liczyła 90 km. Dlatego też zawołamy za poetą: "lato zaczekaj chwilę", bo tylko latem są możliwe takie dalekie rowerowe eskapady.
Grażyna Saj-Klocek
W ZGODZIE Z NATURĄ
W niewielkiej miejscowości o nazwie Racibór, leżącej trzy kilometry na wschód od trasy Szczytno - Spychowo, znajduje się miejsce, które warto odwiedzić. To gospodarstwo prowadzone przez Teresę i Marka Adamskich (przy dużym wsparciu dzieci). Otoczone bujnymi lasami Puszczy Piskiej, stanowi arkadię dla miłośników kontaktu z nieskalaną naturą.
Głównym atutem jego położenia jest pierwszej klasy czystości jezioro Świętajno - widok na nie rozpościera się z okien pokoi gościnnych.
- Jako ludzie bardzo przywiązani do przyrody, staraliśmy się nie ingerować w nią zbytnio podczas urządzania naszego gospodarstwa, ale raczej przystosować się do dziewiczego otoczenia - tłumaczy pani Teresa.
Z pewnością udało się osiągnąć ten cel. Nie przeszkodziło to jednak w wybudowaniu nowoczesnego i wygodnego pensjonatu, w którym goście mają do dyspozycji dwu- i trzyosobowe pokoje z łazienkami, dwa apartamenty, telewizję satelitarną.
Szczególną atmosferę nadaje budynkowi salon myśliwski z kominkiem, który mówi wiele o zainteresowaniach właścicieli - pan Marek jest bowiem leśniczym, a cała rodzina Adamskich mieszka w pięknej starej leśniczówce, kilka kroków od domu gościnnego. Wiąże się to również z rodzajem potraw znajdujących się w menu pensjonatu. Dania bazują na produktach naturalnych, uprawianych przez właścicieli oraz darach lasu i jeziora - rybach, grzybach, jagodach, a nawet dziczyźnie.
Oferta dla lubiących aktywny wypoczynek jest bogata: wczasowicze mogą korzystać z łódek, kajaków, roweru wodnego lub zażywać przejażdżek konnych na hodowanych przez gospodarzy wierzchowcach. Jeden z nich, Bandos, ma już trzydzieści sześć lat. Końmi zajmuje się głównie córka państwa Adamskich. Latem gospodarz organizuje chętnym przejażdżki bryczką, a zimą saniami. Do tego głodnym wrażeń turystom urządza "bezkrwawe łowy", podczas których przekazuje swoją wiedzę o tutejszych lasach i żyjącej w nich zwierzynie. Szukającym spokoju i wytchnienia pozostają spacery po lesie, lub czytanie na pomoście. Spokojna wieś, sympatyczni mieszkańcy, a także rozległe włości państwa Adamskich stwarzają do tego idealne warunki.
Bardzo interesująca i na ogół niespotykana jest sauna, a dokładnie ruska bania, która urozmaica ofertę "Raciboru". Chwile spędzone w niepozornym drewnianym budyneczku bardzo korzystnie wpływają na nasze zdrowie.
Ruch turystyczny rozkwita latem, ale gospodarstwo prosperuje również zimą, tyle że na mniejszych obrotach. Nie przeszkadza to bynajmniej właścicielom. Oboje pracuja zawodowo (pani Teresa uczy wychowania fizycznego), a dorosłe już dzieci po wakacjach wyjeżdżają do szkół. Odwiedzając gospodarstwo, łatwo odgadnąć, że wszystko, co robili gospodarze wynikało z pasji i miłości do tych terenów, chęci podzielenia się ich pięknem z innymi ludźmi.
- Istniejemy na rynku na tyle długo, żeby zyskać sobie stałych klientów. W tej chwili, przyjeżdżają do nas ludzie już znajomi, bardzo przywiązani do tych stron, urzeczeni krajobrazem i atmosferą miejsca. Nie musimy się więc martwić o rezerwacje - z zadowoleniem stwierdza pani Teresa.
Monika Cudnoch
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW
(z nagrodą)
Ile lat ma najstarszy koń państwa Adamskich?
Nagrodą fundowaną przez właścicieli jest przejażdżka bryczką.
(red)
2006.09.06