EKO-PIC NA WODĘ FOTOMONTAŻ

Mieszkańcy wielu tysięcy miast i miasteczek na świecie mogą tylko pomarzyć, aby w centrum łączyły się przesmykiem dwa rzadkiej urody jeziora.

W Szczytnie to marzenie jest jawą i najprawdopodobniej dlatego od kilkudziesięciu lat nie potrafimy tego faktu jak należy wykorzystać, docenić, ani na tym zarobić.

W tej sytuacji bardzo smuci mnie kolejna deklaracja bez pokrycia władz i burmistrza miasta o rewitalizacji naszych miejskich jezior, gdy tymczasem nie potrafimy ich należycie oczyścić i ochronić.

Jeziora Małe i Duże Domowe są coraz bardziej zanieczyszczone. Jednorazowe, pobieżne sprzątanie na wiosnę nie zmieni tej dramatycznej sytuacji. Dramatycznej, bo oprócz śmieci, w wodzie gniją i cuchną setki kilogramów kasztanów, owoców ubiegłorocznej jesieni, a w okolicach mostu i kanału wystają dziesiątki gałęzi świerków pozostawionych tam zimą przez poławiaczy ochotki. Sytuacja powtarza się regularnie co roku.

Brakuje koszy na śmieci, choć z drugiej strony nad Małym Domowym, od strony ul. M. Konopnickiej (o zgrozo) inteligentni urzędnicy miejscy zezwolili na umieszczenie kilku śmietników.

W ogóle tym faktem nie zainteresował się sanepid, którego pracownicy mogliby chociaż raz na jakiś czas, od święta, z nudów, dokonać oglądu, wizji lokalnej i potknąć się o przepełniony śmieciami kontener...

Straż Miejska i policyjne patrole z reguły, co bardzo dziwne, deptaki wokół jezior omijają. Najprawdopodobniej obawiają się (może wysłać pluton antyterrorystów) okolicznych pijaczków rzucających butelkami po piwie do kaczek. Konia z rzędem temu, kto w ostatnich latach słyszał, aby kogoś zanieczyszczającego nasze jeziora ukarano mandatem, a przecież wystarczy tylko trochę poobserwować, również z nudów...

Oczywiście nawet systematyczne (w co nie wierzę) sprzątanie i oczyszczanie naszych jezior nie przyniesie efektów, gdy nie poprą masowo programu czystości i ochrony mieszkańcy Szczytna, gdy nie zrozumiemy, że czyste wody to turyści, a turyści to pieniądze, pieniądze to rozwój i mniejsze bezrobocie, a poza tym, czy nie jest przyjemnie spacerować, gdy woda pachnie, zachęca do kąpieli i żeglowania, trzcina szumi, trawa jest zielona, a ptaki radośnie śpiewają?

Tadeusz J. Bogusz

MOJE WĄTPLIWOŚCI

W związku z planowaną budową pomnika Orła Białego, który miałby stanąć na placu Juranda, poprosiliśmy o opinię w tej sprawie kustosz Muzeum Mazurskiego Monikę Ostaszewską-Symonowicz. Oto jej pełne stanowisko.

(Eko-pic na wodę...; Moje wątpliwości...)

Przede wszystkim należy wyrazić uznanie dla inicjatorów budowy pomnika poświęconego wszystkim obrońcom naszej Ojczyzny, którymi są organizacje kombatanckie. Chwała więc idei, która nie może podlegać dyskusji.

Jednak nasuwają się tu innego rodzaju wątpliwości.

Po pierwsze: dla umożliwienia mi wyrażenia opinii na temat lokalizacji i estetyki projektu owego pomnika przesłaliście mi Państwo czarno-biały rysunek, mający charakter odręcznego szkicu, który w żadnej mierze nie nosi cech projektu. Jeśli więc na tej podstawie uzyskano zgodę konserwatora wojewódzkiego - a podobno tak się już stało - to muszę wyrazić szczere zdumienie, znając procedury uzyskania takiej zgody.

Po drugie: na owym szkicu widzimy rysunek orła białego przeniesiony z historycznej pieczęci, a więc z grafiki, już stylizowanej - przypomina orła z winiety "Rzeczpospolitej". Jak ten rysunek orła, płaski, nie pokazujący go w przestrzeni, ma nas przekonać do bryły pomnika? Za to kamień, na którym siedzi orzeł, owszem, jest pokazany jako bryła, ale to nie jest chyba ów najważniejszy element projektu? A pomnik jako całość ma przecież swój przód, tył, prawy profil, lewy profil, to wszystko jest ważne przy projektowaniu monumentu, który ma stanąć w najbardziej reprezentacyjnym miejscu naszego miasta. A z owego rysunku nie mogę tych walorów odczytać, bo ich tam nie ukazano: interesuje mnie, jak to wszystko będzie na przykład wyglądało z tyłu? Według proponowanej lokalizacji - wśród drzew na placu Juranda - orzeł ma być zwrócony przodem do owego placu, co więc będzie widział przechodzień znajdujący się na ulicy Sienkiewicza? Prawdopodobnie będzie podziwiał od tyłu nieokreślonego, acz ogromnego ptaka siadającego na kamieniu, lecz jak to ma się do koncepcji pomnika od przodu? Tak więc wybrana lokalizacja powinna zakładać formę pomnika działającą architektonicznie, plastycznie we wszystkich kierunkach. Przedstawiona koncepcja graficzna tych wymogów nie spełnia.

Po trzecie - można się zastanawiać, dlaczego wybrano dwie skrzyżowane szable, kojarzące się ze szlachtą, jazdą, kawalerią - co sugeruje obrońców Ojczyzny tylko z określonej epoki, i tu znowu wracamy do wizerunku orła, który pozostaje w sprzeczności z "ułańską" konwencją narzucaną przez owe szable. Nie widzę tu też żadnego nawiązania do miejsca, miasta, regionu, o własnych historycznych (a też i architektonicznych) uwarunkowaniach, w którym taki pomnik ma stanąć.

Podsumowując więc, jestem zdania, iż tak sporządzony szkic nie daje żadnych możliwości jakiejkolwiek oceny proponowanego projektu. Co więcej, pomnik w proponowanej formie może stanąć wszędzie, w każdym miejscu Polski, bo nie widzę w nim cech, które utożsamiłyby projekt z jego otoczeniem, w sensie dosłownym, a także w kontekście ideowym.

Pojawia się więc pytanie, według jakich kryteriów, pokazana koncepcja została zaakceptowana do realizacji. Nie słyszałam, ani nie czytałam o ogłoszonym w tej sprawie konkursie. Nie wiemy też w jakim gronie rozpatrywano i zaakceptowano ten projekt, który musi budzić obiekcje różnorakiej natury co do formy przestrzennej oraz wybranej lokalizacji. Przecież pomnik ten ma upamiętniać tych, którzy oddawali Ojczyźnie, to co mieli najcenniejszego swe życie.

Monika Ostaszewska-Symonowicz

2005.08.24