Dzisiaj dodam mojemu felietonowi jeszcze podtytuł KARNAWAŁ PODCZAS PANDEMII.

Karnawał trwa już ponad trzy tygodnie. Trwa teoretycznie, ponieważ nic wesołego się nie dzieje. Do tłustego czwartku pozostało jeszcze ponad dwa tygodnie. Brak karnawałowych rozrywek zdecydowanie przygnębia. Przynajmniej mnie. Z braku tradycyjnych balów postanowiliśmy, w rodzinie, wziąć sprawy w swoje ręce i jakoś tam zabawić się w domu. Do tego celu wykorzystaliśmy Dzień Babci (21 stycznia). Mieszkamy z babcią - mamą mojej żony, zatem był to znakomity, imprezowy, pretekst. Do rodzinnego kompletu doprosiliśmy gościa z zewnątrz, czyli przyjaciółkę naszej ukochanej nestorki. Zresztą także naszą. Aby przygotować owo rodzinne przyjęcie, wzięliśmy pod uwagę kulinarne tradycje tłustoczwartkowe. Jak wiadomo podstawowymi smakołykami serwowanymi owego dnia są faworki i pączki. Monika, czyli moja żona, jest naprawdę wybitną specjalistką w procesie ich wypieku. Wykorzystaliśmy zatem jej talent. Ale tylko w połowie, ponieważ doszliśmy do wniosku, że tym razem podamy jedynie faworki, a ucztę pączkową odłożymy na dzień tłustego czwartku. Świąteczny wieczór babciny uważam za wyjątkowo udany. Faworki były cieniutkie i kruche, a nie rozpadały się. Takich nie da się kupić.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.