Od ponad ośmiu laty spoglądam na świat z perspektywy niskiej grzędy. Dziś spróbuję wznieść się znacznie wyżej. Najwyżej jak można w Szczytnie, bo aż na szczyt ratuszowej wieży. Wspominałem w jednym z poprzednich felietonów, że obecne lato spędzam głównie na widokowych poziomach ratusza, gdzie urządziłem sobie coś w rodzaju niewielkiej pracowni.
Jednocześnie pełnię „honory domu” wobec licznych turystów - wielbicieli wspinaczki (po schodach) i popatrzenia z góry na Szczytno. Turyści jak to turyści. Wakacyjnie odprężeni, spragnieni informacji, skorzy do pogawędki. Na ileż to pytań muszę odpowiedzieć! Ile absurdalnych wyobrażeń sprostować! Czasem zdumienie ogarnia mnie z jak niskim poziomem wiedzy (poniżej jakiejkolwiek grzędy) miewam do czynienia. Oczywiście miewam tylko od czasu do czasu. Bywa też i tak, że nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom znakomicie przygotowanym historycznie i geograficznie przyjezdnym, dla których urlop jest okazją do uzupełnienia posiadanych wiadomości. Zatem dzisiaj, ku uciesze moich czytelników, pozwolę sobie przytoczyć niektóre z zabawniejszych, wakacyjnych pogaduszek.
Co do tych turystów, którzy posiadają podstawową wiedzę na temat naszego miasta i regionu, to oczywistym i frapujących ich tematem jest zawsze koszmarny wygląd zabytkowej wieży ciśnień. Na ten temat wciąż muszę wygłosić niemal referat.