Zafascynowała mnie twórczość Wioletty Piaseckiej. Czytam i słucham na audiobookach wszystko, co wyszło spod pióra tej pisarki. Specjalnie dla czytelników „Kurka Mazurskiego” nawiązałam kontakt mailowy z autorką. Zachęcając do czytania pełnych wzruszeń powieści Wioletty Piaseckiej, poniżej zamieszczam treść odpowiedzi pisarki na mojego maila.

Godzinami z książkami - Przyjdzie pogoda na miłość cz. II
Wioletta Piasecka promuje swoją kolejną już książkę pt. „Zdeptane nadzieje”

Dzień dobry Pani Grażyno,

bardzo dziękuję za przemiły list, który sprawił mi ogromną radość. Cieszę się, że natrafiła pani na moją twórczość i przede wszystkim, że moje książki sprawiają pani radość. Ja też przerzuciłam się na książki do słuchania. Są praktyczniejsze, bo można gotować, czy sprzątać, a przy okazji słuchać.

Już wkrótce premiera „Zdeptanych nadziei", a ta uroczysta w bibliotece w Braniewie. Wielka szkoda, że Braniewo od Szczytna dzieli taki kawał drogi.

Byłam w Bibliotece Publicznej w Szczytnie na spotkaniu dla dzieci, cudnie, że pani odnalazła w kronice tamto spotkanie. Proszę sobie wyobrazić, że pamiętam je doskonale, a także fakt, że byłam z panią dyrektor biblioteki (Jadwigą Pijanowską) na obiedzie i jadłyśmy pierogi ruskie i z mięsem.

Byłam wówczas w stroju wróżki, ten strój towarzyszył mi przez ponad 20 lat podczas spotkań z maluchami. To był pomysł mojego wydawcy. Pierwsze książki były ze mną jako wróżką na okładce. Z początku nie wyobrażałam sobie, że mogę jechać do dzieci w baśniowym stroju, ale przełamałam się i okazało się, że to strzał w dziesiątkę, a dla mnie terapia. Dzięki przebraniu pokonałam potworną nieśmiałość. Gdy zakładałam strój wróżki byłam inną osobą, odważną, śmiałą, przebojową i potrafiłam zaczarować dzieci. Miałam też kukiełki i robiłam dzieciom wielkie przedstawienia. Zmieniałam głosy, uczyłam się wszystkich ról na pamięć. Z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy.

W każdym roku miałam około 200 spotkań z dziećmi. Aż przyszła pandemia i wszystko zmieniła. Spotkania odwołano, a ja zamiast się załamać, postanowiłam napisać pierwszą powieść dla dorosłych, ale tak naprawdę pisałam ją dla siebie, żeby nie zwariować. „Przyjdzie pogoda na miłość”. Znalazłam wydawcę od razu. Powieść się ukazała po sześciu miesiącach od jej ukończenia.

Pisanie bajek było prezentem dla syna. Może nie do końca prezentem. Po prostu nie było wieczoru bez bajki. czytałam, opowiadałam i wymyślałam. Synek pokochał te moje bajki i prosił, bym mu pokazała książkę, z której mu opowiadam. Pomyślałam: dlaczego nie? Skoro mojemu dziecku się tak bardzo podobają, to może i innym dzieciom również się spodobają. I tak było.

Teraz mam wnuki. Najstarszy ma 3 latka, młodszy 1,5 roku. Mają pokaźną bibliotekę. Codziennie rodzice czytają im na dobranoc. Sami przynoszą, czego chcą słuchać. Jakże mi miło, że z ogromnej biblioteki przynoszą te moje, bo dla takich maluszków też piszę wierszyki.

Jakże miła mi jest myśl, że pani szusowała sobie na biegówkach, słuchając mojej powieści. To jest tak niezwykłe, że aż łezka się w oku kręci. Jest pani dowodem na to, że mam dla kogo pisać. (szkoda tylko, że złapała pani zająca, ale mam nadzieję, że zajączek okazał się łagodny).

Spotkania z dorosłymi są dla mnie odskocznią od pisania. Absolutnie mnie nie stresują. Wśród czytelników czuję się jak wśród przyjaciół. Ktoś, kto przychodzi na spotkanie zazwyczaj czytał już i polubił moje książki. Jeśli się stresuję to tylko tym, czy przyjdą czytelnicy, czy będę miała z kim się przywitać i takie tam stresy. Choć ostatnio nie stresuję się nawet tym, bo zawsze jest pełna sala. Spotkanie z dorosłymi czytelnikami jest dla mnie nagrodą. Jestem bardzo szczęśliwa, mogąc zobaczyć i porozmawiać z ludźmi, dla których piszę.

Gratuluję rubryki „Godzinami z książkami" . Każde dobre słowo o książce jest dla mnie bezcenne. Bardzo pani gratuluję takiej otwartości, lekkości w pisaniu. Jest pani JEDYNĄ osobą, której odpisałam natychmiast po przeczytaniu listu.

Z pani całego listu przebijała niezwykła serdeczność.

Kto wie, może Biblioteka w Szczytnie mnie kiedyś zaprosi i dane nam będzie wypicie wspólnej kawki.

Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam.

Wioletta Piasecka