Jakiś czas temu dostałam w prezencie książkę „Wieczny początek. Warmia i Mazury” autorstwa Beaty Szady. Dziennikarka przemierzała Warmię i Mazury na rowerze i szukała odpowiedzi na pytanie o tożsamość Warmiaków i Mazurów. Przez trzy sezony podczas ciepłych miesięcy przemieszczała się jednośladem, docierając do ludzi mieszkających w różnych miejscowościach i słuchała ich opowieści. Z tych opowieści powstała niezwykle wciągająca książka „Wieczny początek. Warmia i Mazury”.

Godzinami z książkami - Wieczny początek
Z prawej ks. Bolesław Pętlicki podczas udzielania ślubu, rok 1977. Z lewej podczas pogrzebu w Kilimanach

Beata Szady urodziła się w 1984 r., jest dziennikarką i wykładowczynią akademicką. Autorką reportaży publikowanych w „Dużym formacie”, „Polityce”, „Tygodniku Powszechnym” i „Piśmie” oraz książek reporterskich „Ulica mnie woła. Życiorys z Limy”, „Polska według Ryszarda Kai”. Książka „Wieczny początek została wydana w 2020 r. i opatrzona takim opisem: Warmia i Mazury to od lat raj wczasowiczów, kuszący bezkresnymi jeziorami, lokalną kulturą i obietnicą relaksu. Cud natury, którym z przyjemnością chwalimy się za granicą. Wydawać by się mogło, że to kwintesencja polskości. Jednak nie zawsze tak było. Ziemie te, przez lata niemieckie, weszły w skład państwa polskiego po II wojnie światowej. W jednej chwili zmieniło się wszystko. Mieszkańcy, którzy pozostali, musieli na nowo odnaleźć się w niełatwej rzeczywistości. (...) Łączy ich jedno – wciąż muszą zaczynać od nowa.

Autorka opisując burzliwą historię naszego regionu korzysta z wielu źródeł i publikacji, co zamieszcza w bibliografii. Podaje też imiona i nazwiska osób, które podzieliły się z reporterką swoimi opowieściami. W sumie powstało nietuzinkowe dzieło, które można śmiało zaliczyć do publikacji zawierających kompendium wiedzy na temat mieszkańców byłych Prus Wschodnich. Z wielkim zaciekawieniem śledziłam reporterskie opisy Beaty Szady i na 207. stronie „Wiecznego początku” spotkało mnie wyróżnienie, bowiem autorka, pisząc o księdzu Bolesławie Pętlickim, wspomina moją skromną osobę. Tu cytuję felietonistkę: Słowa te potwierdza Grażyna Saj-Klocek, której artykuł opublikowany w regionalnym „Kurku Mazurskim” w 2007 r. znajduję w internecie. Autorka pisze: „Jest to bardzo ważna i wielce zasłużona postać dla społeczności katolickiej nie tylko Rozóg. Parafianie zgodnie twierdzą, że był dobrym, sprawiedliwym, skromnym i bardzo mądrym duszpasterzem. Fakt powołania się na mój felieton noszący tytuł „Prałat z Rozóg” sprawił, że na chwilę odłożyłam ciekawą książkę i sięgnęłam po „Kurek Mazurski” , by powrócić do wspomnianego tekstu. I tu spotkała mnie kolejna niespodzianka, bo wraz z archiwalnym felietonem przechowywałam dwa historyczne zdjęcia księdza Bolesława Pętlickiego. Dość charakterystyczne, bo na pierwszym w 1977 r. w kościele w Klonie udziela młodej parze ślubu; na drugim uczestniczy w ceremonii pogrzebowej w Kilimanach. Swego czasu bardzo interesowałam się księdzem Bolesławem Pętlickim i we wspomnianym felietonie w „Kurku Mazurskim” pisałam m.in. o przyrzeczeniu złożonym przez duchownego. Otóż ksiądz Pętlicki przyrzekł, że jeśli kościół w Rozogach (wówczas ewangelicki) pozyska dla katolików, to drogę z Klonu do Rozóg pokona na kolanach. Zupełnie nie miałam pojęcia jak odbyło się przejęcie kościoła w Rozogach od ewangelików przez katolików. Obrazowo i szczegółowo opisuje to pisarka Beata Szady w rozdziale o dość mocnym tytule „Banda czworga”. Z treści czytanej książki dowiaduję się, że w skład „bandy czworga” wchodzili następujący duszpasterze: ks. Bolesław Pętlicki – Herszt, ks. Władysław Dusza – Umysłowy, ks. Józef Dziwik – Twórca, ks. Edward Koperwas – Robotnik. Tu zacytuję słowa ks. Edwarda Koperwasa skierowane do pisarki: Pętlicki jako herszt bandy za wszystko odpowiadał. Byliśmy mu posłuszni. On kazał, to się robiło. Jak doszło do przejęcia przez katolików kościoła w Rozogach? Odsyłam do ciekawej lektury wspomnianej pozycji.

Beata Szady w wywiadzie dla Klubu Inteligencji Prowincjonalnej w dość interesujący sposób wypowiada się o pracy nad książką. Wyznaje, że gdy trafiła podczas wakacji na Warmię do Kikit i usłyszała o ostatnim Warmiaku, to ta historia tak ją zaintrygowała, że książka którą w efekcie stworzyła, to „wypadek na wakacjach”. Nie miała prawa jazdy, więc do kolejnych rozmówców i miejscowości docierała rowerem. Rower zbliżał ją do bohaterów i ułatwiał nawiązanie kontaktu. Potwierdza to Hubert Jasionowski, którego spotkałam w trakcie pisania tego tekstu. O pani Beacie Szady wypowiada się ciepło i doskonale pamięta wizyty dziennikarki w Jeleniowie i rozmowy z jego mamą Gretą. Opowiada, że dziennikarka jeździła rowerem i zawsze miała dużą butelkę wody, dodaje że podczas rozmów tę wodę popijała, odmawiając poczęstunku kawą czy też herbatą. Pisarka docenia te spotkania pisząc: Jestem wdzięczna za rozmowę Grecie i Hubertowi Jasionowskim. Przy okazji krótkiego spotkania z panem Hubertem i jego żoną Teresą dowiedziałam się, że kolejni bohaterowie książki „Wieczny początek. Warmia i Mazur”, w tym Albert Burdinski nie żyją, ale za to „Agnieszka, która lubi po pijaku spać pod dębem plebiscytowym” ma się dobrze. We wspomnianej książce odnajdziemy wiele postaci, z którymi dziennikarka zdążyła przed ich śmiercią przeprowadzić rozmowy oraz wiele miejscowości, w tym nasze Szczytno. Jestem zaszczycona, że pisarka Beata Szady moim felietonem „Prałat z Rozóg” zamieszczonym w „Kurku Mazurskim” się zainteresowała, bo i ja jeżdżę rowerem, a ks. Bolesław Pętlicki był tekstu bohaterem.

Grażyna Saj-Klocek