W naszym prowincjonalnym Szczytnie w ubiegłym tygodniu powiało wielkim światem. I bardzo bogatym.
W poprzedni czwartek na placu Juranda na trwający mniej więcej dwie godziny postój zatrzymała się setka wozów sportowych, których zakup dla większości śmiertelników pozostaje tylko w sferze marzeń. Szczytno znalazło się w bardzo wąskim gronie miast, które zaistniały na mapie tegorocznej edycji Gran Turismo Polonia. Kawalkada pojazdów wyruszyła z Sopotu około 9.30, ale na trasie się rozczłonkowała. Pierwsze wozy, wzbudzając oczywiste zainteresowanie na ulicach Szczytna (fot.1), przybyły na plac Juranda wyraźnie przed godziną 13., ostatnie dojechały mniej więcej godzinę później. Pod ratuszem zrobiło się tłoczno, kolorowo i międzynarodowo – w samochodowej imprezie uczestniczyli także goście z zagranicy, m.in. Szwecji, Niemiec i Słowacji. Wystarczyło tylko zająć miejsce z odpowiednią widocznością (fot. 2), by wpatrywać się w opływowe kształty i wsłuchiwać w niepowtarzalny dźwięk silników rozmaitych ferrari, porsche czy lamborghini (fot. 3). Wiele osób wylewało żale, że podczas postoju uniemożliwiono widzom podejście do wybranego samochodu, zajrzenie z bliska pod maskę czy do kokpitu – parking został w całości ogrodzony. Stosowne komentarze można było usłyszeć na placu i przeczytać na forach internetowych – zarówno naszych, jak i np. sopockich. - To są fury za miliony złotych! – reagowali ci, którzy myśleli bardziej trzeźwo, proponując jednocześnie rozżalonym, by zakupili podobny wóz i pozwolili go dotykać i niechcący zarysowywać setkom osób.
Uwaga odwiedzających plac Juranda skupiała się głównie na superdrogich nowoczesnych wozach, ale tuż obok można było już z zupełnie bliska oglądać pojazdy, które także trudno zobaczyć na naszych drogach – ale z innych powodów. Na ul. Klenczona swój minizlot miały samochody retro. Nasz wzrok przykuły szczególnie dwa wozy: brytyjski 6-cylindrowy triumph TR 6, produkowany na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, oraz także brytyjski, starszy o parę lat daimler V 8 (fot. 4). Drugi z tych pojazdów, mający nadwozie jaguara, w momencie swojego debiutu na angielskim rynku kosztował 1571 funtów. Gdyby ceny z roku 1962 się utrzymały, byłby to samochód na kieszeń niemal każdego Polaka… Warto dodać, że oba pojazdy wyglądały, jakby dopiero zjechały z taśmy.