Rozmowa z rzecznikiem praw obywatelskich dr. Adamem Bodnarem
Pana dzisiejsze spotkanie z mieszkańcami Szczytna zakończyło się frekwencyjną klapą. Czy wobec tego jeszcze pan tu wróci, aby mieli okazję przedstawić nurtujące ich problemy?
- Muszę wrócić. Każdy taki wyjazd traktuję poważnie i w taki sposób, aby faktycznie się z mieszkańcami spotkać. Widać tu jakiś błąd organizacyjny z naszej strony. Powinniśmy to trochę inaczej przygotować i lepiej rozreklamować. Jak się nie zna dobrze lokalnych uwarunkowań, to czasem się takie błędy pojawiają. Być może uda mi się znaleźć jakiś termin w czerwcu, zwłaszcza że do Szczytna nie jest daleko.
Sprawy, które zgłaszają panu mieszkańcy mniejszych miejscowości z pewnością różnią od tych, z którymi styka się pan w dużych miastach.
- To jest mieszanina problemów ogólnokrajowych z lokalnymi. Przykładowo, gdybyśmy się zastanowili nad konsekwencjami ustawy dezubekizacyjnej, to osoby, które są jej ofiarami, bo uważam, że to ofiary, to ludzie mieszkający w różnych częściach Polski. Niedawno na spotkaniu w Ełku i Kętrzynie zgłosili się do mnie mieszkańcy dotknięci tą ustawą. Wiele spraw dotyczy też braku poszanowania osób z niepełnosprawnością. Wczoraj na spotkaniu w Giżycku byli rodzice dzieci, które skończyły 25 lat i dla nich nie ma miejsca, gdzie mogłyby spędzać czas, bo Środowiskowy Dom Samopomocy już wypełnił swój limit przyjęć. Mieszkańcy zgłaszają również problemy z dowozem dzieci z niepełnosprawnościami do szkół, z dostępem do różnych świadczeń oraz kwestie związane z działalnością lekarzy orzeczników. Charakterystyczne jest to, że na poziomie lokalnym można się dowiedzieć o problemach, które zazwyczaj nie występują na szczeblu centralnym.
O jakie konkretnie sprawy chodzi?
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.