- To cud, że nikomu nic się stało - komentowali strażacy, którzy usuwali z jezdni powalone przez wiatr drzewo na ul. Skłodowskiej-Curie. Do zdarzenia doszło w minioną środę w godzinach rannych, gdy wiele osób podążało tamtędy do pracy i do pobliskiej szkoły. Jak się okazało, złamane drzewo było wewnątrz niemal zupełnie spróchniałe. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, na której terenie rosło, występowała wcześniej do miasta z wnioskiem o jego wycinkę, ale zgody na to nie otrzymała.
SPRÓCHNIAŁA LIPA
W środę 18 marca kilka minut po godzinie 8.00 wiejący tego dnia silny wiatr powalił rosnącą przy ul. Skłodowskiej-Curie w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 3 pokaźną lipę. Huk łamiącego się drzewa był tak potężny, że słyszeli go nauczyciele i uczniowie podstawówki. Niewiele brakowało, by lipa uszkodziła znajdujący się po drugiej stronie jezdni dom. Na szczęście zniszczyła tylko fragment ogrodzenia. Na miejsce przyjechała straż pożarna i policja, która kierowała ruchem na czas usuwania drzewa z drogi.
- To prawdziwy cud, że nikt nie ucierpiał - komentowali strażacy. Rzeczywiście - do zdarzenia doszło w porze, gdy wiele osób podążało tamtędy do pracy. Na dodatek w pobliżu znajduje się
przejście dla pieszych, z którego korzystają uczniowie szkoły. Strach pomyśleć, co mogłoby
się zdarzyć, gdyby lipa złamała się kilka minut wcześniej, kiedy dzieci szły na zajęcia. Podczas usuwania drzewa z jezdni okazało się, że było ono w środku niemal zupełnie spróchniałe.
- Do zdarzenia przyczynił się nie tylko silny wiatr, ale też stan tego drzewa - mówi mł. kpt. Janusz Zyra, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej KP PSP w Szczytnie. Dodaje, że nawet gdyby nie wichura i tak prędzej czy później, nawet przy stosunkowo niewielkim podmuchu wiatru, mogłoby się ono przewrócić, stwarzając poważne zagrożenie dla pieszych i kierowców. Zdaniem strażaków oraz przechodniów obserwujących całą akcję, podobnych, usychających drzew jest na terenie miasta znacznie więcej.
MIASTO NIE DAŁO ZGODY
Lipa z ul. Skłodowskiej-Curie rosła w pasie drogowym administrowanym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
- W ubiegłym roku występowaliśmy do miasta o zgodę na wycinkę tego drzewa, ale jej nie dostaliśmy - mówi kierownik rejonu GDDKiA Marcin Masłowski. Oprócz tego okazu, pod topór miało iść jeszcze siedem innych. Miasto zgodziło się na usunięcie tylko czterech z nich. Decyzję tę poprzedziła przeprowadzona pod koniec października lustracja stanu drzew. W jej trakcie wytypowano te, które stwarzały największe niebezpieczeństwo lub były obumarłe. Dlaczego do wycinki nie zakwalifikowano próchniejącej od środka lipy?
- To drzewo wcale nie wyglądało na to, że mogłoby się przewrócić. Czasami jest tak, że drzewa są prawie w połowie uschnięte, a łamią się te z pozoru zdrowe - tłumaczy Albert Kilimann inspektor w Wydziale Gospodarki Przestrzennej i Ochrony Środowiska UM. Podkreśla, że za każdym razem ocena stanu żywotności ma charakter subiektywny.
POWINNI LEPIEJ SIĘ PRZYJRZEĆ
Podobnego zdania jest inspektor Krystyna Lis zajmująca się zielenią miejską.
- W Szczytnie jest kilka tysięcy drzew. Staramy się robić przeglądy ich stanu etapami. Nie jesteśmy jednak w stanie wszystkiego wychwycić, bo to niemożliwe - wyjaśnia. Jak mówi, na terenie miasta rośnie bardzo dużo starych okazów pamiętających jeszcze czasy przedwojenne. Dotyczy to głównie parku na ul. Skłodowskiej-Curie oraz dawnego cmentarza ewangelickiego na ul. Piłsudskiego. Wiekowe drzewa, o ile nie stwarzają zagrożenia, są poddawane zabiegom pielęgnacyjnym. W tym roku miasto miało do dyspozycji na ten cel 30 tys. złotych, ale większość tej kwoty już wydano. Niedawno względy bezpieczeństwa zdecydowały o tym, że wycięto jedno drzewo na cmentarzu komunalnym. W najbliższym czasie z tego samego powodu zostaną też usunięte cztery topole rosnące przy posesji na ul. Chopina 1 oraz jedno drzewo na ul. Pułaskiego, które ktoś celowo zniszczył, wstrzykując do środka trującą substancję, a także jedno na ul. Leyka. W miejsce wyciętych okazów, będą sadzone nowe.
Janusz Zyra apeluje, by problemu nie bagatelizować. Jak mówi, w ostatnim czasie szczycieńska straż często wzywana jest do połamanych konarów lub nawet dużych drzew, które, jak się okazuje, były chore lub zaniedbane. Dotyczy to m.in. ulic Pułaskiego i Kajki w Szczytnie. - Jest w mieście szereg stwarzających zagrożenie drzew, głównie topoli sadzonych jeszcze w latach 70. Czas, by je wreszcie powycinać - mówi Janusz Zyra. Dodaje, że zarówno włodarze, jak i mieszkańcy, na których posesjach rosną zagrażające bezpieczeństwu drzewa, powinni lepiej się przyjrzeć, w jakim są one stanie.
Ewa Kułakowska