We wtorek 14 grudnia minęła 51. rocznica wybuchu strajku robotników w Stoczni Gdańskiej w 1970 roku. Podzielę się wspomnieniami z pierwszego dnia tego tragicznego w skutkach protestu.
W tym czasie byłem studentem I roku Politechniki Gdańskiej. Podczas wykładu z chemii zaczęły dochodzić z zewnątrz donośne odgłosy, w tym z megafonu. Wraz z kilkoma kolegami, którzy tak jak i ja zasiadali na tylnych miejscach sali wykładowej, dyskretnie ją opuściliśmy. Udaliśmy się w kierunku głównego wejścia do gmachu Politechniki. Tam zastaliśmy na placu przed wejściem olbrzymi tłum stoczniowców i samochód (Nysa) z megafonem. Usłyszeliśmy nawoływania, aby studenci przyłączyli się. Działo się to w godzinach południowych. Na schodach pojawił się ówczesny rektor prof. Staliński, który podjął próbę rozmowy ze stoczniowcami. Tumult był tak duży, że nic z wypowiadanych słów nie dotarło do mnie. Po pewnym czasie stoczniowcy wycofali się z terenu Politechniki (Wrzeszcza) i udali w kierunku Gdańska. Byłem pierwszy raz świadkiem protestu robotników i wywarło to na mnie bardzo duże wrażenie.
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.