Zapadł pierwszy wyrok w sprawie nieprawidłowości wyborczych na terenie powiatu. Za prowadzenie nielegalnej agitacji w dniu wyborów sąd ukarał grzywną byłego wójta gminy Dźwierzuty i sołtysa wsi Rumy. Obydwaj odwołali się już od wyroku. Jeśli nie uchyli go Sąd Okręgowy, Czesławowi Wierzukowi grozi utrata mandatu radnego powiatowego.
ROZMOWA NA SCHODACH
Wyrok w sprawie naruszeń ordynacji wyborczej zapadł przed Sądem Grodzkim w Szczytnie. Rozprawa odbyła się w tzw. trybie nakazowym, bez udziału stron. Byłego wójta gminy Dźwierzuty Czesława Wierzuka i sołtysa Rum Tadeusza Nartonowicza sąd ukarał grzywną w wysokości 600 zł.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy wydarzeń, które miały miejsce 12 listopada ubiegłego roku, podczas pierwszej tury wyborów samorządowych. Policja otrzymała zgłoszenie, że przed lokalem wyborczym w Rumach Czesław Wierzuk w towarzystwie tamtejszego sołtysa prowadzi agitację wyborczą.
- Po otrzymaniu sygnału o tym zdarzeniu natychmiast tam pojechaliśmy. Rzecz się potwierdziła. Nieprawidłowości zgłaszał również komisarz tamtejszej komisji wyborczej. O sprawie poinformowaliśmy policję - opowiada Jarosław Śmieciuch, w poprzedniej kadencji radny, który w towarzystwie swoich kolegów Leszka Deca i Leszka Kalinowskiego postanowił sprawdzić, co pierwszego dnia wyborów do samorządu dzieje się w Rumach. Według Jarosława Śmieciucha Wierzuk i Nartonowicz prowadzili bierną agitację wyborczą.
- Obydwaj panowie przez dłuższy czas stali na schodach lokalu wyborczego i rozmawiali. Wiadomo, że w dniu wyborów nie rozmawia się o pogodzie. Czesław Wierzuk jako urzędujący wójt nie miał prawa do takiego zachowania - uważa Śmieciuch.
Do podobnych wniosków doszedł najwyraźniej sąd. Wyroki nakazowe wydaje się m.in. wówczas, kiedy okoliczności popełnienia przestępstwa nie wzbudzają żadnych wątpliwości.
FOTOGRAFOWALI I NAPASTOWALI
Czesław Wierzuk i Tadeusz Nartonowicz wobec wyroku złożyli już sprzeciw do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Tłumaczą, że padli ofiarą donosu trzech radnych. Ich zdaniem stanie na schodach i rozmowa to nic nadzwyczajnego.
- Rozmawialiśmy o kupnie zboża - relacjonuje sołtys Rum.
Czesław Wierzuk również odpiera stawiane mu zarzuty i przechodzi do kontrataku.
- Ci panowie nawet nie wysiedli z samochodu. Robili nam tylko zdjęcia. Jak mogli usłyszeć, o czym rozmawiamy. W dodatku później napastowali mnie, jadąc za mną samochodem do Dźwierzut - opowiada były wójt. Jarosław Śmieciuch zaprzecza, jakoby on i jego koledzy robili Wierzukowi zdjęcia.
- Co do "napastowania", to wiemy wszyscy, że z Rum do Dźwierzut wiedzie tylko jedna droga. A że wracaliśmy stamtąd w tym samym czasie, siłą rzeczy jechaliśmy za wójtem - tłumaczy Śmieciuch.
BĘDĄ WALCZYĆ DO SKUTKU
Sprawa naruszenia ordynacji może być dla obydwu skazanych brzemienna w skutki. Czesław Wierzuk jest radnym powiatowym. W przypadku uprawomocnienia się wyroku grozi mu utrata mandatu. Zapewnia jednak, że będzie się odwoływał do skutku. Nartonowicz deklaruje, że w wyborach sołeckich (19 marca) nie wystartuje.
- Nie mogę tego zrobić, mając taki wyrok na karku. Czuję się podle, jak jakiś chuligan - żali się sołtys.
Wyrok nie jest prawomocny. Wierzuk i Nartonowicz w terminie siedmiu dni wnieśli sprzeciw. Leszek Bil, prezes Sądu Rejonowego w Szczytnie wyjaśnia, że podawana w wątpliwość przez Wierzuka i Nartonowicza procedura wydawania wyroku nie jest niczym nadzwyczajnym. Tryb nakazowy stosuje się w przypadku spraw z oskarżenia publicznego, kiedy w grę wchodzą czyny zagrożone karą nie większą niż 10 lat pozbawienia wolności.
Choć sprawa nie jest jeszcze skończona, wicewójt Śmieciuch twierdzi, że wyrok szczycieńskiego sądu to zwycięstwo demokracji.
- Nie mówię tu o osobistej satysfakcji. Chodziło nam o to, żeby o wynikach wyborów decydowały głosy ludzi. Zważywszy, że w drugiej turze nieprawidłowości już nie było, możemy mówić o sukcesie - uważa wicewójt.
Wojciech Kułakowski
2007.03.21