Hobby, czyli zamiłowanie do czegoś. A do czego? Postanowiłem trochę poczytać, aby lepiej rozeznać się w temacie. I tu mnie zamurowało. Otóż 80% tego, co zamieszczono w licznych artykułach, wyszukanych przeze mnie w internecie, to nie ciekawostki, ale poradniki, jakież to hobby można dla siebie wymyślić.

Zawsze sądziłem, że hobby to coś indywidualnego. Ot, taka smykałka frapująca delikwenta od zawsze. Pasja. Tymczasem okazuje się, że takie zamiłowanie można sobie wmówić. Korzystając z niezliczonych podpowiedzi autorów wymienionych poradników. Najlepiej, żeby było intrygujące, a jeszcze lepiej - modne. Tutaj nasuwa mi się skojarzenie z biurem matrymonialnym. Zawsze wydawało mi się, że pary małżeńskie dobierają się w sposób naturalny. Na zasadzie dobrej, nieco trwającej znajomości. Tymczasem wymyślono biura, gdzie przyszłą małżonkę (małżonka) można sobie wybrać z katalogu. Dziwny, nowoczesny świat. Jako ciekawostkę zacytuję fragment typowej, poradnikowej tabelki. Autorzy sugerują, że przed ostateczną decyzją należy zapoznać się z owym wykazem i zastanowić się, jaki rodzaj hobbystycznej aktywności preferujemy. Cytowany poradnik wymienia cztery alternatywy. Czy marzymy o zajęciach w domu, czy na zewnątrz. Następnie - w samotności, czy w towarzystwie. Dalej każą nam wybrać kolejną preferencję - hobby manualne, a może umysłowe. Ostatni punkt, to decyzja, czy planowane działania mają być spokojne, czy raczej takie, które podnoszą poziom adrenaliny. Później następuje niezliczony ciąg wszelakich, przykładowych propozycji.

Angielski termin „hobby” zaistniał w Polsce dopiero na przełomie lat 50. i 60.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.