Piąty z kolei Hunter Fest okazał się równie udaną imprezą,

jak wszystkie z poprzednich lat. Dostarczył uczestnikom pełną ekspresji, solidną dawkę mocnego rocka, a wzbogacony o wiele ognistych atrakcji i niespodzianek stworzył niepowtarzalny klimat, odczuwalny nie tylko na terenie szczycieńskiej plaży miejskiej. Co ciekawe tegoroczny festiwal był pierwszym, podczas którego dopisała pogoda.

Hunter w płomieniach

FEST BEZ PRZESZKÓD

Hunter Fest ma już swoje stałe miejsce w kalendarzu szczycieńskich imprez kulturalnych. Festiwal, który przyciąga rzesze młodych fanów ciężkiego rocka, zyskał nawet rangę międzynarodową. Tegoroczna edycja festiwalu odbyła się w dniach 28-29 czerwca. Organizatorzy obawiali się, że podobnie jak w latach ubiegłych, popsuje ją pogoda. W przeddzień imprezy wydawało się, że znów tradycji stanie się zadość i festiwalowicze będą musieli po raz kolejny znosić kaprysy aury. W piątkowe popołudnie i wieczór nad miastem przeszła ulewa. Młodzi fani rocka, maszerujący od strony dworca na pole namiotowe, mokli w strugach rzęsistego deszczu. Na szczęście następne dni były już pogodniejsze. Humory organizatorom, po raz drugi z rzędu, popsuł jednak Ryszard Nowak, prezes Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. Przed rozpoczęciem festiwalu oskarżył on jeden z zespołów występujących w Szczytnie, portugalski Moonspell, o propagowanie satanizmu i faszyzmu. Na trzy dni przed rozpoczęciem Hunter Festu członkowie zespołu Hunter zorganizowali konferencję prasową, na którą zaprosili też Ryszarda Nowaka. Ten do Szczytna nie przyjechał, tłumacząc, że odradził mu to jego prawnik. Z kolei Paweł Grzegorczyk z Huntera przedstawił dziennikarzom oficjalne stanowisko grupy Moonspell, w którym jej lider stanowczo zaprzecza, by w swoich tekstach propagował satanizm i faszyzm. Gróźb Ryszarda Nowaka nie przestraszyły się też władze Szczytna. Muzyczny maraton przebiegał bez zakłóceń, a wystąpienie prezesa komitetu zwalczającego sekty wywoływało zdecydowanie mniejsze emocje niż przed rokiem. Także i mieszkańcy miasta przyzwyczaili się do ubranych na czarno miłośników metalu. Ich widok na ulicach miasta nie budził już takiego zdziwienia jak podczas pierwszych edycji imprezy.

GWIAZDY NIE ZAWIODŁY

Najważniejszym wydarzeniem pierwszego dnia był występ dawnego wokalisty legendarnej grupy Iron Maiden. Paul Di’Anno, a właściwie Paul Andrews, to współtwórca dwóch pierwszych albumów grupy, z których zaprezentował w Szczytnie aż 9 utworów. Publiczność była zachwycona.

- Bardzo lubię Iron Maiden i chyba nie jestem tu wyjątkiem. Ich muzyka nigdy się nie starzeje, a Paul jest w znakomitej formie. Przyjechałem tu głównie po to, by go zobaczyć i posłuchać - mówi Marcel z Łodzi, student archeologii, który bawił się tuż przed sceną i donośnie wykrzykiwał słowa piosenki. Po godzinie fani wymusili na Brytyjczyku podwójny bis, znakomicie zwieńczający całość. Bardzo dobrze został też przyjęty grający na skrzypcach Michał Jelonek, znany z występów ze szczycieńskim Hunterem. Jego instrumentalny koncert, łączący elementy muzyki poważnej z metalowym graniem, wywołał entuzjazm wśród publiczności. Gościnnie na scenie pojawił się Paweł Grzegorczyk, który zagrał na gitarze. Nie zawiodły także inne gwiazdy festiwalu: Moonspell, Katatonia, Death Angel, Testament czy jak zawsze niezwykle ciepło przyjęty przez publiczność Hunter. Występ tego ostatniego, okraszony elementami teatru ognia, wypadł akurat w dzień imienin Pawła Grzegorczyka, toteż nie mogło się obyć bez gromkiego „Sto lat” dla solenizanta. Lider Huntera z kolei szczególne słowa podziękowania kierował do burmistrz Szczytna Danuty Górskiej za to, że już po raz drugi z rzędu stanęła murem za festiwalem, nie dając wiary w pojawiające się oskarżenia o szerzenie satanizmu.

NIEPOWTARZALNY KLIMAT

Podczas trwania Hunter Festu służby porządkowe nie odnotowały na terenie miasta żadnych poważnych incydentów. Bezpieczna impreza zazwyczaj pokrywa się z wyjątkową atmosferą, która odczuwalna była także w tym roku. Dla niektórych program jest znacznie mniej istotny, niż sam fakt udziału we wspólnej zabawie:

- Nieważne jest dla mnie to, jakie zagrają zespoły. Wierzę, że organizatorzy nie zaproponują nam byle czego i przyjeżdżam tu głównie po to, by współtworzyć wyjątkowy klimat - mówi Kajetan Świerczewski z Pisza, chwaląc się wspomnieniami ze wszystkich poprzednich edycji - Byłem na każdym festiwalu Huntera, a nie pamiętam nawet, jakie grały zespoły. Wiem jednak, że za każdym razem klimat był niepowtarzalny.

Podczas rockowego weekendu trwała zbiórka pieniędzy dla 12-letniej Ksymeny. Dziewczynka, by swobodnie się poruszać i mówić, potrzebuje 50 000 złotych na specjalistyczny chip umieszczany bezpośrednio w mózgu. Kosztowny zabieg i stan zdrowia dziecka wzbudził współczucie w wielu uczestnikach imprezy. Jednym z nich jest Rafał z Warszawy, który wraz ze znajomymi wspomógł finansowo nastoletnią Ksymenę:

- Za każdy dzień wszyscy wrzuciliśmy do puszek po kilka monet. Dla nas to tylko złotówka, tak więc nie zbiedniejemy, a dziewczynka może znacznie się wzbogacić - zapewnia.

POKOJOWY PATROL

Tego roku liczne patrole policji i straży miejskiej zostały wsparte dodatkowymi siłami. Sympatyczni ludzie w jaskrawoczerwonych koszulkach z napisem „POKOJOWY PATROL” oferowali pomoc imprezowiczom. Można było uzyskać od nich informacje o okolicznych noclegach, lokalizacji ważnych placówek oraz usłyszeć wskazówkę, gdzie nie powinno się obnosić z alkoholem. Taka alternatywa dla mundurowych jest bardzo trafiona. Często mandaty i upomnienia są wynikiem zwyczajnej niewiedzy ludzi przyjeżdżających na Hunter Fest. Patrol krążył po plaży i w okolicach centrum. Kierownicy przedsięwzięcia - Adrian Rembieliński i Arek Michalski - zwerbowali ochotników ze Szczytna i pobliskich miejscowości. Inicjatywa działa na zasadach wolontariatu, a jedyną nagrodą były wejściówki na koncerty.

- Zadaniem patrolu jest wspieranie służb porządkowych, ale przede wszystkim oferowanie

wszelkiej pomocy informacyjnej uczestnikom imprez masowych, pokroju Hunter Festu - mówi 18-letni Adrian.

PEŁNA KULTURA

Jak uczestników festiwalu postrzegają szczytnianie? Z roku na rok są coraz bardziej przekonani do miłośników ciężkiego brzmienia. Podczas sondażu wśród obleganych miejsc (Tawerna, Luxor Kebab czy Pizzeria Dinaro) wynikło, że obsługa zdecydowanie woli pracować w czasie Hunter Festu, niż Dni i Nocy Szczytna.

- Klientela jest bardzo kulturalna. Ludzie chcą po prostu coś zjeść, wypić piwo lub kawę. Są mili i spokojni - komentują Zuzia i Lidka, barmanki z Luxora.

- Więcej nieprzyjemnych zajść zdarza się w Dni i Noce. Młodzież wtedy pije od rana i wieczorem wynikają różne konflikty. Pewnie dlatego, że na Hunter Fescie ludzi jednoczy klimat festiwalu, a na Dniach uczestnicy różnią się wiekiem i gustami - twierdzą barmanki z Tawerny. Zdarzały się, jak co roku, lekkoduchy, których nie stać było na piwo w barze. Wtedy to uprzejmie prosili przechodniów o „klepaki” lub dorabiali, strzegąc samochodów na parkingach pod dużymi marketami.

- Przyjechałem autostopem z Rybnika i może uda mi się dostać na koncert. Ale jeśli nie, to tragedii nie będzie - opowiada z uśmiechem Karol. Ludzie nie przyjeżdżają do Szczytna tylko dla muzyki. Chcą spotkać się ze znajomymi i współtworzyć miły klimat. Jeśli nie stać ich na bilet, rozbijają namioty i cieszą się tym, co usłyszą przez barierki, oraz towarzystwem podobnych im fanów ściągających tu z całej Polski. Rozumieją to nawet ludzie niewtajemniczeni w arkana mocnego rocka:

- Przez te dwa dni Szczytno się bardzo zmienia. Jest pełne charakterystycznych ludzi. Chociaż nie chodzę na koncerty, miło jest się pokręcić po mieście i wtopić w ten klimat - mówi Ela Lewandowska z ulicy Kościuszki.

Radosław Grosfeld

Monika Cudnoch

(łuk)