IDEAŁ PIĘKNA

Jakoś tak przeszedł kompletnie niezauważony w „Kurku” Międzynarodowy Dzień Kobiet. Niby Święto Pań, ale jakże ważne dla nas mężczyzn, byśmy uświadomili sobie jak istotną rolę pełnią one w naszym życiu. Kobieta jako matka towarzyszy nam od niemowlęctwa, potem ewentualnie jest przy nas siostra, jeszcze później pojawia się kobieta-żona, kochanka, gospodyni. Bez kobiety obejść się nie potrafimy, choć niby mężczyzna to ten silny i samodzielny, a panie to słaba płeć. Oj, czy aby nie jest na odwrót? Jakby jednak nie było, mamy Dzień Kobiet, a nie Chłopów i jak podaje „Wikipedia” za pierwowzór tego święta można przyjąć obchodzone w starożytnym Rzymie „Matronalia”. Przypadały one na pierwszy tydzień marca, bo były związane z początkiem nowego roku, macierzyństwem i płodnością. W te dni mężowie, bez mrugnięcia okiem, spełniali życzenia swych żon, co i obecnie należałoby reaktywować. Początki współczesnego święta sięgają z kolei 1909 r., w którym to 28 lutego obchody Dnia Kobiet zorganizowała Socjalistyczna Partia Ameryki. Rok później poszła w jej ślady europejska międzynarodówka socjalistyczna. Podczas obrad w Kopenhadze ustanowiono tam Światowy Dzień Kobiet, ale bez ustalenia dokładnej daty obchodów. I tak pozostało do dzisiaj, bo choć MDK jest obchodzony w wielu krajach, to w różnych dniach, a nawet miesiącach, jak np. w Tunezji - 13 sierpnia(!). Jeszcze inaczej święto, a właściwie święta kobiet obchodzi się w Armenii. Ów kraj poszedł na całość i ustanowił Miesiąc Kobiet, który zaczyna się 8 marca, a kończy 7 kwietnia Dniem Piękna i Macierzyństwa. I tu dochodzimy do clou, czyli sedna sprawy, jeśli chodzi o kobiety, które są dla nas mężczyzn, uosobieniem piękna. Słynny pisarz Honoriusz Balzac uważał, że na świecie istnieją tylko trzy ideały: piękna kobieta w tańcu, pełnej krwi rumak w galopie i fregata pod pełnymi żaglami. Powracając zaś do MDK, to u nas w kraju jego znaczenie, niestety, maleje. Najhuczniej i z pompą było obchodzone w czasach PRL-u. W okresie schyłkowym, czyli latach 80. kobiety otrzymywały od mężczyzn kwiaty - głównie goździki (sam stałem w kilometrowych kolejkach) i nierzadko zupełny rarytas tych czasów, czyli deficytowe... rajstopy.

- Jaka to była radość – wspomina Julia Szuchmilska, pamiętająca te czasy. Wówczas w normalnym świecie panie używały ich kilka par miesięcznie, a u nas za żelazną kurtyną otrzymywały okazjonalnie parę na rok! Rajstopy zaś to nic innego, a rozwojowa wersja pończoch - dwie połączone w całość.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.