Formuła święta grodu spotyka się z coraz ostrzejszą krytyką. Impreza, która jeszcze kilkanaście lat temu dość dobrze służyła promocji miasta, dziś niebezpiecznie zbliża nas do setek podobnych prowincjonalnych festynów. O ocenę Dni i Nocy poprosiliśmy kilka osób związanych z lokalną kulturą.
ROBERT WASILEWSKI – muzyk zespołu Transkapela, prezes Stowarzyszenia „Anima”
Jeśli chodzi o Dni i Noce, to nie biorę w nich udziału, przyglądam się im jedynie jako przypadkowy obserwator. Nie jestem zwolennikiem tego typu manifestacji tłumnych emocji. Wydaje mi się, że nie ma tam oferty dla miłośnika bardziej stonowanego kontaktu ze sztuką, a zwłaszcza muzyką. Oprócz popu przydałoby się tam jeszcze coś innego, np. jazz, który przecież był w Szczytnie obecny. Moim zdaniem Dni i Noce są na pewno dobrym pomysłem na integrację piwno-kiełbasianą. Natomiast poza integracją, nie mają innych zalet. Przede wszystkim nie promują miasta we właściwy sposób. Według mnie zamiast promować i tak już znanych w Polsce wykonawców, takich jak choćby Maleńczuk, powinniśmy pokazywać rodzimych artystów, ciekawych ludzi, których przecież u nas nie brakuje. Pamiętajmy, że nie na wszystkim trzeba robić pieniądze, ale ważne też, by trzymać fason.