Dzieci uczęszczające do przekształconego w miejskie Niepublicznego Przedszkola „Pod Topolą” nie wrócą po wakacjach do swoich zabawek i mebli, mimo że taką obietnicę ich rodzicom złożył publicznie burmistrz Krzysztof Mańkowski. Choć deklarował wolę odkupienia przez miasto od dyrektor Bożenny Mikielewicz wyposażenia przedszkola, niespodziewanie się z tego wycofał. Teraz dyrektor ma duży problem, bo na opróżnienie budynku i pozbycie się sprzętów zostały jej już tylko dwa tygodnie.
![Jak burmistrz zostawił dyrektor na lodzie](/images/issue/2023/29/_12_FOTO.jpg)
DEKLARACJE BURMISTRZA
Na początku roku burmistrz Krzysztof Mańkowski ogłosił, że miasto nie przedłuży dyrektor Bożennie Mikielewicz umowy dzierżawy budynku na ul. Pasymskiej, w którym od ponad 30 lat prowadziła Niepubliczne Przedszkole „Pod Topolą”. Zdecydował, że placówka stanie się filią Miejskiego Przedszkola „Promyczek”, w którym część pomieszczeń zostanie zaadaptowana na nowe miejsca żłobkowe. To wywołało protesty rodziców, którzy nie chcieli likwidacji cenionej przez nich placówki. Część z nich, mieszkająca na terenie gminy, obawiała się też, że dla ich pociech zabraknie miejsc w przedszkolu.
Pod koniec lutego wydawało się, że spór udało się zażegnać. Burmistrz publicznie, podczas sesji Rady Miejskiej deklarował, że po przekształceniu przedszkola dzieci nadal będą mogły do niego uczęszczać i nic dla nich się zmieni, łącznie z wyposażeniem. Miasto miało podjąć negocjacje z dyrektor przedszkola „Pod Topolą” Bożenną Mikielewicz na temat jego odkupienia.
POTRAKTOWAŁ MNIE OKRUTNIE
Dyrektor, zgodnie z ustaleniami, 15 czerwca przedstawiła urzędowi wycenę wyposażenia oraz infrastruktury wokół budynku. Zaproponowała kwotę blisko pół miliona złotych, zaznaczając, że podlega ona negocjacji. - Mówiłam, że zgodzę się na cenę, którą gotowe jest zapłacić mi miasto. Wtedy pan burmistrz stwierdził, abym zaproponowała swoją, a wtedy, jak to ujął, spotkamy się w połowie drogi – wspomina dyrektor. Po przedstawieniu przez nią wyceny nikt z urzędu nie odezwał się do niej przez ponad miesiąc. Nie było żadnych negocjacji, ani sygnałów, że jej finansowe oczekiwania są wygórowane. - Gdyby tak się stało, zeszłabym z ceny, bo zależy mi tylko na dobru dzieci – zapewnia. Niespodziewanie, w czwartek 20 lipca dyrektor odwiedził burmistrz Mańkowski w towarzystwie naczelnika wydziału edukacji Jacka Walaszczyka.