Robertowi Kurajowi z ul. Piłsudskiego zostały już tylko trzy wiadra pożyczonego od sąsiada węgla. Nie wie, czym będzie palił, gdy te i tak bardzo skromne zasoby się skończą. Starszy, schorowany mężczyzna jak zbawienia czeka dostawy opału, który będzie mógł kupić po preferencyjnej cenie. Miejscy urzędnicy zapewniają, że powinien on dotrzeć do Szczytna lada dzień. Do tego czasu mieszkańcy muszą jednak uzbroić się w cierpliwość, choć o tę trudno, kiedy w domach panuje chłód.
POŻYCZONY WĘGIEL NA WYKOŃCZENIU
75-letni Robert Kuraj wraz z młodszą o trzy lata żoną mieszka w budynku wielorodzinnym na ul. Piłsudskiego. Mężczyzna ma nieco ponad 1400 zł emerytury, świadczenie w podobnej wysokości pobiera też jego małżonka. Pana Roberta życie nie oszczędzało. Wychowywał się w domu dziecka, potem pracował w budownictwie. Niestety, mocno podupadł na zdrowiu. Przeszedł zawał, miał wszczepione by pasy, doskwiera mu też zaćma. Choć z trudem porusza się o kulach, to aby załatwić jakąś sprawę w mieście, wsiada na rower, co wymaga od niego nie lada wysiłku.
Stan zdrowia to teraz nie największy problem mieszkańca. Mężczyzna ogrzewa swoje 62-metrowe mieszkanie węglem. Na sezon potrzebował dotąd ok. 2,5 tony, w zależności od tego, jaka była zima. Obecnie, przy wysokich cenach tego surowca, pana Roberta nie stać na jego zakup. - W składzie opałowym węgiel jest, ale po 3300 - 3800 zł za tonę. To cena nie dla mnie – mówi pan Robert.
Ogrzewać mieszkanie zaczął na początku października, kiedy nastały pierwsze chłody, jednak zapasy szybko się skończyły. Pożyczył dwadzieścia wiader węgla od sąsiada, ale dziś te zasoby skurczyły się już tylko do trzech wiader. Mieszkaniec przyznaje, że aby oszczędzać opał, sięga po inne sposoby, żeby się ogrzać. Spalił już m.in. stary dywan, teraz, zdesperowany, szykuje do pieca krzesło, z którego korzysta będąc w piwnicy.