W minionym tygodniu mieliśmy kawałek prawdziwej zimy, w końcu spadło trochę więcej śniegu, chwycił mróz i co? Cóż, cieszyły się na ogół tylko dzieci, bo dawno już tyle białego puchu nie widziały. Z kolei młodzież, mimo opadów i mrozu, nie znajdując miejsc do uprawiania sportów zimowych, jak na przykład łyżwiarstwo, rwała się do gry w... piłkę nożną. I to do tego stopnia, że boisko „Orlik” było oblegane przez zapaleńców zimowych rozgrywek nawet w dniach największych opadów. Mieli ku temu warunki, bo płyta była systematycznie oczyszczana.

Jak nie lodowisko, to choćby boisko

- Ze względu na rodzaj nawierzchni, nie można na „Orliku” używać jakichkolwiek maszyn, dlatego śnieg usuwa się ręcznie - informuje „Kurka” Arkadiusz Leska. Tak działo się do środy ubiegłego tygodnia, kiedy to młodzi piłkarze długo, długo biegali po boisku. Niestety, w czwartek w nocy i za dnia sypnęło jednak mocniej i płytę „Orlika” spowiła półmetrowej grubości śnieżna kołderka - fot. 1.

Samotny człowiek zajmujący się odśnieżaniem, które zaczyna nie wcześniej niż o godz. 16.00, najzwyklej w świecie, nie podołał robocie, co akurat nie dziwi... Cóż, amatorzy zimowej piłki musieli odejść z kwitkiem.

ORLIKOWE OBYCZAJE

W tym wszystkim „Kurka” zastanowiło jedno - dlaczego pracownik MOS-u odśnieża boisko dopiero po godzinie 16.00, kiedy jest już ciemno. W dodatku robota taka wymaga sporo czasu, więc kiedy płyta zostanie wreszcie oczyszczona, młodym piłkarzom pozostaje tylko chwila na grę - przecież muszą wrócić do domu o przyzwoitej porze. Usiłowaliśmy dowiedzieć się co uniemożliwia usunięcie śniegu za dnia, tak by młodzi amatorzy zimowej piłki nożnej mogli grać zaraz po skończonych lekcjach, kiedy jeszcze jest jasno.

Cóż, wyjaśnienie, jakie uzyskaliśmy od MOS-u wydaje się co najmniej dziwne - otóż obiektami „Orlika” od rana do owej godziny szesnastej zawiaduje szkoła, czyli Gimnazjum nr 1. MOS staje się panem tych włości dopiero po tej magicznej porze i dlatego tak późno zabiera się do odśnieżania. Nie brzmi to zbyt rozsądnie, bo niby w czym szkoła przeszkadza, aby wejść na boisko wcześniej. Już chcieliśmy nieźle skrytykować MOS za takie podejście do sprawy, ale na szczęście zdrowy rozsądek zwyciężył. W piątek robota z odśnieżaniem ruszyła już od poranka – fot. 2.

POMAGAJMY CZWORONOGOM

W związku z zimą należałoby przypomnieć sobie o naszych braciach mniejszych, czyli czworonogach - kotkach oraz psach. Nie każdy z tych zwierzaków ma bowiem panią lub pana, wskutek czego w mrozy ich dola bywa ciężka. Bez dachu nad głową, nie mają się gdzie skryć przed opadami śniegu, a futerka nie zawsze, zwłaszcza gdy brak budy, dają dostateczną ochronę przed zimnem. No i pozostaje jeszcze kwestia zdobycia pożywienia... Za kolejową wieżą, niegdyś posterunkiem SOK-u, zadomowiło się kilka psów, o czym już wcześniej pisaliśmy. Są one dokarmiane przez miejskie schronisko oraz taksówkarzy z pobliskiego postoju, zatem nie wiedzie się im najgorzej. Wprawdzie nie mają bud, ale jak pada, mogą ewentualnie schować się pod stojącymi na placu maszynami - fot. 3.

Pomaganie zwierzakom godne jest pochwały, choć tak naprawdę to także nasz obowiązek, ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Co gorsza bywa i tak, że gdy ktoś spieszy z pomocą czworonogom, zaraz znajduje się i taki, kto z kolei chce temu przeszkodzić. Takie postawy „Kurek” także odnotował. W zeszłym roku i wcześniej pisaliśmy o pewnej pani, która własnym sumptem zbudowała domek dla okolicznych bezdomnych kotów-włóczykijów, który ustawiła pod swoim blokiem, stojącym blisko płotu okalającego Gimnazjum nr 2. To kocie miniprzytulisko nie spodobało się jednak jednemu z lokatorów ww. bloku i ów, nazwijmy go Taki Owaki, odgrażał się, że będzie interweniował u najwyższych przedstawicieli miejskich władz, aby te spowodowały wywiezienie budki na wysypisko śmieci w Lemanach.

Na szczęście nic takiego się nie stało i koci domek przetrwał całą zimę. Niepewni jednak jego obecnego losu udaliśmy się na osiedle Leyka, aby sprawdzić, jak się rzeczy mają, czy aby ów przeciwnik kotów przypadkiem nie dopiął swego. Odetchnęliśmy, bo domek ma się dobrze. Kiedy tylko zjawiliśmy się na miejscu z jego wnętrza wynurzyło się czarno-białe kocisko. Wyglądało to tak, jakby ów zwierz pulchny, a więc w dobrej kondycji, specjalnie pofatygował się do nas, aby się przywitać - fot. 4. Tuż obok za domkiem krył się inny kot, mniej śmiały o maści brązowo-rudej. Miniprzytulisko, co widać dowodnie, dobrze służy mruczkom, mamy zatem nadzieję, że nic złego jego lokatorów nie spotka.

SUPERPRZEJŚCIE

Jeszcze w ubiegłym roku miejskie władze cieszyły się z tego, że zaraz po ukończeniu zagospodarowania brzegów dużego jeziora udało się im wywalczyć zgodę w GDDKiA na wybudowanie przejścia dla pieszych tuż przy moście łączącym ul. Sienkiewicza z Mickiewicza. Tym sposobem nastąpiło połączenie wcześniej oddanego do użytku ciągu spacerowego nad małym jeziorem z ciągiem przy dużym akwenie. I wszystko było w porządku, aż do chwili, kiedy przy zebrze pojawiło się stosowne oznakowanie.. Od strony ul. Sienkiewicza zebra wraz ze znakiem drogowym przymocowanym do słupa wygląda tak – fot. 5.

Cóż, gdy jednak podejdziemy do przejścia od strony ul. Sienkiewicza, wówczas zauważymy to – fot. 6. Ni stąd, ni zowąd pośrodku chodnika wyrasta słupek, w który walnęło głową już kilku przechodniów.

NIEUDANA INAUGURACJA

Coś się w firmie PKP Przewozy Regionalne jednak zmienia. Na szlaku Olsztyn - Szczytno - Pisz dosłownie od kilku dni jeździ nowoczesny szynobus, mogący na prostej rozwijać 120 km/godz. Pierwsza dziewicza podróż tego dwuczłonowego pojazdu noszącego nazwę „Olsztyn” miała miejsce 6 stycznia, czyli w w święto Trzech Króli. O godz. 9.30 szynobus ruszył z dworca Olsztyn Główny, ale daleko nie zajechał, bo do pobliskiego Gutkowa. Dlaczego akurat w tym kierunku, nie nam domniemywać, dość dodać, że po 20- minutowym postoju wrócił do stolicy województwa. W uroczystościach związanych z przekazaniem pojazdu uczestniczył marszałek województwa Jacek Protas, który widać nie miał czasu na dłuższą podróż, dajmy na to choćby do Szczytna. Pojazd, dodajmy, został zakupiony w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury 2007-2013, współfinansowanego przez unię. Wedle zapowiedzi PKP Przewozy Regionalne, ów nowoczesny szynobus miał ruszyć na swoją właściwą trasę Olsztyn - Pisz 6 stycznia wieczorem, meldując się o godz. 16.56 w Szczytnie.

„Kurek” udał się na powitanie, ale niestety, zamiast „Olsztyna” na tor IV przy peronie pierwszym wjechał standardowy jednoczłonowy szynobus z doczepionym zwykłym wagonem pasażerskim. Wtedy od kolejarzy dowiedzieliśmy się, że na pewno jutro, czyli 7 stycznia będzie w Szczytnie o godz. 9.24. I był, tyle że z 45-minutowym opóźnieniem! Nie była to udana inauguracja, ale i tak wysiadła z szynobusu całkiem spora gromadka ludzi, czyli chętni do podróży „Olsztynem” są - fot. 7.

W Szczytnie do pojazdu wsiadło, jak policzył to „Kurek”, zaledwie 6 osób, co zapewne wynikło z powodu znacznego opóźnienia. Tak, czy siak, pojazd jest jednak istotnie nowoczesny, ma 134 miejsca siedzące, ale tu uwaga, fotele nie są zbyt obszerne i ktoś o rozmiarach XXL będzie mógł odczuwać pewien dyskomfort. Może wówczas podróżować na stojąco. Takich pasażerów szynobus może zabrać drugie tyle co siedzących, czyli łącznie 250 osób. Jazda jest płynniejsza niż w starszych modelach, a wysoki komfort zapewnia pneumatyczne zawieszenie i jak wspomniano wcześniej, skład potrafi pędzić z prędkością 120 km/godz. Niestety, na szlaku Olsztyn - Szczytno to parametr czysto teoretyczny, gdyż stan torowiska na takie eskapady nie pozwala. Podróż do stolicy województwa trwa zatem tyle samo, jak starymi szynobusami, o ile nie ma spóźnień. Inne bajery jak kamery monitorujące są takie same, jak w starszych modelach, ale na uwagę zasługuje przestronna toaleta, o nowoczesnym wystroju.