Nie wiem, czy obecni trzydziestolatkowie i starsi uwierzą, że rok 1981 był totalnym kryzysem w naszej gospodarce. Mieliśmy do czynienia z rozsypującą się gospodarką i perspektywą głodu, szczególnie dla tych mniej zaradnych. Trzy sfery działalności: produkcja, handel i usługi stały na skraju przepaści.
Nastał dzień 13 grudnia 1981 roku, czyli stan wojenny, którego przyczyną była chęć zniszczenia „Solidarności”, która w ciągu 16 miesięcy legalnego działania stała się potężnym ruchem społecznym, mocno wykraczającym poza statut swojej działalności.
Wówczas, ja od 34 lat Mazur z Mazur, zakochany w Szczytnie, urodzony w okresie powojennym w tzw. wyżu demograficznym, dziś już na emeryturze, uparłem się, że nie będę zmieniał miejsca zamieszkania celem znalezienia źródła dochodów i sukcesów. Zresztą moje pokolenie obecnie nazywane BABY BOOMERS miało charakterystyczną cechę, mianowicie rzadko zmieniało pracę. Naszym marzeniem było trzypokojowe mieszkanie w bloku, samochód i ciągłe awansowanie w pracy.
Trzymając się swoich zasad, postanowiłem, że zatrudnię się jako niezależny i samorządny, po prostu będę sam dla siebie sterem okrętem i żeglarzem oraz będę opozycją przeciw wszystkim rządzącym i krzykaczom! Więc zostanę szczycieńskim taksówkarzem, wówczas spełnię powyższe warunki, dalej będę mieszkał w Szczytnie i odczepię się od wszystkich nienormalnych uzdrowicieli gospodarki.
Udałem się na postój, który znajdował się na placu przed samym dworcem PKP.